Artykuły

Na wspak i na wznak

"Kartoteka" w reż. Michała Zadary w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu. Pisze Łukasz Drewniak w Przekroju.

Michał Zadara czyta legendarną "Kartotekę" tak, jakby przed nim nikt jej w Polsce nie wystawiał. Nie ma jednego Bohatera. Nawet "pokój, przez który przechodzi ulica", zamienia się w tunel metra, a grupa aktorów gra między widzami. Gra? Hm, dużo powiedziane. Raczej funkcjonuje, rozprasza energię kinetyczną. Tekst, podzielony między wszystkich wykonawców, mówi się do mikrofonu, śpiewa, wykrzykuje na korytarzu za ścianą. Sytuacje wymyślone przez Różewicza zostają rozmontowane i zanegowane. Zadara proponuje zamiast nich grupowe akty absurdalne: aktorzy biegają po teatrze na wyścigi, mierzą scenę i widownię, układają węża z potraktowanych jak kostki domina dziesiątków segregatorów. Ktoś wspina się po rurze, ktoś leży za plecami widzów. Jedna z dziewczyn śpiewa kołysankę Komedy z "Dziecka Rosemary". To właściwie nie spektakl, lecz happening, zapętlone w pustce zdarzenie. Można z niego wyjść po godzinie, kwadransie albo wcale.

Po co to wszystko? Zadara zamienia jedną awangardową konwencję użytą przez Różewicza na inną - zrodzoną za oceanem w pracach The Living Theatre, Open Theatre czy Performance Group. Jakby pytał, co by było, gdyby "Kartoteka" powstała nie w Polsce, ale na przykład w Ameryce.

Jan Peszek funkcjonuje w tym przedstawieniu jako żywy i namacalny dowód pochodu pokoleń. Kiedyś brał udział w poszukiwaniach MW2 i Bogusława Schaeffera, teraz sekunduje Zadarze. Prawda, żart Zadary nie odkrywa niczego, czego byśmy o "Kartotece" i dawnej awangardzie nie wiedzieli. Ale także coś Różewiczowi przywraca. Uświadamia, jak bardzo był to zawsze artysta poszukujący. Tylko tyle i aż tyle.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji