Artykuły

Przejmująca droga nawrócenia

"Oskar i pani Róża" w reż. Grzegorza Kempinsky'ego z Teatru Śląskiego w Katowicach, gościnnie w w Teatrze Rampa w Warszawie. Pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w Naszym Dzienniku.

Niedawno znajoma powiedziała mi, że swego sześcioletniego syna utrzymuje w niewiedzy na temat śmierci swojej matki, czyli jego babci. Pogrzeb odbył się już jakiś czas temu, wcześniej babcia była chora i przebywała w szpitalu. Przez cały ten okres chłopiec nie wiedział, że babcia jest śmiertelnie chora. No i nie wie, że już nie żyje. Był z nią emocjonalnie związany, może nawet bardziej aniżeli z rodzicami, bo to ona go rozpieszczała, ona pokazywała i wyjaśniała temu małemu człowiekowi otaczający go świat, ona spędzała z nim najwięcej czasu, bo rodzice "rozwijali się" zawodowo i całe dnie spędzali w pracy. Kiedy zachorowała i znalazła się w szpitalu, czekała na odwiedziny ukochanego wnuczka, ale jego matka uznała, że dziecko nie powinno odwiedzać babci, bo to byłoby dla niego stresujące.

Piszę o tym szokującym zdarzeniu, bo wcale nie jest ono odosobnione. A swoje źródło ma w silnie dziś propagowanym przez środowiska liberalne hedonistycznym modelu życia nastawionym na konsumpcjonizm, na hołdowanie wyłącznie przyjemnościom przy braku jakichkolwiek zobowiązań, co prowadzi do dogmatyzacji fałszu w obrazie świata i człowieka. Oczywiście, w tak wykreowanej modzie na tego typu styl życia nie ma miejsca na mówienie o chorobie, cierpieniu i śmierci. To temat tabu, a w pewnych środowiskach wręcz nietaktem jest mówienie o tym.

Ideologia konsumpcji za pomocą podporządkowanych sobie mediów wykreowała sztuczny, przeczący naturalnemu porządkowi obraz świata, zdominowany przez kult biologicznej witalności. Stąd praca, biznes itd. tylko dla młodych. Można powiedzieć, że mamy do czynienia ze swego rodzaju totalitaryzmem młodości. Za sprawą odpowiedniego lobbingu w mediach zapanował dziś, jak ktoś słusznie określił, szowinizm młodości. Starość stała się niemedialna, bo ekonomicznie "nierynkowa". A wszystko przecież ma być poddane dyktatowi rynku. W tym także kultura, sztuka mająca przecież swój ogromny udział w kreowaniu wzorów zachowań, stylu życia, hierarchii wartości. Herling-Grudziński nazwał kiedyś to zjawisko juwenalizacją kultury.

Wszystko to ma swoje źródło w odrzuceniu przez środowiska lobbujące na rzecz nieograniczonej wolności - chrześcijańskiego obrazu człowieka z jego podmiotowością, z całą sferą jego duchowości, jako istoty człowieczeństwa.

A skoro nieograniczona wolność, to i relatywizacja porządku moralnego, etycznego. Mówiąc krótko: świat bez Boga - co prowadzi do kryzysu duchowości, do wygenerowania społeczeństwa unifikacyjnego, społeczeństwa zdezorientowanego co do hierarchii wartości. No bo skoro wszystko podlega relatywizmowi i nie ma żadnych stałych punktów odniesienia...

W tym kontekście poruszanie tematyki mówiącej o wartościach podstawowych, o życiu i przemijaniu w wymiarze eschatologicznym, o dochodzeniu do wiary, o znajdowaniu drogi prowadzącej do Boga staje się niezbędne jak powietrze. Nie rozumiem więc, dlaczego teatr tak rzadko sięga dziś w te rejony. Czyżby z obawy przed brakiem frekwencji? Nie sądzę. Podjęcie tak głębokiego i jakże istotnego tematu dla współczesnego człowieka, nierzadko zagubionego przez narzucane mu przez media rozmaite fałszywe ideologie, zawsze budzić będzie wielkie zainteresowanie widowni. Nawet kiedy przedstawienie nie osiągnie tego najwyższego pułapu artystycznego. Tak jest w przypadku "Oskara i Pani Róży", spektaklu wyreżyserowanego przez Grzegorza Kempinsky'ego na podstawie bestsellerowej książki Erica-Emanuela Schmitta z roku 2004. Spektakl wystawiony przez Teatr Śląski w Katowicach miał już swoją premierę spory czas temu, a przedstawienie wciąż cieszy się zainteresowaniem widowni.

Porównywanie przedstawienia do literackiego pierwowzoru nie ma sensu, przedstawienie jest bytem autonomicznym i musi samo się obronić. Ponadto adaptacja teatralna jest ukierunkowana na to, co autor adaptacji - w tym przypadku Grzegorz Kempinsky - chce przede wszystkim zaakcentować. W warstwie fabularnej jest to przejmująca opowieść o dziesięcioletnim Oskarze, który jest chory na białaczkę. Po nieudanej operacji przeszczepu szpiku pozostało mu 12 dni życia, które spędza w szpitalu. Rodzice, porażeni tą informacją, najchętniej unikają spotkania z synem. Można by ironicznie powiedzieć: odwiedzanie syna w szpitalu sprawia im zbyt duży stres, więc robią to niejako z przymusu i jak najrzadziej. Wypisz, wymaluj casus mojej koleżanki wspomniany wyżej.

Jedyną osobą, która naprawdę się nim opiekuje, jest wolontariuszka - pani Róża. To za jej namową Oskar pisze codziennie listy do Pana Boga, choć początkowo nie akceptuje tego, bo jest niewierzący. Powoli jednak przekonuje się i coraz bardziej pragnie kontaktu z Bogiem, dialoguje z Nim, zadaje Mu pytania, czasem dyskutuje, potrafi też podziękować. To dopiero tutaj, na szpitalnym łóżku, doświadczył nawrócenia i poznał Pana Boga. Nie miał wcześniej takiej okazji, wychowywał się w domu rodziców niewierzących, wręcz kpiących z wiary. Ale to doświadczenie wiary napawa go takim szczęściem, że tego samego pragnie dla rodziców, którym, jak widać, przebaczył. W swoich ostatnich słowach skierowanych do Pana Boga mówi: "Czułem jak bierzesz mnie za rękę i wprowadzasz w sam środek Tajemnicy. Czy mógłbyś to zrobić jeszcze raz? Dla moich rodziców. Chyba już umieram".

Rolę Oskara gra Marek Rachoń. Niepotrzebnie w pierwszej części spektaklu obdarza swojego bohatera aż taką nadaktywnością, co umniejsza wiarygodność postaci znajdującej się w tej szczególnej sytuacji. O wiele lepsza jest część druga, kiedy aktor w większym skupieniu wewnętrznym i skromniejszymi środkami prowadzi rolę. Natomiast Alina Chechelska znajduje właściwą drogę aktorskiego partnerstwa z Markiem Rachoniem pod warunkiem, że gra panią Różę, a nie wszystkie pozostałe postaci. Ale ten błąd wynika już z koncepcji reżysera. Natomiast niewymownie piękny i wzruszający jest prolog oraz epilog spektaklu zagrany w konwencji pewnego odrealnienia sytuacji i nadania jej wymiaru metafizycznego. Sceny te ukazują Oskara powoli odchodzącego ku światłu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji