Artykuły

Od totalnego nałogu zostałam tak naprawdę ocalona cudem

Niewiele jest osób, które, podobnie jak ona, oglądały życie z różnych stron. Artystka niedawno wystąpiła w Elblągu z recitalem Atramentowa. Nam mówi o wychodzeniu z nałogów i o tym, że życie jest piękne.

Ze Stanisławą Celińską rozmawia Aleksandra Szymańska.

Aleksandra Szymańska: Powiedziała pani kiedyś: „To zabrzmi może nie­skromnie, ale od pewnego czasu zaczęło mi się podo­bać, jak śpiewam. Wcześ­niej miałam mieszane uczucia co do swoich wy­stępów". A przecież z po­wodzeniem śpiewa pani od 1969 roku?

Stanisława Celińska: Rzeczywiście, dziś moje śpiewanie trochę bardziej mi się podoba. Do tej pory mia­łam okazję śpiewać tylko zna­ne szlagiery, więc byłam nie­jako kolejną wykonawczynią tych utworów. Tymczasem płyta Atramentowa to pierwsza płyta z tekstami au­torskimi — te piosenki zosta­ły napisane dla mnie, a na su­plemencie do płyty także prze­ze mnie. Poza tym, bardzo odpowiada mi taki typ śpie­wania: kameralne muzyczne wykonania szeptem, wyśpie­wane do ucha ludzkim gło­sem, bez krzyku i patosu. Jest to bardzo duża zasługa sa­mych utworów, muzyki Ma­cieja Muraszko i tekstów, któ­re pozwalają mi być sobą, bo są trochę o mnie samej.

Po koncertach często przy­chodzą do mnie moi słucha­cze — kobiety i mężczyźni. I mówią: wyśpiewała pani moje życie. Jest więc coś bar­dzo życiowego w tekstach, które śpiewam. I to jest dla mnie bardzo ważne.

Na koniec uważam, że dziś mój głos bardziej pasuje do mojego wnętrza. Dzięki temu to moje śpiewanie stało się bardziej świadome.

Słuchając piosenek z dwóch ostatnich płyt od­nosi się wrażenie, że zabie­ra pani słuchaczy w podróż przez życie. Taki był pani zamiar?

Wszyscy, z którymi współ­pracowałam przy tej płycie, oraz muzycy, którzy napisali teksty do piosenek, stworzyli frazy, które do mnie przema­wiały. Ale myślę, że one prze­mówiły nie tylko do mnie. Ar­tyści stworzyli bowiem słowa uniwersalne.

Tak sobie myślę, że moje życie jest też podobne do wie­lu innych — do takiej kobie­ty w pewnym wieku, która ma za sobą różne przejścia. Pod­chodzą do mnie kobiety i opo­wiadają, że słuchając tej pły­ty, płaczą. A ja pytam: to do­brze czy źle? I słyszę wtedy: dobrze, bo to oczyszcza. To jest właśnie sens piosenek, które znalazły się na Atra­mentowej — słuchając ich uzyskamy odpowiedź na waż­ne pytania, a jednocześnie jest to pewnego rodzaju po­dróż przez wydarzenia, które człowieka bardzo głęboko do­tyczą.

Piosenki w pani wykona­niu biją rekordy na Youtube. „Bajka”, „Rozłożyła mnie na łopatki”, „Cudowna”. I „Nasza Stacha kochana". W dobie hejtu takie ko­mentarze chyba budują i dają nadzieję?

To szalenie przyjemne, wspaniałe uczucie. Człowiek po to żyje, kiedy wychodzi na scenę i witają go tak gorąco i czuje się tę miłość od wi­dzów. Dzięki temu chcę się dalej doskonalić.

Ale wiele z utworów z płyty Atramentowa to swoiste zderzenie z realiz­mem, rozczłonkowanie własnego „ja" na czynniki pierwsze. „Życie to suka, czasami można się pochlastać" — śpiewa pani w Wiel­kiej słocie. Podpisze się pani pod tymi słowami?

To akurat stwierdzenie Muńka Staszczyka, który na­pisał słowa do tej piosenki. Trochę gorzkie... Ja bym może napisała to trochę inaczej. Czasami życie bywa tak trud­ne, że człowiek rzeczywiście czuje, że nie poradzi sobie z problemem. A gdy nie po­trafi sobie poradzić, to ucieka w różnego rodzaju używki. Czasem to życie nas przeras­ta. Ale ja nie podpiszę się pod tymi słowami. Bo życie jest piękne. Oczywiście, ma swo­je blaski i cienie, ale kiedy znajdziemy w sobie siłę, by wziąć się z nim za bary, to wtedy nauczymy się żyć od nowa. To niełatwe, ale trzeba starać się próbować na trzeź­wo to życie układać. I wtedy człowiek staje się bardzo świa­domy tego, co robi. A naj­prostszą drogą do tego by być szczęśliwym człowiekiem, jest życie zgodnie z zasadami 10 przykazań, z zasadami De­kalogu.

Piosenka Wielka słota dotyka bolesnego — także dla pani — problemu uza­leżnień. Trzeba mieć ogromną odwagę, by po­wiedzieć publicznie o swo­im problemie z alkoholem.

Tak jest tylko wtedy, gdy nie robi się tego dla samego przyznawania się do nałogu i sensacji, ale po to, aby po­móc sobie i innym ludziom. O swoim nałogu powiedzia­łam, gdy byłam już uleczona. Czułam, że muszę to powie­dzieć. Wiedziałam, że może pomogę wielu ludziom mającym ten sam problem, a rów­nież pokażę jakąś drogę. Jest to droga do Boga. Bo nigdy nie ukrywałam, że z nałogu wyszłam dzięki boskiej opie­ce i Opatrzności, a także dzię­ki modlitwie. To jest forma pomocy i dlatego o tym mó­wię, daję swoje świadectwo, skoro tak naprawrdę od nało­gu totalnego zostałam cudem ocalona.

Jak wielką rolę w pani życiu odgrywa wiara?

Jest takie przysłowie: „Bez Boga ani do proga“. Wiara jest dla mnie podstawią wszyst­kiego. I zaufanie do Boga. Bo jeśli człowiek zaufa Bogu i sy­nowi Bożemu, to naprawdę jego życie może nabrać zu­pełnie innego tempa, może być spokojniejsze, szczęśliw­sze, może mu się wszystko dobrze udawać. Bo droga do Boga to dobry adres. Na pły­cie Atramentowa wiele teks­tów odnosi się także do aspek­tu wiary i zaufania do Opatrz­ności. Dlatego ta płyta jest mi tak bardzo bliska.

W jednym z wywywiadów powiedziała pani: „Chcę ludzi szanować, ho­łubić, pocieszać, przytu­lać. Bo takie są czasy". Po­doba się Pani współczesny świat?

Świat ma zawsze swoje blaski i cienie, niezależnie od epoki. Zawsze odnoszę to do przykładu młodzieży, o której mówi się, używając powie­dzenia „ach, ta dzisiejsza mło­dzież”, jako swoistego prze­rywnika. Ale przecież każda epoka ma swoje prawa. I nic nie poradzimy na to, że świat się zmienia. Bo świata czło­wiek nie zmieni, może jedynie zmienić siebie; uleczyć swoją kondycję psychofizyczną. Je­śli napotykam na problemy, staram się myśleć pozytywnie, mówię sobie: „Nie udało ci się to czy tamto, ale to ci wyszło". I już mam swoisty punkt zaczepienia do dalszych działań.

Jestem za to szczęśliwca z jednego powodu — że nie ma wojny. I to jest dla mnie podstawa. Pamiętam czasy stanu wojennego, który był okresem przerażającym, przy­krym i bolesnym. Ale od po­czątku mojego życia do dzisiaj dane mi było żyć w czasach pokoju. Dlatego w modlitwie nigdy nie zapominam popro­sić Boga o pokój.

Na koniec zapytam, czy szykują się wkrótce jakieś nowe muzyczne projekty z pani udziałem?

Myślimy z Maciejem Muraszko już o kolejnych nagra­niach. Na razie jednak trochę odpoczywamy, a przy okazji rozmawiamy, szukamy i zbie­ramy materiał na kolejną pły­tę. Sukces Atramentowej mnie zaskoczył, ale uważam, że na razie piosenki z tej pły­ty muszą się osłuchać u od­biorców, a my musimy im dać złapać trochę oddechu od siebie.

*

Stanisława Celińska urodziła się 29 kwietnia 1947 roku w Warszawie. Absolwen­tka wydziału aktorskiego war­szawskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej (1969). Jesz­cze przed dyplomem zadebiu­towała jako Aniela w sztuce Wielki człowiek do małych in­teresów. Niemal równocześ­nie zaczęła pracę jako aktorka filmowa i estradowa. W1970 roku Andrzej Wajda zaangażo­wał ją do roli Niny w Krajobra­zie po bitwie. Popularność przyniosła jej rola Agnieszki Niechcic w serialu Noce i dnie.

Występowała w teatrach war­szawskich, a także w Teatrze Nowym w Poznaniu. Obecnie pracuje na deskach Teatru Współczesnego oraz Nowego Teatru w Warszawie. W 2009 roku ukazał się jej singiel Atra­mentowa rumba w duecie z Los Locos, natomiast w roku 2012 wydała wspólnie z pia­nistą Bartłomiejem Wąsikiem i Royal String Ouartet płytę Nowa Warszawa. W 2015 roku premierę miał jej kolejny al­bum Atramentowa, za który otrzymała nominację do nagrody muzycznej Fryderyk 2016 w kategorii Album Roku Pop. Jej mężem był Andrzej Mrowieć. Ma dwoje dzieci: córkę Aleksandrę i syna Mikołaja.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji