Artykuły

Klasyka najlepiej broni się sama

"Sejm kobiet" w reż. Mikołaja Grabowskiego w Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Janusz R. Kowalczyk w Rzeczpospolitej.

Komedia Arystofanesa jest prosta, niekiedy dosadna, nie stroni od wulgaryzmów

Mikołaj Grabowski wystawił w Starym Teatrze w Krakowie uwspółcześnioną wersję komedii "Sejm kobiet", inaugurując przegląd re_wizje/antyk spłyceniem wymowy dzieła Arystofanesa

To, że kobiety przejmujące ster rządów w państwie zamiast w chitonach paradowały w garniturach, a część akcji rozgrywała się - jak to w teatrze - na ekranie, byłoby od biedy do przyjęcia. Jednak nie aż tak zdecydowane ingerencje w treść. Wtręty z książki "Płeć i charakter" Ottona Weiningera rozbijały rytmiczne, poetyckie frazy klasycznego oryginału na rzecz populistycznej, lewackiej z ducha agitki.

Komedia Arystofanesa jest prosta, niekiedy dosadna, nie stroni od wulgaryzmów ani obscenów. Wtłaczanie w nią na siłę mętnych, jakże modnych wywodów o erotycznym spełnieniu w obrębie własnej płci albo snucie "odkrywczych" analogii między politykami a kurwami zwyczajnie się nie opłaciło. Wdarł się dęty banał, śmiertelnie nudny, budzący uśmiech politowania.

A przecież Mikołaj Grabowski nadal potrafi być cierpko ironiczny, jak w przyjętym huraganowym śmiechem stwierdzeniu: "Śpiewać nie umie, a chce rządzić państwem". W oryginale krytykowany osobnik nie umiał robić garnków. Wszakże to, co bawiło starożytnych widzów, po 25 wiekach jest dla nas nieczytelne, stąd uzasadniona, dowcipna zmiana.

Następne są problematyczne. Starzec Blepyros (Mieczysław Grąbka) sceptycznie ocenia skutki kobiecych rządów: "jeśli podejdzie Wiśniewski lub Wojewódzki i nazwie mnie tatkiem, to straszne będzie usłyszeć!". Chremes (Leszek Piskorz) deklaruje za to, że o wiele straszniejsze, "gdyby całować cię chciał Łyżwiński i mówił, żeś jest jego ojcem". "Na twe szczęście urodził się wcześniej, niż nadano to nowe prawo, więc się możesz nie lękać", odpowiada mu Praksagora (Dorota Pomykała), żona Blepyrosa i przywódczyni kobiet, które dokonały przewrotu.

Te znane ze współczesnych mediów osoby zastąpiły w widowisku niepopularnych w ówczesnej Grecji Epikura, Leukolofasa i Arystyla. Choć tak na zdrowy rozum - czy to nie nadmiar łaski, by były kojarzone z Arystotelesem?

Tymczasem u starożytnych Greków, jak w popularnym stwierdzeniu, wszystko już było. Postulowaną przez "Sejm kobiet" wspólną własność przerabialiśmy nie tak dawno w komunizmie. Wprowadzający w życie ów pomysł dwudziestowieczni despoci nie doczytali widać, z jak miażdżącą logiką autor wyśmiał tę ideę w postaci Mężczyzny - gra go Rajmund Jarosz - który wcale nie krył, że trzeba tylko "pomysłu, by dobro swoje zachować, a jednak jakoś skorzystać z wspólnego majątku". Bo "czy mądry robi to, co nakazano?". Ot, niezmienność przewrotnej natury człowieka.

Arystoteles najlepiej broni się sam. Pogląd jednej z postaci, że "co bezrozumnie, głupio zamyślimy, wszystko to zawsze wyjdzie nam na dobre" -wydaje się dziś mottem działań niejednego z naszych polityków. Wystarczy ten sens wydobyć czytelną reżyserską wizją. Nie trzeba poprzedzać jej członem "re", tą przykrywką dla "unowocześniających", acz kompletnie chybionych zmian.

***

Powiedzieli

Krystian Lupa,reżyser teatralny

Pomysł re_wizji jest świetny, choć oczywiście sprawdzi się dopiero w robocie. Jak wiadomo antyk jest ostatnio dość mocno eksploatowany przez teatr. To zrozumiałe, nasze czasy bardzo mocno rymują się z antycznym dramatem: te same sytuacje ekstremalne, zagrożenia egzystencji, pytania o granice, wreszcie katharsis. Nasz współczesny niepokój mocno i wyraźnie przylega do pytań stawianych przez starożytne teksty. Sięgając w teatrze po antyczny tekst, można naprawdę wiele zyskać, ale i można także wiele stracić. Niebezpieczeństwo widziałbym przede wszystkim w próbie nadawania starożytnym tekstom aktualnych znaczeń czy robienia współczesnych aluzji.

Ryszard Krynicki, poeta, wydawca

W"Sejmie kobiet" ciekawe, choć ryzykowne, wydało mi się połączenie tekstu Arystofanesa z tekstem Weiningera "Płeć i charakter". Są to przecież bardzo różne spojrzenia. Na pewno najmniej podobały mi się współczesne aluzje polityczne: poseł Łyżwński zdecydowanie nie zasługuje na wzmiankę na scenie Starego Teatru. W antycznych re_wizjach najbardziej pożyteczny wydaje mi się fakt podjęcia w teatrze pracy nad antyczną literaturą. Dzięki temu sam jestem pewien, że już niedługo wrócę do lektury "Sejmu kobiet".

Ludwik Jerzy Kern, pisarz, satyryk

Rzadko już teraz bywam w teatrze, ale "Sejm kobiet" zrobił na mnie dobre wrażenie. Choć przyznam, że trudno mi przyzwyczaić się do teatru bez kurtyny... Natomiast nie widzę sprzeczności między tekstem antycznym a współczesną inscenizacją. Przecież i współcześni autorzy pisują teksty wzorowane na antyku, takim autorem był na przykład trochę dziś zapomniany Artur Marya Swinarski. A zatem "Sejm kobiet" we współczesnych dekoracjach i z odniesieniami do współczesności? Dlaczego nie?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji