Artykuły

Warszawa. Kultura bez Konesera?

Czy jest szansa, aby w Warszawie powstało centrum sztuki współczesnej w poprzemysłowej architekturze? Taką funkcję miał pełnić praski Koneser, ale już dziś wiadomo, że kultura nie będzie tam najważniejsza - pisze Anna S. Dębowska w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.

W Europie doskonale wykorzystuje się potencjał starej architektury użytkowej. Adaptuje się na centra kulturalne, np. dawne fabryki (Cable Factory w Helsinkach), stare dworce kolejowe (Stanica Zilina-Zariecie na Słowacji), dawne browary (KulturBrauerei w Berlinie) czy nawet stare frachtowce jak ukraiński A 38 przycumowany na Dunaju w Budapeszcie, w którym prężnie działa niezależny ośrodek kulturalny i społeczny. Ostatnio też w Łodzi, gdzie budynek tkalni na terenie dawnych Zakładów Poznańskiego stanie się siedzibą Muzeum Sztuki, a stuletnia elektrownia pomieści centrum sztuki współczesnej. W Warszawie wyburzono już pomieszczenia na terenie dawnych Browarów Warszawskich na Grzybowskiej, dawne zakłady odzieżowe Cora u zbiegu ulic Terespolskiej i Stanisławowskiej, a niedawno małą fabrykę Fuchsa na Powiślu. Także dawny Dworzec Pocztowy na rogu Chmielnej i Żelaznej. Na centrum sztuki świetnie mógłby się nadawać dawny kompleks fabryczny Norblina na rogu Żelaznej i Prostej czy choćby zakłady Stomil na Grochowie, ale obiekty te nie są własnością miasta - musiałoby ono dopiero je zakupić, a jak pokazuje przykład praskiego Konesera, nie jest chętne do takich inwestycji.

Warszawska Wytwórnia Wódek "Koneser", czyli dawny Polski Monopol Spirytusowy przy Ząbkowskiej, do niedawna własność skarbu państwa, był - wydawałoby się - idealnym miejscem na interdyscyplinarne centrum kultury. Miasto jednak nie przystąpiło w grudniu ubiegłego roku do przetargu na zakup obiektu. Dawną fabrykę nabył Narodowy Fundusz Inwestycyjny "Piast". Biznesmeni z Piasta chcą budynki na terenie Konesera przekształcić w lofty. Choć zamierzają zachować unikatowy charakter tego miejsca, a część zabudowy chcą we współpracy z miastem (obecnie trwają w tej sprawie negocjacje) przeznaczyć na placówki kulturalne, oczywiste jest, że będą się kierować twardym rachunkiem ekonomicznym, a kulturę traktować jako magnes przyciągający potencjalnych nabywców mieszkań. Chyba trudno o sztukę niezależną w takim miejscu? Tym bardziej że na terenie dawnej wytwórni pozostanie spółka Koneser i będzie nadal prowadzić rozlewnię wódki. Jak pogodzić dostawcze TIR-y z działalnością np. teatru czy sali koncertowej.

Nie jest też pewne, czy gdyby Koneser trafił w ręce miasta, centrum sztuki niezależnej rzeczywiście by powstało. Stołeczne Biuro Teatrów i Muzyki opracowało wprawdzie ambitny projekt ośrodka, który skupiałby na terenie dawnej fabryki ważne warszawskie i krajowe środowiska artystyczne, teatry, m.in. kierowany przez Krzysztofa Warlikowskiego, fundacje zajmujące się filmem, designem miejskim i muzyką. Był to jednak wstępny plan przedstawiony na konferencji prasowej Kazimierza Marcinkiewicza tuż przed wyborami samorządowymi jako hasło wyborcze kandydata PiS na prezydenta Warszawy. Poza tym nie wszystkie wzięte pod uwagę w tym projekcie placówki były zainteresowane propozycją ratusza.

Czy miasto jest rzeczywiście najlepszym inwestorem kultury? Np. w Łodzi centra kultury wysokiej powstają z inicjatywy uznanych artystów i biznesmenów, jak choćby wspomniane centrum sztuki współczesnej w dawnej elektrowni, która będzie wspólnym dziełem Davida Lyncha, Andrzeja Walczaka, współwłaściciela Grupy Atlas, i szefa festiwalu Camerimage Marka Żydowicza.

***

O potrzebie Centrum artystycznego mówią:

Joanna Warsza, autorka studium programowego zagospodarowania Konesera na cele kulturalne: - Wydaje mi się, że z historii o Koneserze można wyciągnąć pewien wniosek. Miasto jest w posiadaniu wielu atrakcyjnych, postindustrialnych obiektów i nietypowych powierzchni. Jeżeli brakuje pieniędzy na kupowanie nawet tak niepowtarzalnych nieruchomości jak Koneser, przyjrzyjmy się temu, co jest. Dlaczego nie stworzyć centrum kultury w jakieś miejskiej zajezdni, zabytkowym magazynie, fabryce lub starym dworcu? Za chwilę te obiekty wykupią zagraniczni inwestorzy (np. PZO na Grochowskiej). W tym mieście brakuje progresywnego i charakterystycznego miejsca skupiającego różnorodne warszawskie i polskie środowiska artystyczne. Miejsca, które umożliwi działalność impresaryjną w tańcu, sztuce i muzyce współczesnej. W którym rewitalizacja architektoniczna autentycznie pociągnie za sobą rewitalizację społeczną, działania na rzecz wielokulturowości czy tolerancji. Centrum kultury niezależnej rozumianej maksymalnie szeroko.

Bogna Świątkowska, szefowa Fundacji "Bęc Zmiana": - W Warszawie rzeczywiście nie ma nowoczesnego centrum kulturalnego, które działałoby pod patronatem miasta. Żeby takie miejsce powstało, potrzebna jest nie tylko wizja, fundusze, ale i dobry program. W całej Warszawie istnieje wiele wartościowych obiektów budownictwa XX-wiecznego, które z powodzeniem mogłoby zostać przekształcone w miejsce służące kulturze. Zamiast wykorzystać ten potencjał, pozwala się na ich likwidację. Przykładem wyburzony niedawno budynek Supersamu czy pawilon Chemii na rogu Brackiej i Nowogrodzkiej, świetne potencjalne miejsce kultury, który jednak niedługo spotka ten sam los. Jako odbiorca kultury wolałabym, żeby całe miasto było nasycone instytucjami kultury, niż żeby je zamykać w jednej przestrzeni, w czymś w rodzaju supermarketu sztuki. Na Kreuzbergu czy w najmodniejszych dzielnicach Berlina wschodniego w naturalny i spontaniczny sposób powstają ośrodki mniejsze, przyciągające odbiorców głównie interesującym programem. Moim zdaniem byłoby pożytecznie, gdyby w Warszawie stworzono system wspierania właśnie tego typu inicjatyw, których na szczęście w naszym mieście na brakuje.

Tadeusz Wielecki, dyrektor Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Współczesnej "Warszawska Jesień": - Interdyscyplinarne centrum kultury jest Warszawie bardzo potrzebne, mogłoby pozytywnie wyróżnić stolicę i ożywić ją. Ludzie garną się do kultury, ale trzeba stworzyć im odpowiednie warunki. W takich na pół surowych obiektach jak dawne budynki fabryczne nie obowiązują reguły i rytuały kultury obowiązujące w Filharmonii czy nawet w niektórych elitarnych klubach, jak np. Fabryka Trzciny. Doskonale nadają się do prezentacji nowej sztuki, nowej muzyki, właśnie dlatego, że współgrają z jej eksperymentalnym charakterem. Mają magię, atmosferę, które nie zawsze da się wykreować w nowych budynkach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji