Artykuły

Proceder

Zdrada Harolda Pintera, którą gra z niesłabnącym powodzeniem Teatr Powszechny, jest znamienna dla wielu karier pisarskich. Zaczynają się od awantury artystycznej, szokującej tematyki, by j latach przejść na dostarczanie widzom łatwo strawnego przeżycia. Tacy autorzy nabierają coraz większej wprawy pisarskiej, ale jednocześnie wyczerpują zasób dręczących zagadnień, które mieli do postawienia. Piszą coraz lepiej, czy zręczniej, a jednocześnie wysycha źródło pobudki twórczej. Słowem twórczość staje się procederem.

Pinter umie pisać coraz zgrabniejszy dialog, w ciągu półtorej godziny dokładnie przekazuje psychologię i powikłania życiowe, lecz wszystko kręci się wokół klasycznej sprawy trójkąta małżeńskiego. Potrafi ożywić akcję i tempo sztuki przez trick polegający na tym, że sceniczny czas płynie pod prąd naturalnego, mianowicie sceny następują po sobie na zasadzie coraz dalszego zagłębiania się w przeszłość kilkuletniego romansu. W pierwszej scenie amant dowiaduje się, że amantka zdecydowała się na zwód z mężem. W następnych mamy przedstawione perypetie romansu w postaci coraz dalszych reminiscencji, które mówią, jak rozwijało się pożycie bohaterki z kochankiem i mężem. I dopiero przy końcu, jak po nitce do kłębka, dogramy do momentu, jak to przed ty doszło do pierwszej zdrady.

Okoliczności są najbanalniejsze z banalnych. Interesy, podróże, obiadki-party, garsoniera. Bohaterowie też są seryjnie typowi. Emma — niezaspokojona żona, Robert — oziębły małżonek, Jerry — kabotyńsko namiętny uwodziciel, któremu wszakże zależy, by dziecko Emmy nie było ani od niego, ani innego amanta, lecz od męża, a przeraża się tym, że mąż wszystko wie. Cała trójka wie, że najwygodniej byłoby nie doprowadzić do rozwodu, ale wie także, że jeżeli to nastąpi, to nikt sobie życia nie odbierze. Na to są za dobrze wychowani.

Elżbieta Kępińska zagrała Emmę, która jest w jej ujęciu jedyną w tuce osobą zdolną do rozterek. Budzi współczucie jako kobieta uwikłana w sieci konwenansów, a przecież stworzona do ludzkich odruchów.

Jerzy Zelnik gra Jerry’ego, który wpadł w potrzask nikomu nie potrzebnych zabiegów, by otaczać tajemnicą to, co dla nikogo nie jest tajemnicą.

Edmund Fetting gra flegmatycznego, spokojnie cynicznego pana domu, który nie naruszy wygody życia dla jakichś tam powikłań erotycznych.

Jeżeli część widzów zdobywa się na współczucie dla Emmy, wyrozumiałość dla Jerry’ego i zrozumienie dla Roberta, to więcej niż tematowi zawdzięczamy przekonywającej grze tych, bądź co bądź znakomitych, artystów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji