Zderzenie Witkacego i tropików pozostaje w nas na długo
Spektakl na podstawie Bzika tropikalnego Witkacego w autorskiej inscenizacji duetu Jan Czapliński — dramaturg i Ewelina Marciniak — reżyser, przeniósł nas w egzotyczne kraje, w których Zachód styka się ze Wschodem. Ta relacja staje się przyczynkiem do tego, żeby zastanowić się nad problemami współczesnymi, jak bogaty Zachód, który wykorzystuje „biedny Wschód”. Bogaci europejscy producenci towarów, którzy przenoszą swoje produkcje na Wschód, bo tam jest taniej i nie zastanawiają się, co to znaczy dla mieszkańców Wschodu.
Sztuka to także obraz polskich turystów w podróży do ciepłych krajów. Zabawny, ale zarazem gorzki, bo właściwie to „z siebie samych się śmiejemy” jak mówił mistrz Gogol. Szkoda tylko, że chwilami tekst jest zbyt dosłowny, jak publicystyka. W teatrze ciekawsze są aluzje i niedomówienia.
Te świetnie się sprawdziły w ruchu, w scenach, które normalnie mogłyby uchodzić za drastyczne.
Ewelina Marciniak zastosowała w przedstawieniu kilka ciekawych rozwiązań. Połączyła fikcję z rzeczywistością włączając widzów w swój świat, czyniąc ich uczestnikami spektaklu. Również aktorzy „wychodzili z ról” i stawali się sobą. Pochwalić należy aktorów Teatru Współczesnego za świetną grę zespołową a Maję Kleszcz za znakomity wokal.