Artykuły

W przededniu przedstawienia

Sztuka angielskiego pisarza Willy Russella Educating Rita była i jest jednym z większych sukcesów teatralnych – w znaczeniu popularności i kasowości. Obiegła cały świat. W Londynie mieliśmy okazję widzieć ją w teatrze i w filmie z doskonałymi Julie Walters i Michael Cane. Przetłumaczona na polski grana jest z przerwami w Warszawie od 1984 r. Rolę Rity gra Krystyna Janda, profesora Franka – Tadeusz Borowski.

Jest to zręcznie skonstruowana sztuka o bardzo dobrym, nośnym dialogu. Jeśli chodzi o treść i pomysł – to nic nowego na świecie. Jest to powtórzona koncepcja (w zmienionych realiach) słynnego „musicalu” My Fair Lady, który oparty był na Pigmalionie G.B. Shawa, a ten znowu wziął koncepcję do tej jednej ze swoich najlepszych sztuk z greckiej mitologii – legendy, w której rzeźbiarz Pigmalion zakochał się w stworzonym przez siebie posągu Galatei, ożywionym na jego prośbę przez Afrodytę.

A więc mamy i tu młodą dziewczynę – z tzw. „lower classes”, prymitywną ignorantką, nieznającą ani literatury, ani prawideł estetyki i „dobrego tonu”. Jest jednak w niej tęsknota za literaturą, za dobrym smakiem. Znajduje nauczyciela, który w ten piękny i obiecujący kruszec wlewa umiejętność właściwego rozumienia najbardziej skomplikowanych prawideł estetyki i niuansów filozoficzno-literackich. W krótkim czasie prymitywna, acz oryginalnie myśląca fryzjerka – staje się sofisticated czytelniczką najbardziej wyrafinowanej poezji i prozy. Aż dziwne, że w takim krótkim czasie – bo sądząc z akcji ten seans pigmalioński odbywa się w czasie jednego semestru uniwersyteckiego – zdążyła tyle się nauczyć i tak zgłębić arkana myśli najtrudniejszych pisarzy i myślicieli. Oczywiście, oprócz procesu edukacyjnego zawiązuje się i wątek erotyczny. Profesor Frank zakochuje się w swojej pięknej Galatei, a im ona bardziej dorównuje mu intelektualnie – tym bardziej oddala się od niego emocjonalnie. A on – im bardziej ona mu umyka – tym bardziej chciałby zatrzymać to przez siebie wymodelowane myślowo i fizycznie (bo Rita nauczyła się również estetycznie ubierać i zachowywać) dzieło. Nie uda mu się to. Jedyna jego pociecha – w chowanej wśród książek butelce whisky.

Widziałam to przedstawienie dwa lata temu w Warszawie. Było chyba lepsze niż to, które widziałam w Londynie. Janda – jako Rita – porywała temperamentem, żywiołowością, niezmierzoną siłą humoru. Tchu brakło, gdy się na nią patrzyło. Konsekwentnie zarysowała metamorfozę swojej osobowości. Emanowała wdziękiem, który pokrywał najbardziej nawet wulgarne zwroty używane przez ludzi, którzy dla wyrażenia wielu uczuć i emocji mają tylko jedno słowo – po angielsku zwane „fourletter word”. Po polsku ma ono pięć, ale choć powtarzane wiele razy – podawane przez Jandę jest z takim wdziękiem, że nie zrażało nawet najbardziej wrażliwych uszu.

Tadeusz Borowski, który grał profesora Franka, rzeźbiarza tej nowej osobowości Rity – był doskonałym tłem dla żywiołowej Jandy. Spokojny, „niedźwiedziowaty”, upijający się prawie niepostrzeżenie – budził sympatię, a w końcowych scenach sztuki – czułość i współczucie. Bardzo ładnie i subtelnie przekazywał swe rosnące uczucie dla stworzonej przez siebie nowej Rity – Galatei.

To porywające przedstawienie sprowadza teraz z Warszawy Urszula Święcicka i daje polskiej publiczności w Londynie możność zobaczenia najpopularniejszej dziś „gwiazdy” Warszawy – Krystyny Jandy – tak zupełnie innej, dla znających ją tylko z słynnych filmów Wajdy Człowiek z marmuruCzłowiek z żelaza. Przedstawienie to grane będzie w teatrze POSK-u. Premiera 3. kwietnia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji