Artykuły

Rywale w trzech wersjach

Trzyczęściowy spektakl baletowo-operowy pt. Mozart i Salieri, wystawiony na scenie kameralnej TW, wieńczy obchody Roku Mozarta w Teatrze Wielkim w Warszawie. Powiedzmy — wieńczy symbolicznie. Wszak w Roku Mozarta, poza odkurzeniem po latach Wesela Figara, nie uczyniono więcej dla uczczenia geniusza z Salzburga. W trzy miesiące po zakończeniu światowych obchodów mozartowskich taki gest pod adresem kompozytora wszechczasów wydaje się co najwyżej konwencjonalny.

Sięgnięto po jednoaktówkę Mozart i Salieri Mikołaja Rimskiego-Korsakowa, dzieło nie wznawiane w Warszawie od roku 1928. I słusznie. Libretto utworu wg dramatu Aleksandra Puszkina, dziś, gdy tak wielu z nas widziało w kinach lub teatrze Amadeusza, wydaje się ze szczętem zwietrzałe. Nawiązuje ono do legendy o otruciu Mozarta przez włoskiego kompozytora Salieriego. Demoniczny Antonio w warszawskiej inscenizacji czyni to zresztą na naszych oczach!

Trzeba przyznać, że dzięki kreacji aktorskiej Andrzeja Hiolskiego, zazdrosny do obłędu Salieri truje rywala nadzwyczaj sugestywnie.

Mozart i Salieri Rimskiego-Korsakowa, dziełko nie najwyższych lotów muzycznych, daje jednakże pole do popisu wokalnego obu tytułowym bohaterom. Andrzej Hiolski urzeka jak zawsze barwą swego barytonu, szlachetnością i ekspresją głosu, którym potrafi wyśpiewać i wypowiedzieć wszystko. Nawet słowa tekstu. Krzysztof Szmyt grał i śpiewał partię Mozarta w sposób naturalny, świetny scenicznie.

Na tym koniec pochwał. Anemicznie brzmiąca nieprecyzyjna orkiestra oraz niezbyt udane dekoracje nie przysłużyły się operze.

Na pewno mocniejszą stroną spektaklu są dwa jednoaktowe balety. Ich wprowadzenie na scenę zawdzięczamy zapewne nawiązaniu do treści jednoaktówki Rimskiego-Korsakowa. Kanwą muzyczną obu baletów są bowiem utwory Mozarta i Salierego.

Kaprys losu do muzyki Salieriego, ze scenografią Jacka Majewskiego zrealizowała Zofia Rudnicka. Świetna partia jednej z Muz: zwiewnej, wdzięcznej, uśmiechniętej Ewy Głowackiej!

Tanecznym i plastycznym blaskiem zalśniła także druga pozycja baletowa: Synowie harmonii do Symfonii g-moll Mozarta, w układzie Artura Żymełki. Tutaj orkiestra pod batutą Pawła Przytockiego ocknęła się z letargu. A może uskrzydlił ją Wolfgang Amadeusz?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji