Artykuły

Przeciwko baśni

Niezależnie od zmian, jakie zachodzą we współczesnym świecie, baśnie pozostają dla dzieci jednakowo ważne. Potrafią ich słuchać z uwagą i skupieniem. Następujące po sobie obrazy baśniowe porządkują świat i pomagają dziecku go rozpoznać, przeżyć jako dobre doświadczenie. Dzieje się tak dzięki istnieniu Dobra i Zła, ich konfrontacji, w której Dobro zwycięża. Wiadomo, że wilk nie jest tu realnym zwierzęciem, a jedynie obrazem Zła.

Choć postacie spotykają na swej drodze różne przeszkody i wpadają w tarapaty – wyprowadzone do lasu, zamknięte w wieży, zamienione w żabę – wraz z pojawieniem się dobrej wróżki, królewny czy królewicza w końcu ich życie się odmienia. Cierpliwość, dobroć, miłość, skromność zostają nagrodzone. Wskutek identyfikacji z bohaterami – ich uczuciami, stanami emocjonalnymi, dziecko ma możliwość poczuć się silniejsze, bezpieczniejsze, pokrzepione. Droga, jaką przechodzą bohaterowie – od problemów i cierpień przez przygody po otrzymaną pomoc i szczęśliwe zakończenie – jest także ścieżką rozwoju, indywidualności dziecka. Prosty schemat obecny w baśni, a także jej rytm odsłania zapisaną tu pierwotną, ludową mądrość, kosmiczną prawdę związaną z dziejami ludzkości. Tajemnicze, nastrojowe i piękne obrazy odwołują się zaś do głębokich uczuć i przeżyć. W opowiadaniu baśni nie chodzi więc tylko o pobudzanie dziecięcej wyobraźni (choć ona oczywiście także znajduje tu pożywkę), ale o coś znacznie ważniejszego.

Jeśli teatr decyduje się wziąć na siebie rolę opowiadacza, musi czynić to ostrożnie, z wrażliwością, rozumiejąc i wyczuwając istotę baśni, tak by nie przeszkadzać w jej oddziaływaniu, nie zakłócać przesłania i moralnego sensu.

Grzechem wielu inscenizacji baśniowych opowiadań w teatrze jest dzisiaj ich nachalne uwspółcześnianie. Nie zwracając uwagi na ich integralną całość, reżyserzy (często przy udziale dramaturgów) próbują racjonalizować i adaptować baśnie, legendy czy mity w oparciu o własne, dość dowolne, by tak to określić, skojarzenia i odniesienia do realiów świata wokół. Dostosowują tym samym baśń do, jak im się wydaje, potrzeb współczesnego młodego odbiorcy – dzieci „telewizyjnych” i „komputerowych” – pozornie niezdolnych zachwycić się baśniowym poematem, a jedynie docenić jego „preparację” i rozumowe objaśnienia. Owo mylne przekonanie, że dziecku obce są wrażenia zmysłowe, przeczucia, ów stan nieuświadomionego zaczarowania, za to bliska percepcja intelektualna, towarzyszy, jak się wydaje, wielu twórcom.

Przykładem „dekonstrukcji” wymierzonej przeciwko baśni i jej założeniom jest muzyczny spektakl Śpiąca królewna wg braci Grimm w Teatrze Guliwer. Brakuje w nim podstawowego rozróżnienia na Dobro i Zło – wróżki Dobre, zaledwie dwie z dwunastu, służą Złej, ta z kolei okazuje się ostatecznie nie całkiem Zła – łagodnieje z czasem (wszystkie w wyzywających, kolorowych perukach na głowach, ubrane w czarne rockowe kurtki). Wrzeciono, nie wiadomo czemu, zastąpione zostaje igłami, kolcami, nożyczkami, nożami itp. Tym samym magiczny przedmiot „rozmienia się na drobne”. Z królewskiej pary reżyser czyni krótkowzrocznych i nadopiekuńczych rodziców, którzy w obawie przez skaleczeniem (równoznacznym z przepowiedzianą śmiercią córki) zamykają dziecko w pałacu, unieszczęśliwiając je. Tak poprowadzona narracja doprowadza do absurdalnej kulminacji, w której królewna na przekór rodzicom, chcąc doświadczyć „prawdziwego” życia i przekonać się na własnej skórze o sprawczej mocy proroctwa, popełnia na oczach zgromadzonych samobójstwo (!). Świadomie dotyka kolca róży, którą dostaje od chłopca w ogrodzie. Zapada w stuletni sen, z którego wybudza ją nie królewicz, lecz zwykły chłopak w T-shircie i glanach (wnuczek tamtego sprzed stu lat) – przedstawiciel zmian i innej epoki: z autami, samolotami, rakietami i zanieczyszczonym powietrzem. Przedstawienie rozgrywane jest w niemal pustej przestrzeni (co akurat jest atutem), znaczonej zmieniającym się światłem horyzontu i pojedynczymi rekwizytami.

Wyśpiewana „własnymi słowami”, w agresywny sposób, bajka, utrzymana w rytmie hip-hopu, rocka, bluesa, reggae, wprowadza zamęt i dezorientację. Nie nazywam tego postmodernistycznym eklektyzmem, a raczej zamachem na baśń – zakrzyczaną, pozbawioną porządku, odświętności, cudowności…

A jeśli ktoś sądzi, że dzieciom się to podoba – wystarczy przysłuchać się ich rozmowom podczas przerwy…

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji