Artykuły

Najnormalniejsza z normalnych, szalona

Niestrudzony Teatr Ochoty w Warszawie sięgnął po Stanisława Grochowiaka i wystawił Dulle Griet czyli Szaloną Gretę. Sztuka ta stosunkowo mało znana, stanowi nietypowy utwór w twórczości wybitnego poety i dramaturga. Powstała w 1975 r., a więc niedługo przed jego śmiercią, a problemy moralne, etyczne i prawne, które stawia przed widzem autor, mają wymiar -uniwersalny i ogólnoludzki zarazem.

Czym w istocie jest Dulle Griet?

Moralitetem uświadamiającym śmiertelne niebezpieczeństwa, jakie wiążą się z dehumanizacją wymiaru sprawiedliwości i współpracującej z nim nauki; czy może przede wszystkim ostrzeżeniem? Jakkolwiek by nie było, pewne wydaje się, że sztuka stanowi bogaty materiał do przemyśleń dla prawników, którzy dostrzegą w niej zdeformowane oblicze tego, co niekiedy wyda się niewzruszalne w blasku majestatu prawa. Przy czym, powiedzmy to od razy, operacja psychologiczna, jaką przeprowadza na widzu Grochowiak, nie ma nic wspólnego z emocjonalnym kuglarstwem. Tok narracji jest, tu spokojny, a nawet powiedziałbym chłodny, co bynajmniej nie oznacza wystudzenia treści. Patrzcie, mówi autor, do czego może prowadzić traktowanie podejrzanego na zasadzie cegiełki mającej wesprzeć z góry przyjętą tezę, niedostrzeganie w sprawie człowieka, a jedynie konstrukcji z faktów i ocen prawnych, której ów człowiek jest jednym z wielu elementów. Wystarczy teraz jeden fałszywie zakomponowany fragment, jedna jedyna pomyłką, by czyjś los został nieodwracalnie przypieczętowany.

Tytułowa Greta staje pod zarzutem systematycznego pozbywania się, przy pomocy, trucizny, swych bliskich. Ekshumacja ciał potwierdza to podejrzenie: we wszystkich zwłokach analiza wykrywa ślady arszeniku. Greta oczekuje na proces, później — po wyroku skazującym — na wykonanie orzeczonej kary śmierci. W tym czasie odbywa się Wokół niej taniec szubrawców, z których każdy stanowi cząstkę systemu łączącego w nierozerwalną całość problem zbrodni i kary, winy i odpowiedzialności. Szujowaty adwokat spróbuje na sprawie zrobić nazwisko, a przy okazji nie pogardzi futrem klientki, które, jak zapewne sądzi w skrytości ducha, nie na wiele już jej się przyda. Biegły psychiatra, sam wymagający intensywnego leczenia, wmówi dziewczynie, że zbrodni nie dokonała ona sama, lecz siostrzyczka, która siedzi w niej, w środku. Będzie to stanowiło konsekwencję obranej taktyki, zgodnie z którą należy doprowadzić podsądną do stanu utraty równowagi psychicznej, po to, by ją uchronić przed karą. Klawisz — psychopata zeżre ostatni posiłek skazanej, a następnie spróbuje ją zgwałcić. Ksiądz więzienny wprawdzie stanie w obronić kobiety, ale całą sprawę potraktuję przede wszystkim jako okazję do i wygrania rundy w walce ze strażnikiem o wpływy wśród skazanych.

Wśród tego obłąkanego towarzystwa szalona Greta jest jedyną normalną osobą. Może z wyjątkiem prokuratora, który drążony niepokojem, do końca nie zrezygnuje ze sprawdzenia wszystkiego, co mogłoby przemawiać na korzyść oskarżonej. Jego zięć, biegły — toksykolog całą sprawę potraktuje zgoła odmiennie. Dla niego będzie Ona jedynie punktem odbicia w błyskotliwej karierze, Poprzez wydanie spektakularnej opinii, nie spełniającej wymogu najlepszej wiedzy i rzetelności, zapewni sobie publiczny aplauz i rozgłos, zaś skutki fatalnej omyłki oceni wyłącznie poprzez pryzmat zaprzepaszczonej szansy zawodowej. Degrengolada moralna nie pozwoli mu dostrzec dramatu, jaki spowodował.

Życie wystawi gorzki rachunek: Greta wyjdzie na wolność, ale nigdy już nie będzie normalnym człowiekiem. I wszystko potoczy się, jak dawniej. W cieniu triumfującej sprawiedliwości łajdak adwokat upatrzy nową ofiarę, na której będzie mógł do woli żerować, biegły psychiatra wmówi następnym podsądnym sto dwadzieścia trzy choroby psychiczne, klawisz napcha sobie brzuch ostatnią wieczerzą innego skazańca, ksiądz zmówi modlitwę i sporządzi na strażnika kolejny donos, a naukowiec — toksykolog odzyska dobre samopoczucie jako ekspert wielkiego koncernu, tropiącego żyły arsenu. Zaś historia…? Historia zapisze, ów casus w kronikach Temidy, traktując go jako przykład mądrości prawa świadectwo zwycięstwa prawdy. Pozostanie kwestia sumienia, które w blasku jupiterów niechętnie ujawnia swój kłopotliwy rodowód; tego samego sumienia, o którym jakże słusznie powiada się, że jest świadków tysiącem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji