Polskie zęby Koterskiego
Na fotelu w gabinecie dentystycznym leży pacjent. Ma zamknięte oczy. Gdy dentysta zadaje mu pytanie: "Co pana boli?" - zaczyna snuć opowieść o swoich życiowych problemach. - Niech się pan nie martwi, zabawię pana - zapewnia lekarz oglądając stan jego uzębienia. I zasypuje pacjenta dowcipami.
"Zęby" Marka Koterskiego pokazywane w warszawskim Teatrze Dramatycznym przeznaczone są dla widzów dorosłych. W sposób zabawny, a nawet wulgarny pokazują polską rzeczywistość. Reżyser napisał sztukę w roku 1989. Przez 7 lat żaden teatr nie chciał "Zębów" wystawić. Z powodów obyczajowych i politycznych... Jeden z dyrektorów stwierdził nawet, że tekst przekracza granice dobrego smaku, a jego autor nie jest dobrym Polakiem.
Koterski zmieniał tekst, łagodził jego język, ale pozostał wierny sposobowi pokazania swojego bohatera. Jak w serii popularnych przed laty dowcipów przychodzi facet do lekarza...
Dlaczego do lekarza nie przyszła baba? - dlatego, mówi Marek Koterski, że bardziej znam mężczyzn niż kobiety.
Pacjent "Zębów" to nieudacznik, typowy polski inteligent, bohater wszystkich moich filmów i spektakli. We mnie jest sporo z inteligenta, ale też z kucharki. Lubię słuchać Beethovena, ale często wzruszam się przy disco polo.
Polskie zęby - są bolączką czysto fizjologiczną, 90 proc. Polaków ma próchnicę, ale w moim spektaklu są także przenośnią. Mój bohater doczekał się demokracji, ale przyszła dla niego zbyt późno. Już nie może jej w pełni smakować. Cieszy się z niej, ale ponieważ ma niezdrowe, niekompletne uzębienie, nie wszystko może gryźć.
Ma też swoje stare przyzwyczajenia. Gryzie przede wszystkim lewą stroną.
O świntuszeniu - przez lata chodziłem do dentysty. Wyżalałem mu się, opowiadałem o swoich problemach. A on albo próbował mnie uspokoić muzyką poważną, albo na wszystko odpowiadał świńskimi kawałami. Mieszkał w domu urządzonym na najwyższym poziomie. Mimo że skończył dwa fakultety, świńskie kawały nie schodziły mu z ust. Ciężkawe, bez puenty, opowiadane dla samej przyjemności świntuszenia.
O dowcipie - ludzie tarzają się ze śmiechu przy moich najbardziej ponurych stwierdzeniach. W "Zębach" bohater - dentysta broni się dowcipem. Żeby nie wciągnąć się w dyskusję z pacjentem, wszystko próbuje obrócić w śmiech.
Dowcip jest największą wartością w sztuce i najmniej docenianą. Widz lubi dowcip.
Czego w sobie najbardziej nie lubię? - tego, że nie dość się lubię. Łatwo poddaję się nastrojom nieszczęść. Czasami obwiniam o nie innych zamiast dojść do słusznego wniosku, że sam jestem ich przyczyną.
W "Zębach" nie do końca szydzę z mojego bohatera. Zżerają go gówna, ale w środku jest to bardzo przyzwoity facet. Wierny podstawowym wartościom.
O pociągach - nie mam samochodu, jeżdżę autobusami, tramwajami, czasami na wrotkach. I oczywiście pociągami. Stan ich toalet nie zmienił się od lat. Dlatego mój bohater tak wiele mówi o swoich przykrych doświadczeniach w pociągowej toalecie.
Stan tych toalet jest także dziełem pasażerów. Dlatego cała Polska, jak pociągowa toaleta, przypomina oszczaną, opadającą deskę klozetową.
Opadająca deska klozetowa - czyli Polska wciąż taka sama. Każdy ciągnie do siebie realizując zasadę: tyle biorę, ile dają, tyle biorę, ile mogę. Zamiast: biorę tyle, ile potrzebuję.
Obserwuję w Polsce narastającą, w miarę brania, pazerność. Wielu wydawało się, że wystarczy odjąć od Polski czerwony paluch i wróci to, co było przed wojną.
Polska to kraj, w którym zostanę. Wiem to po ostatnim pobycie w USA. Tak, jak dla bohatera "Zębów" jest ona dla mnie jedynym miejscem, które mnie obchodzi. Co nie znaczy, że łatwo przychodzi mi je kochać.