Artykuły

Zdumiewająca precyzja absurdu

"Jak to jest, proszę państwa, że nic się nie dzieje, a wszystko się zdarza?" - pyta w sztuce Sławomira Mrożka kupiec Czelcow. Słowa te niemal idealnie oddają klimat spektaklu "Miłość na Krymie", który w Teatrze Narodowym zrealizował Jerzy Jarocki.

Nie jest to łatwy inscenizacyjnie dramat. Jego akcja dzieje się na przestrzeni osiemdziesięciu lat, w kraju, gdzie historia spuszczona ze smyczy zaczyna wariować, a uwikłani w nią bohaterowie próbują odnaleźć nie tylko sens życia, ale przede wszystkim samych siebie. Dodatkowo autor opatrzył tę tragiczną komedię swoimi słynnymi dziesięcioma przykazaniami co do jej realizacji.

Jarocki, wyswobadzając się z tego gorsetu ograniczeń, m.in. przez wprowadzenie do III aktu postaci Lenina, znalazł się wbrew pozorom niezwykle blisko intencji Mrożka. Pełen absurdalnego humoru spektakl, zbudowany z chirurgiczną precyzją, odkrywa całą prawdę o Rosji. Przy okazji okazuje się, że do Warszawy jest z Moskwy znacznie bliżej niż z Paryża.

Reżyser pracuje z ogromną precyzją. Nie ma tu niepotrzebnych gestów czy przypadkowych spojrzeń. Dlatego potrzebuje tak doskonałego zespołu, jakim jest cała obsada "Miłości na Krymie".

Spektakl składa się z małych etiud w wykonaniu wielkich aktorów, perełek takich jak: scena picia herbaty z samowara, gdzie aktorzy jakby na sygnał najpierw gryzą kostkę cukru, a potem jednocześnie podnoszą filiżanki do ust, jak scena kończąca pierwszy akt, gdy Jerzy Radziwiłłowicz w roli Lenina otwiera słoik konfitur i powoli oblizuje łyżkę, czy cała choreografia ruchów dłoni w wykonaniu Anny Seniuk (Czelcowa) i Janusza Gajosa (Czelcow) - choćby dla tego momentu warto wytrzymać w teatrze ponad trzy godziny.

Jarocki umie też pracować z młodymi aktorami. Ma talent do wyłuskiwania rozwijających się talentów. W "Kosmosie" odkrył Marcina Hycnara, w "Miłości na Krymie" - ubiegłorocznego absolwenta Akademii Teatralnej - Pawła Paprockiego. Ten młody aktor nie odbiega nawet o milimetr od doskonałości jego bardziej doświadczonych partnerów. Zresztą nie mogło być inaczej. W spektaklu takim jak "Miłość na Krymie" wszystko musi chodzić jak w zegarku, abyśmy czuli, że mimo iż niewiele się dzieje, zdarza się wszystko.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji