Artykuły

Miłość na temblaku

"Roxi Bar" w reż. Anny Kękuś w Teatrze Muzycznym w Gdyni. Pisze Aleksandra Rudzińska w Głosie Wybrzeża.

3 lutego 1960 roku jego różowy tandeberd zderzył się z ciężarówką. On nie przeżył, ale przetrwały jego piosenki. W piątek, po 44 latach, w Teatrze Muzycznym w Gdyni Fred Buscaglione, włoski kompozytor i aranżer oraz twórca zespołu Asternovas pojawił się w Roxi Barze, by rozbawić publiczność do łez i jednocześnie nakłonić do refleksji. Historię wielkiej miłości wyśpiewali na deskach Malarni lekko kontuzjowany Andrzej Śledź oraz Dorota Kowalewska [na zdjęciu].

A to wszystko przez ten temblak! Wszyscy by myśleli, że to element scenografii, że tak ma być. Ale nie! Maciej Korwin, dyrektor Teatru Muzycznego, uprzedził o wszystkim zgromadzoną w dusznej sali publiczność.

- Szanowni państwo! Parę dni temu nasz aktor uległ lekkiej kontuzji. Wobec tego ręka na temblaku, którą za chwilę państwo zobaczycie, nie należy do scenerii przedstawienia, ale do realnego świata.

Andrzej Śledź, kreujący postać Freda Buscaglione, mimo tej niedogodności, nie zawiódł publiczności. Z wdziękiem przeskakiwał stół, defilował pomiędzy wrzaskliwą rodziną a koleżkami z baru, aby w jednej chwili z potulnego męża przemienić się w toreadora w Porfirio de la rosa. Także ukochana Freda, marokańska piękność i jego wielka miłość w Portofino rozgrzewała i tak już zduszoną jak sardynki publiczność do białości. Do tego dodać jeszcze przezroczystą kotarę, za którą pozostali uczestnicy włoskiej opowieści prezentowali widzom swoje nagie plecy i torsy... Wszyscy zaproszeni na premierę goście poczuli w tej chwili żar słonecznej Italii. Ale niedługo, bo... Pojawił się Dym z papierosa. I ta wielka miłość, która tliła się w owiniętym papierkiem tytoniu, powoli zaczęła gasnąć i gasnąć. Pozostał już tylko dym z papierosa. A może między nami nigdy nic nie było.

Pozostała tylko garstka popiołu. O 6.30. 1960 roku Fred zginął w wypadku samochodowym. A jego Teresa bez temblaka zaśpiewała mu do snu Mam ciebie jeszcze wciąż w oczach.

Ale to jeszcze nie był koniec, no bo przecież te dwa bisy... a potem nareszcie świeże powietrze. Lipiec w Polsce jest zdecydowanie mniejszy niż we Włoszech. Czasem żal. Na pocieszenie można zaśpiewać Guarda que luna, guarda que mare (Zobacz, jaki księżyc; zobacz, jakie morze). Ciao!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji