Artykuły

Patriotyzm w teatrze lalek

"Wicek Warszawiak" w reż. Włodzimierza Fełenczaka w Teatrze im. Andersena w Lublinie. Pisze Grzegorz Józefczuk w Gazecie Wyborczej - Lublin.

Dzieci siedzą wpatrzone w rozległą, wysuniętą w widownię scenę i ani drgną, ani mru mru... A zdarzało się nieraz, że wiercą się i gadają. Co ich tak hipnotyzuje w bajce o... powstaniu warszawskim?

Autor tekstu, klasyk polskiego lalkarstwa Jan Wilkowski (1921-1997) skorzystał z motywów bajki "O Wicku Warszawskim" pióra Kornela Makuszyńskiego, osadzonej pierwotnie w realiach innego pomnikowego wydarzenia - "Cudu nad Wisłą" (zablokowana przez cenzurę próba wystawienia przez Wilkowskiego "Wicka..." w 1969 roku sama w sobie fascynuje; można się z nią zapoznać w druku teatralnym "Akademia Andersena"). Bajkę o powstaniu warszawskim Wilkowski zbudował z kilku planów. Obok tego opartego na realiach historycznych, zdającego sprawę z tragedii Warszawy, wprowadził ciepłą opowieść o wróblach, które nie tylko obserwują świat siadając na pomnikach, ale też rozmawiają z ludźmi i na swój sposób wspomagają powstańców, bo są przecież wróblami warszawskimi. Do tego dodał kolejny plan - w postaci znanych legend. Mianowicie - o polskich diabłach, Borucie i Kusym, którzy przejmują się losem Warszawy, oraz o potężnych, śpiących rycerzach; ci wprawdzie nie ingerują w historyczną rzeczywistość, są jednak formą umitycznienia nadziei na zwycięstwo (ich wejście na scenę to teatralny majstersztyk zapierający dech w piersiach). We wszystkich tych przestrzeniach zarysowany zostaje wyraźny podział na dobro i zło. To, co w jednym planie jest efektem zmowy zaborców albo agresywności hitlerowskich Niemiec, w innym przedstawione zostaje jako eskalacja poczynań Śmierci (znakomity kostium ze wspaniałą maską!), było nie było - najczęstszej bohaterki wszystkich bajek świata. Dzięki tej grze planów, spektakl w reżyserii Włodzimierza Fełenczaka widz zależnie od tego, czy jest widzem małym czy dużym, dorosłym, odbiera zapewne nieco inaczej.

Siłą spektaklu jest jego wizyjność i dynamika (aż szumi, jak aktorzy brykają po scenie). Teatr pulsuje energią i ruchem: rozsuwają się jakieś zasłony, na wieżach widać cienie sylwetek, gra skrzypek, migają klatki wyświetlanego filmu, z mroków i dymów wyłaniają się straszne maski, po scenie wirują wróble i straszą z niej wojenne machiny, nagle słychać strzały... Nic tu z psychologii, ani z gdybań, czy krwawo stłumione powstanie było zrywem z sensem czy bez. Rzecz jest prosta: chodzi o Polskę i jej stolicę - symbol państwa i narodu, o to, co znaczą znane nam słowa na sztandarze - "Bóg, Honor, Ojczyzna". Zwykło się o tym mówić raczej na akademiach i wieczornicach. Takiej stylistyki Włodzimierz Fełenczak uniknął, aby przypomnieć o lekcjach, jakie daje nam historia.

Brawa dla Konrada Biela (Wicek), a specjalne dla aktorki, która dzień przed premierą złamała nogą. Na scenie gra w gustownym gipsie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji