Artykuły

Gombrowicz i morska bryza

"Trans-Atlantyk" w reż. Waldemara Śmigasiewicza na Scenie Letniej Teatru Miejskiego w Gdyni. Pisze Janusz R. Kowalczyk w Rzeczpospolitej.

Od kilku sezonów Teatr Miejski w Gdyni daje w lipcu i sierpniu premiery na Scenie Letniej, usytuowanej na plaży przy molo w Orłowie. Scena ta nie uznaje taryfy ulgowej zamiast błahych komedyjek i fars preferuje utwory Szekspira, Czechowa czy patrona gdyńskiego teatru, Witolda Gombrowicza.

Tym razem okazja ku temu szczególna, bo 4 sierpnia przypada stulecie urodzin autora Trans-Atlantyku. Adaptację tej właśnie powieści - na otwarcie imprez urodzinowego tygodnia przygotował Waldemar Śmigasiewicz. Reżyser, który w wystawianiu Gombrowicza nie ma dziś sobie równych. W gdyńskiej interpretacji tekstu niebagatelną rolę odegrało naturalne otoczenie miejsca inscenizacji: piasek plaży, morska bryza, szum fal, krzyki mew, a nawet terkot silnika przelatującego nieopodal paralotniarza. A już widok księżyca w pełni, przeglądającego się w bałtyckich falach, dosłownie zapierał dech w piersi. Nie były to wrażenia jedynie czysto estetyczne. Kiedy w tekście była mowa o wojennej zawierusze i odcięciu bohaterów od kraju, wystarczyło, że postacie siedzące w piaskach plaży spoglądały ponad morskie fale, by widz odczuł ucisk w gardle. Równie mocny efekt bez owej naturalnej scenografii wydaje się nie do osiągnięcia.

Śmigasiewicz ma niezwykłą zdolność. W swoich Gombrowiczowskich przedstawieniach - bez względu na zespół, z którym akurat pracuje - umie tak poprowadzić aktorów, że grają jak z nut. To niezwykłe, że grzęznące w piasku orłowskiej plaży nogi nie przeszkadzały wykonawcom poruszać się w doskonale wyćwiczonym tempie muzyczno-rytmicznych przebiegów.

Zaletą Trans-Atlantyku wyreżyserowanego przez Waldemara Śmigasiewicza jest perfekcyjna gra całego zespołu.

Starannie zakomponowane sceny, zarówno kameralne, jak i z udziałem kilkunastu postaci - niekiedy na trzech planach gry - płynnie przechodziły jedna w drugą. Spontaniczność i żywiołowość gry pozwoliły szybko zapomnieć, że aktorzy posługują się mikroportami - w tych warunkach jednak niezbędnymi.

Perfekcja gry całego zespołu sprawiła, że poniecham opisu poszczególnych ról, gdyż trzeba by wymienić nazwiska wszystkich aktorów. Nie sposób jednak nie wspomnieć dwóch, dla których udział w tej premierze był jednocześnie jubileuszem pracy twórczej. 45-lecie pracy na scenie obchodził Stefan Iżyłowski, z niezrównanym wdziękiem i poczuciem humoru interpretujący postać Gonzala; natomiast 40-lecie - Andrzej Richter w roli lekko demonicznego Rachmistrza. Trans-Atlantyk szczęśliwie dobił do gdyńskiego brzegu, dając poczucie, że nie każde rocznicowe przedstawienie musi być uroczystym odfajkowaniem jubileuszu pisarza, którego twórczości czas zdaje się nie imać. Przeciwnie, umiejętnie odczytana jest dzisiejszym Polakom niezbędna - jak zwierciadło, w którym szczególnie wyraziście rysują się nasze nie zawsze najmilsze narodowe cechy, fobie czy manie. Waldemar Śmigasiewicz podsuwa nam to Gombrowiczowskie lustro. I ręka mu nawet nie drgnie, żeby łatwiej nam się było przejrzeć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji