Artykuły

Odeszła mistrzyni drugiego planu

- Nigdy nie chciała od życia zbyt wiele - wspomina Krystynę Feldman reżyser Krzysztof Krauze. - Kiedy weszliśmy z żoną do jej pokoju w Krynicy, żeby porozmawiać o roli w Moim Nikiforze , na stole leżały tylko książka i jabłko. Nie potrzebowała lodówki, telewizora, nawet garnków. Pozostała wewnętrznie wolna, a to cecha ludzi niezwykle skromnych, ale też upartych, na swój sposób zadziornych - pisze Paweł T. Felis w Gazecie Wyborczej.

Krystyna Feldman pracowała niemal do końca - kilka tygodni temu w Teatrze Nowym w Poznaniu odbyła się premiera jej monodramu "I to mi zostało". Aktorka zmarła wczoraj [24 stycznia] w Poznaniu. Miała 86 lat.

Była rówieśniczką Karola Wojtyły. Wychowała się w rodzinie aktora i śpiewaczki operowej we Lwowie, gdzie nigdy już po wojnie nie wróciła. Od początku - po skończonym studium aktorskim - grywała role charakterystyczne: debiutowała w lwowskim teatrze jako chłopiec w "Kwiecie paproci". Kilkakrotnie zamieniała się na scenie w mężczyzn (m.in. w "Weselu", "Domu otwartym", "Roberto Zucco"), a w filmie obsadzano ją najczęściej w rolach żebraczek, zdziwaczałych ciotek i służących (m.in. "Yesterday", "Dwa księżyce", "Zabicie ciotki").

"Nie miałam predyspozycji, by grać Julię czy Desdemonę" - mówiła "Gazecie". "Nie byłam typem amantki - blondynki ze ślicznym, niebieskim okiem. I miałam zupełnie nieamanckie wnętrze".

Rzadko powierzano jej główne role - jak w "Krzesłach" Ionesco w Teatrze Nowym w Poznaniu. Wcieliła się w blisko sto postaci, choć pozostawała przez lata mistrzynią drugiego planu: niewykorzystaną w pełni, ale bez kompleksów.

Swoją późną, niewiarygodną zresztą popularność zawdzięcza babce Rozalii w telewizyjnym serialu "Świat według Kiepskich", a zwłaszcza Krzysztofowi Krauzemu i Joannie Kos-Krauze. To dzięki nim ponad 80-letnią Feldman odkrył świat: za wybitną rolę Nikifora, do którego była bliźniaczo wręcz podobna, otrzymała aktorskie nagrody, m.in. w Karlowych Warach, Valladolid, Pune, Kijowie i Zimbabwe. "Nie mam ich już gdzie trzymać" - mówiła ostatnio.

Pracowała niemal do końca - kilka tygodni temu w Teatrze Nowym w Poznaniu odbyła się premiera jej monodramu "I to mi zostało". W tym niecodziennym, autobiograficznym spektaklu pośród rozstawionych na scenie starych mebli opowiadała o własnym życiu: pierwszych pocałunkach, rodzicach ("Ojciec był tak podobny do Napoleona, że mógł go grać bez charakteryzacji"), zmarłym w roku 1953 mężu, o wrześniu 1939 roku, stanie wojennym i polskim papieżu, którego kilka lat wcześniej w kwestionariuszu Prousta wymieniła jako swojego ulubionego bohatera.

"Boję się tego przedstawienia" - mówiła w jednym z ostatnich wywiadów. "Nie wcielam się w żadną postać, nie buduję roli. Dotykam granic prywatności. To taka spowiedź dziecięcia wieku".

Na zdjęciu: Krystyna Feldman w filmie "Mój Nikifor".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji