Artykuły

Lepiej, że ja jedna zginę

"Inka 1946" w reż. Natalii Korynckiej-Gruz w Teatrze Telewizji. Pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w Naszym Dzienniku.

Dziś, jak chyba nigdy przedtem, potrzeba nam wzorców osobowych. Ale tych prawdziwych, a nie jednodniowych autorytetów sztucznie wykreowanych "na okoliczność" przez łżeelity (że użyję tu modnego terminu) intelektualne, artystyczne czy salonowo-kanapowe. Potrzeba nam ludzi, którzy swoją postawą, wyborem drogi życiowej dają świadectwo obrony prawdziwych wartości, nawet gdy trzeba zapłacić za to najwyższą cenę, jaką jest życie. Tak jak bohaterka poniedziałkowego spektaklu w Teatrze Telewizji - "Inka", czyli Danuta Siedzikówna.

Przecież ta dziewczyna, kiedy składała przysięgę Armii Krajowej, miała zaledwie 16 lat. Była jeszcze nastolatką. A potem już jako 17-letnia sanitariuszka i łączniczka w polskim wojsku AK walczyła o Polskę wolną od sowieckiej okupacji. Do końca. Aż zadziwia u tej młodej dziewczyny tak dojrzała świadomość dokonywania wyboru drogi, właściwej hierarchii wartości i odwagi. Nadzwyczajnej odwagi. Zastanawiam się, jaką świadomość hierarchii wartości mają współczesne nastolatki wychowywane nierzadko w cieplarnianych warunkach, z dala od stresu i jakichkolwiek obowiązków, za to z własnym rzecznikiem i szeroką listą praw ucznia, praw dziecka, praw młodzieży etc. Myślę, że spektakl "Inka 1946" prócz innych także i te refleksje wzbudził u widzów. Piotr Szubarczyk z gdańskiego IPN, konsultant historyczny przedstawienia, napisał wczoraj w "Naszym Dzienniku", że "Pan Bóg pozwolił nam wydobyć na światło dzienne tę piękną postać skazaną przez komunistów - tak jak inni żołnierze antykomunistycznej konspiracji zbrojnej - na zapomnienie".

Jest takie powiedzenie: "Pan Bóg nierychliwy, ale sprawiedliwy". Przechodząc już w wolnej Polsce rozmaite zakręty postokrągłostołowe, czekaliśmy bardzo długo na ten czas sprzyjający ocaleniu od zapomnienia tych, którym tak wiele zawdzięczamy. Bez ich ofiary, często złożonej z najcenniejszej wartości, jaką jest życie - nie byłoby "Solidarności" i dzisiejszej sytuacji, w której Wojciech Tomczyk może pisać takie dramaty, jak "Norymberga" czy "Inka", sięgając do archiwum IPN. "Inka 1946" to przecież spektakl właśnie oparty na faktach, można powiedzieć - w czystej formie dokumentalny, a zarazem artystyczny. Znakomite połączenie. Natalia Koryncka-Gruz znalazła właściwą formę przełożenia owego dokumentu na znak teatralny. Powstał spektakl silnie ingerujący w emocje odbiorcy, choć pani reżyser w dość oszczędny sposób potraktowała widza, nie epatując go tzw. chwytami naturalistycznymi w scenach brutalnych przesłuchań, gdzie - jak wiadomo z rozmaitych raportów i zeznań świadków - nie tylko bito, ale wręcz pastwiono się na ofiarach, stosując najwymyślniejsze formy tortur.

Natalia Koryncka-Gruz z szacunkiem pochyla się nad zmasakrowaną przez ubeków twarzą i ciałem "Inki", delikatnie przyciemniając te sceny, co jeszcze bardziej dodaje tragizmu postaci i sytuacji. Nie ma tu nigdzie przesadnej kreski w rysowaniu scen, choć pokusa jest wielka. Znakomicie też pomyślany jest formalny zabieg narracyjny: czas akcji współczesny a opowiedziana historia przywoływana za pomocą retrospekcji. Oto dziennikarka telewizyjna (przekonywająca Kinga Preiss) przeprowadza wywiad z historykiem IPN (dobra rola Lecha Mackiewicza), zbierając w ten sposób materiał do filmu dokumentalnego o "Ince" (niczym przygotowująca swój spektakl Natalia Koryncka-Gruz w rozmowie z Piotrem Szubarczykiem z IPN). Ta naprzemienność czasu akcji pozwala na większą bliskość odbioru tej przejmującej opowieści widzianej z dzisiejszej perspektywy. Ponadto taki zabieg wzbogaca spektakl o dodatkową wiedzę, o pewien rodzaj komentarza w naturalny sposób włączonego w spektakl, czyli mamy przywołaną sytuację z przeszłości z jej oceną wyrażoną przez współczesnego historyka.

Danutę Siedzikównę "Inkę" zagrała Karolina Kominek-Skuratowicz. I choć odtwórczyni tej roli jest jeszcze studentką aktorstwa krakowskiej szkoły, to swoją rolę poprowadziła w sposób dojrzały i znakomity. Wprawdzie niewiele mówi, za to wiele wyraża twarzą, mimiką, spojrzeniem, pokaleczonym od tortur i skulonym z bólu ciałem, a także wydrapywaniem paznokciem w celi na ścianie krzyża z podpisem poniżej: Inka. Jej obolała i poraniona twarz tuż przed śmiercią jest zarazem symbolem heroizmu tej dziewczyny, której do osiemnastych urodzin zabrakło jednego tygodnia. A ostatnie słowa: "Niech żyje Polska", a następnie: "Niech żyje Łupaszko", są dopełnieniem tej heroicznej postawy i potwierdzeniem, że to jej świadomy wybór, gdyż jak wcześniej szepnęła innej więźniarce: "Tyle ludzi mogło zginąć, to lepiej, że ja jedna zginę. Powiedz mojej babci, że zachowałam się jak trzeba". Ta dziewczyna mimo młodego wieku miała świadomość wartości, których broniła, i prawdy, za którą oddawała życie. I to było jej głównym umocnieniem, by się nie załamać. Bo przecież bała się bicia i tortur jak każdy. Karolina Kominek-Skuratowicz wszystkie te niuanse potrafiła wydobyć ze swojej bohaterki.

Także postać głównego ubeka przesłuchującego "Inkę" świetnie zagrał Michał Kowalski. To popijanie alkoholu dla podtrzymania "właściwego" poziomu swojej zwierzęcej wręcz agresji i ucieczka przed własnymi myślami czy zmiana tonacji na niby łagodniejszą, by wydobyć z "Inki" wiadomość, gdzie znajduje się "Łupaszka", no i ta ciągła czujność w spojrzeniu wietrzącym wszędzie wroga - budują portret człowieka oderwanego od istoty człowieczeństwa, co znajduje swoje apogeum w scenie morderstwa "Inki". Ale też postać ta rodzi pytanie: jak to się działo, że można było aż tak odczłowieczyć człowieka.

Dobry, przejmujący spektakl zrealizowany z wielką wrażliwością i jakże znamiennym finałem: w sopockim barze blisko plaży młody, może 18-letni barman z kolczykami w ustach powiesił zdjęcie Bieruta. Dlaczego? Bo - jak mówi - Bierut lubił Sopot, a co więcej to rodzaj promocji baru...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji