Artykuły

Śmierć cesarza reportażu

Wczoraj w nocy odszedł Ryszard Kapuściński - najwybitniejszy polski reporter, autor "Hebanu", "Wojny futbolowej" i "Szachinszacha". Jeden z najczęściej tłumaczonych polskich autorów i kandydat do literackiego Nobla. Miał 74 lata. Nazywano go cesarzem reportażu, Salman Rushdie powiedział, że jeden Kapuściński wart jest tysiąca skamlących i fantazjujących gryzipiórków - pisze Bartosz Marzec w Rzeczpospolitej.

Hanna Krall mówiła zaś: - Ryszard Kapuściński wie wcześniej od innych. Są tacy ludzie: wcześniej wiedzą, co myśleć, gdzie być, a także - co jeszcze ważniejsze - czego robić nie należy.

Był świadkiem zbrojnych przewrotów, kilkakrotnie uniknął egzekucji, zapadał na choroby tropikalne. Zapytany, czym się zajmuje, odpowiadał: - Jestem tłumaczem kultur.

- Reporter angażuje się bez reszty w historię, wszystkiego doświadcza na własnej skórze - mówił mi dwa lata temu. - Przy tym nikt nie gwarantuje, że uda się zebrać wystarczająco bogaty materiał, że coś z tego wyniknie. Ale nie ma innej metody: zaryzykuj wszystko, a może napiszesz coś prawdziwego.

Z wykształcenia historyk, z natury człowiek drogi. Rodzinne Polesie, gdzie przyszedł na świat w 1932 r., opuścił na początku wojny. Ponieważ ojciec był oficerem rezerwy Wojska Polskiego, całej rodzinie zagrażała wywózka na Wschód. Uciekał więc - najpierw przed Sowietami, potem przed Niemcami. "Zacząłem moje wędrowanie, mając lat siedem - czytamy w "Autoportrecie reportera". - I wędruję do dnia dzisiejszego".

Pińsk do końca zajmował ważne miejsce w jego wspomnieniach. Tak to wspominał: - Chodziłem do Szkoły Powszechnej nr 5 przy Kościuszki 8, gdzie nauczano po polsku. Oświata stanowiła element programu polonizacji tych ziem. Moi koledzy byli Niemcami, Ukraińcami, Litwinami, Białorusinami, Ormianami i Żydami. Odmienność obyczaju i religii była na Kresach sprawą najzwyczajniejszą w świecie. Rodzinnemu miastu zawdzięczam moją otwartość na inne kultury, chęć ich tłumaczenia.

Wiedział, czym są głód i nędza, więc gdy zadano mu pytanie, gdzie chce się udać jako korespondent Polskiej Agencji Prasowej, nie miał wątpliwości. Wybierał biedne kraje, bo rozumiał żyjących tam ludzi. To był jego temat: w Afryce i Ameryce Południowej. Tam, gdzie rodził się Trzeci Świat.

- Dwóch ludzi miało decydujący wpływ na rozwój gatunku literackiego, jaki uprawiam - tłumaczył mi. - Herodot, który udowodnił, że aby coś opisać, trzeba to wpierw zobaczyć. I Bronisław Malinowski, który sformułował zasadę: nie wystarczy zobaczyć, trzeba wśród tych ludzi, gdzieś na krańcach świata, żyć.

Gdy pytałem o literackich mistrzów, nie wahał się z odpowiedzią: - Spośród Polaków byli to z pewnością Melchior Wańkowicz i Ksawery Pruszyński. Obu miałem szczęście poznać osobiście. Szczególnie cenię autora "W czerwonej Hiszpanii", wielkiego nowatora,któremu zawdzięczamy eseizację reportażu - stał się on nie tylko produktem oka, ale również umysłu. Z kolei Wańkowicz nauczył mnie, że życie nie jest gotową kompozycją nadającą się do opisania. Tę kompozycję trzeba dopiero stworzyć, budując tekst. Jest jednak między nami zasadnicza różnica: Wańkowicz przywiązywał ogromną wagę do detali, ja uważam, że należy w pisarstwie dążyć do syntezy.

- A zagraniczni reporterzy? - Bruce Chatwin, autor "Ścieżek śpiewu", i wspaniały Nicolas Bouvier. Ten od "Oswajania świata", "Ryby-Skorpiona" i "Kroniki japońskiej".

Bouvier powiedział kiedyś: "Podróżowanie nie jest działalnością niewinną. Czasem człowiek znajduje się w sytuacjach niebezpiecznych, w których musi wszystko postawić na jedną kartę, jeśli ją jeszcze ma. Jeśli jej nie ma, umiera".

Kapuściński tak komentował te słowa: - Potrzeba wiele siły fizycznej i psychicznej odporności, by mierzyć się ze światem. Bywa, że wiele nerwów kosztuje samo spotkanie z Innym, człowiekiem ukształtowanym przez odmienną kulturę i obyczaj. Do tego dochodzą uciążliwości życia w drodze, osłabiające organizm napięcie (reporter musi mieć świadomość, że wszystko, co go spotyka, zostało mu dane tylko jeden raz), a także świadomość tragedii, której jest świadkiem. Rachunek zostanie wystawiony.

Dlatego ludzie często porzucają ten zawód. Parafrazując Pismo Święte: "wielu wezwanych, mało wybranych".

Najważniejsze książki

"JESZCZE DZIEŃ ŻYCIA" - 1976 opowiada o wojnie domowej w Angoli. To także ponadczasowe dzieło o świecie, na który padł strach. Kapuściński tak mówił o książce: "W Angoli, tak jak w innych krajach Afryki, jest bardzo dużo różnych nacji, różnych etnicznych ugrupowań, plemion itd. Był to jeden z powodów wybuchu wojny domowej. Jechałem z myślą, że już stamtąd nie wyjadę, ale uważałem, że powinienem tam być".

"CESARZ" - 1978 książka o krańcu etiopskiego dyktatora Hajle Selassje była w Polsce odbierana jako aluzja do chylącego się do upadku komunizmu. Dziś to dzieło odczytujemy jako uniwersalną przypowieść o schyłku władzy absolutnej.

"WOJNA FUTBOLOWA" - 1978 po opublikowaniu tej książki recenzenci pisali, że po raz pierwszy w twórczości Ryszarda Kapuścińskiego świat ukazany został jako całość, jeden żywy organizm. Tytuł wziął się od reportażu o konflikcie zbrojnym z 1969 r., kiedy Salwador napadł na Honduras. Poszło o wynik eliminacji mistrzostw świata w Meksyku.

"SZACHINSZACH" - 1982 "Iran - pisał Kapuściński - była to dwudziesta siódma rewolucja, jaką widziałem w Trzecim Świecie. W dymie i huku zmieniali się władcy, upadały rządy, na fotelach zasiadali nowi ludzie. Ale jedno było niezmienne, niezniszczalne, boję się powiedzieć - wieczne: bezradność".

"HEBAN" - 1998 kronika spotkań z Afryką - odrębnym, złożonym światem, przebogatym kosmosem. Kontynentem, który przez dziesięciolecia był bodaj największą pasją Ryszarda Kapuścińskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji