Artykuły

Centrum Sztuki wg Mądzika

- Nie zamierzam w Starym Teatrze eksponować siebie. Chcę pokazywać szeroko rozumiany teatr. Znajdą tu miejsce klasyczne formy teatru, monodramy, teatr tańca, pantomima i kameralne formy operowe. Nie zabraknie spotkań z ludźmi teatru, literatury, poezji i plastyki. Zabiegałbym o najbardziej znaczące nazwiska, autorytety i osobowości - z Leszkiem Mądzikiem, który chce w Starym Teatrze otworzyć Międzynarodowe Centrum Sztuki, rozmawia Waldemar Sulisz z Dziennika Wschodniego.

Co stało się 40 lat temu?

- Po skończeniu Liceum Plastycznego w Kielcach przyjechałem do Lublina, żeby zdawać na historię sztuki. Wziąłem pod pachę obrazy, które wtedy malowałem. Komisja otworzyła przede mną album i poleciła mi zanalizować jakiś obraz. Spojrzałem i wybiegłem z sali. Za chwilę na stole położyłem moją interpretację średniowiecznego malowidła. Oni oniemieli, ja zdałem..

Tak zaczęła się era Mądzika w Lublinie?

- Zacząłem robić teatr.

- Spodziewał się pan, że 40 lat później nazwisko Mądzik znajdzie się w najpoważniejszych encyklopediach, wymienione obok Grotowskiego, Kantora czy Wajdy?

- Tak się szczęśliwe ułożyło. Ale trudno mi siebie chwalić.

Wróćmy do początków teatru i niezwykłego seansu, który zdarzył się w kinie Staromiejskim w zabytkowym budynku teatru przy Jezuickiej.

- Bardzo lubiłem tam chodzić. Bo niby to było kino, a w środku były loże, kolumny, balkony i żyrandol. No i zobaczyłem film "Kobieta diabeł". Urzekła mnie muzyka. Tak bardzo, że za człowiekiem, który przywiózł taśmę, pojechałem do Radomia. Zdobyłem nagranie, a muzyka ze Staromiejskiego kina pojawiła się w moim pierwszym spektaklu "Ecce homo".

Teatr Mądzika zaczął się na Jezuickiej?

- Coś w tym jest...

Co jeszcze pamięta pan ze Staromiejskiego?

- Nieuchwytny klimat przedwojennego teatrzyku. Wówczas żyli jeszcze jego właściciele, któryś z nich siedział w kasie. Ja zawsze siadałem w loży, chowałem się za kolumną, gdzie było pełno zakamarków. Wieczorem kino wyglądało jak z bajki. I jeszcze te tajemnicze maski na frontonie.

Ten teatr ma wiele tajemnic. Ale ma też pecha. Zabrano go właścicielom w 1944 roku, wywłaszczono, potem dano kino w ajencję, podczas remontu skuto zabytkowe freski, pamiątki po teatrze wywrotkami wywieziono na śmieci. Stał opuszczony, podpalony. Dopiero teraz doczekał nadziei na remont. Nie boi się pan złej passy?

- Wierzę, że szczęśliwie ją przerwę. Przy pomocy Opatrzności, która nade mną czuwa, udało mi się stworzyć teatr rozpoznawalny w świecie. Galeria Sztuki Sceny Plastycznej KUL na Złotej w zabytkowych wnętrzach ma się dobrze. Udało mi się założyć w Kielcach Muzeum Sztuki Sakralnej. Teraz przyszedł czas, żeby spłacić dług Lublinowi.

Złożył pan projekt otwarcia w zabytkowym budynku Starego Teatru Międzynarodowego Centrum Sztuki. A co ze Sceną Plastyczną na KUL?

- Jedno nie wyklucza drugiego. Nigdy nie zostawię mojego teatru na uniwersytecie. Z drugiej strony nie zamierzam w Starym Teatrze eksponować siebie.

To co tam chce pan robić?

- Pokazywać szeroko rozumiany teatr. Znajdą tu miejsce klasyczne formy teatru, monodramy, teatr tańca, pantomima i kameralne formy operowe. Nie zabraknie spotkań z ludźmi teatru, literatury, poezji i plastyki. Zabiegałbym o najbardziej znaczące nazwiska, autorytety i osobowości. W centrum organizowane byłyby również kameralne wystawy prezentujące twórczość indywidualnych artystów bądź teatrów (ekspozycje makiet scenograficznych, projektów kostiumów). Zadbałbym również o gromadzenie taśmoteki umożliwiającej projekcje filmów z zapisami spektakli, prób i biografii artystów.

A co z gwiazdami?

- Mam dla swojego pomysłu życzliwość Jana Englerta i wielu znakomitych aktorów, którzy z chęcią przyjmą moje zaproszenie. Rozmawiałem też z Mikołajem Góreckim. Przyjedzie.

Robi pan nowoczesny teatr, teraz chce wejść do zabytkowej perełki?

- Która musi zostać perełką. Wysmakowanym miejscem, do którego trzeba przyjść w czarnym garniturze czy eleganckiej sukni. Na teatralny wieczór. I zostać na dłużej. Na spotkaniu, rozmowie, wystawie.

Jak udało się panu zdobyć dla swojego pomysłu życzliwość artystów z Polski i Europy?

- Mam 62 lata. I swoje autorytety. Ludzi, którym wierzę i ufam. Powiedziałem im o tym, że chcę resztę swojego życia oddać dla Starego Teatru. Może to brzmi patetycznie, ale tak to czuję.

Komu najpierw pan powiedział?

- Krystynie Zachwatowicz i Andrzejowi Wajdzie: W liście poparcia napisali, że daję pewność odbudowy i właściwego zagospodarowania tego teatru.

Kto jeszcze jest za?

-W przygotowaniu projektu Międzynarodowego Centrum Sztuki konsultowałem się z Eugenio Barbą, który prowadzi podobny ośrodek w Danii. Napisał mi, że moja osoba daje nadzieję, że program Starego Teatru będzie ważny dla Lublina i sztuki europejskiej. Mam życzliwość Ośrodka Badań Twórczości Jerzego Grotowskiego we Wrocławiu. Ale najbardziej cieszę się z tego, co napisała mi Jana Pilatova z Akademii Teatralnej w Pradze.

co napisała?

- "Czasy są trudne, uwodziciele najróżniejszego gatunku kuszą konsumpcyjnymi atrakcjami, że aż strach. Trzeba stwarzać przeciwwagę tym przynętom".

No właśnie: jest już pomysł na teatr impresaryjny zgłoszony przez artystów z Centrum Kultury w Lublinie?

- Wydaje mi się, że Stary Teatr zasługuje na coś więcej niż impresariat. W każdym mieście w Polsce działa jakiś impresariat. Lepszy lub gorszy. A Stary Teatr jest tylko jeden.

Ma pan 62 lata. Nie za późno na kolejną przygodę?

- Tadeusz Kantor zrobił najlepsze spektakle po sześćdziesiątce. Józef Szajna ma dużo więcej i pokazuje wystawy. Ale na poważnie: Jestem w taki punkcie swojego życia, że zaczyna mi najbardziej smakować. Trochę zwalniam, żyję uważniej, mniej się spieszę. Stary Teatr może być dla mnie dobrą, szczęśliwą przystanią.

Na zdjęciu: wnętrze Teatru Starego dzisiaj.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji