Artykuły

Trans-Atlantyk na Bałtyku

"Trans-Atlantyk" w reż. Waldemara Śmigasiewicza w Teatrze Miejskim w Gdyni. Spektakl grany na Scenie Letniej recenzuje Katarzyna Fryc.

Nigdy nie podejrzewałam, że Trans-Atlantyk Witolda Gombrowicza to tak zabawna komedia... I że tak łatwo przekłada się na język teatru.

Tego, że przekłada się doskonale, doświadczyliśmy podczas czwartkowej premiery. Reżyser Waldemar Śmigasiewicz z zespołem gdyńskiego Teatru Miejskiego im. W. Gombrowicza wystawił Trans-Atlantyk na orłowskiej Scenie Letniej. (Gdyby chcieć być dosłownym, sformułowanieScena Letnia w tym przypadku jest nadużyciem, bo żadnej sceny nie ma - jest plażowy piasek, który doskonale ją zastępuje). Z piasku aktorzy wygrzebują poszczególne rekwizyty: telefon, książki z biblioteki Gonzala, łopatę... Czego dusza zapragnie.

W podobnie nietuzinkowy sposób rozwiązana jest kwestia scenografii autorstwa Macieja Preyera, której... nie ma prawie w ogóle. Jest tylko rozkładana drewniana skrzynia pełniąca rolę i tła, i kulis, która w dodatku o własnych nogach przybliża się do widowni.

Na drugi koniec świata

W takiej przedziwnej, absurdalnej przestrzeni reżyser osadził groteskową rzeczywistość Trans-Atlantyku. Przed oczami widza toczy się opowieść o Polaku (Rafał Kowal w roli Witolda Gombrowicza), który ucieka z kraju na drugą półkulę. Miejsce, gdzie został wyrzucony na ląd, okazuje się jeszcze bardziej polskie niż opuszczona ojczyzna. Czy w nowym świecie, skądinąd dobrze mu znanym, odnajdzie miejsce dla siebie? Jaką rolę przypisze sam sobie, a jaką gębę przyprawią mu rodacy na obczyźnie? Stanie z boku czy wda się w dyskurs o prawdziwie narodowej tradycji i wartościach?

Z mitem się rozprawię

Śmigasiewicz - nie tylko reżyser przedstawienia, ale także autor adaptacji powieści na potrzeby teatru - oparł się głównie na wątkach autobiograficznych Gombrowicza i na ich podstawie zbudował własną opowieść. I choć zapewniał przed premierą, że bardziej niż identyfikacja zastanej na obczyźnie społeczności z Polonią interesuje go uniwersalny wymiar problemu odosobnienia w grupie, nie sposób nie odczytywać gdyńskiej inscenizacji Trans-Atlantyku jako Gombrowiczowskiego rozrachunku z mitem Polski i Polaków. Ojczyzny widzianej wielowymiarowo - z mickiewiczowskim toposem patrioty, ale i fredrowskiego szlachciury, także karierowicza, cwaniaka i konformisty z filmów Barei.

A nade wszystko oglądanej w krzywym zwierciadle, które zdeformuje każdy kształt. Jeśli orzeł - to odgniatany w piasku ciałem hedonisty-homoseksualisty Gonzala (wyśmienity Stefan Iżyłowski obchodzący 45-lecie pracy na scenie); jeśli honorowy pojedynek - to między zdeprawowanym Gonzalem a Ojcem (Eugeniusz Kujawski) broniącym czci swego syna. Do tego młody patriota (Wojciech Chorąży) nieustannie ćwiczy gotowość bojową z plecakiem i maską przeciwgazową.

To jest o mnie i o Tobie

Dziwny jest ten świat Gombrowiczowskiej Polonii, który zastaliśmy na plaży w Orłowie w ciekawej i wartej uwagi inscenizacji Śmigasiewicza. Pełnymi garściami czerpie z sielankowego Pana Tadeusza (także z muzyki Wojciecha Kilara do adaptacji epopei), humoru Zemsty, chwilami moralizuje jak Wesele. Ale przede wszystkim natrząsa się. Z wszystkich i wszystkiego. A dzięki temu zabiegowi widz zanurza się w tę historię i odczytuje jak własną. Bo któż z nas choć raz nie poczuł się obco wśród swoich?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji