Artykuły

Awantura w Teatrze Powszechnym w cieniu patrona

Afera wokół kartki z niecenzuralnym manifestem, znalezionej w szufladzie kierownika literackiego Teatru Powszechnego, odwraca uwagę od rzeczywistego problemu, jakim jest trwający od lat kryzys artystyczny tej sceny - pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.

Od śmierci dyrektora Zygmunta Hübnera w 1989 roku Powszechny systematycznie odchodził od programu, jaki mu wyznaczył jego patron: teatru zespołowego, o wyraźnym politycznym profilu, który w latach 70. i 80. "wtrącał się" w rzeczywistość. W latach 90. Powszechny stał się teatrem gwiazd naśladującym wzory z komercyjnych scen West Endu. Największym powodzeniem cieszyły się tu obyczajowe monodramy Krystyny Jandy. Brakowało natomiast tego, co było solą teatru hübnerowskiego - wybitnych inscenizacji klasycznej i współczesnej literatury, za pomocą których teatr przez dwie dekady prowadził dialog z publicznością o najważniejszych sprawach. Spektakli na miarę "Sprawy Dantona" Andrzeja Wajdy, "Barbarzyńców" Aleksandra Bardiniego czy "Spiskowców" Zygmunta Hübnera.

Powszechny pod dyrekcją Krzysztofa Rudzińskiego swój sukces opierał na znanych aktorach z telewizji i filmu. To na nich chodziła publiczność. Kiedy więc w ostatnich sezonach część gwiazd odeszła z teatru (Krystyna Janda, Joanna Szczepkowska, Janusz Gajos), razem z nimi odpłynęli widzowie. Część publiczności przejął nowy Teatr Polonia Krystyny Jandy, część odpłynęła do Teatru Narodowego, który pod względem gwiazdorskiej obsady nie ma sobie w Polsce równych. Młodą widownię zagospodarowały sceny offowe i TR Warszawa. Powszechny nie umiał znaleźć miejsca w nowej mozaice warszawskich teatrów, czego skutkiem są pustki na widowni i sięgający miliona złotych deficyt w kasie.

Robert Bolesto nie powinien był obrażać pamięci o Zygmuncie Hübnerze, wielkim człowieku, artyście i pedagogu. Kiedy jednak słyszę oburzone głosy niektórych krytyków i artystów w obronie czci patrona Powszechnego, mam poczucie głębokiej obłudy. Gdzie byli, kiedy dorobek Hübnera był demontowany kawałek po kawałku? Dlaczego milczeli, kiedy jego program stawał się pustym frazesem? W tekście "Modlitwa" z 1983 roku Hübner pisał: "Daj Panie, abym znalazł w sobie wyrozumiałość i tolerancję i dzięki nim pogodził się z tym, że racje następnych pokoleń nie muszą być fałszywe z tej jedynie przyczyny, że ja ich nie podzielam. Abym uznał prawo innych. Daj mi słuch dość czuły, abym usłyszał kłamstwo własnych słów. Daj mi wzrok dość silny, abym mógł zobaczyć siebie takim, jakim widzą mnie inni". Warto dzisiaj w kontekście awantury w Powszechnym przemyśleć na nowo sens tych słów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji