Suniemy paleciakami
W teatrze Wybrzeże na scenie Malarnia w niedzielę premiera sztuki "Kiedy przyjdą podpalić dom, to się nie zdziw", napisanej przez Pawia Demirskiego, przy współpracy dramaturgicznej Pauliny Murawskiej. Spytaliśmy reżysera Romualda Wiczę-Pokojskiego:
-Skąd ten tytuł?
- To trawestacja wiersza Broniewskiego: Kiedy przyjdą podpalić dom, ten w którym mieszkasz, Polskę. Autorzy poruszają w tej sztuce problem łamania praw pracowniczych w Polsce. Impulsem do jej napisania stała się śmierć jednego z pracowników łódzkiej fabryki.
- Na scenie powstaje więc fabryka...
- Rzeczywiście, scenograf Robert Rumas zbudował nam fabryczną halę. Jest wielka suwnica, która jeździ po scenie, są też paleciaki. Suniemy tymi paleciakami i...
- Zaraz, zaraz, a uprawnienia suwnicowego ktoś ma?
- (śmiech) Zdobywamy na bieżąco.
- Co na to inspekcja BHP?
- Trafia pani w sedno. Na początku spektaklu umawiamy się z widownią, że teraz proszę państwa jest szkolenie BHP. Oczywiście, w cudzysłowie. Robert Rumas z pełną pokorą podszedł do tematu i tekstu..
- Ale nie na kolanach, mam nadzieję...
- Nie, oczywiście, że nie. Kto poznał Rumasa, dobrze wie, że jest to pozycja, której on nie zna.
- Podobno będziemy siedzieć jak na trybunach.
- Są specjalne plastikowe krzesełka, mam nadzieję, że wygodne. Jest dużo muzyki na żywo. Punkowe numery gra i śpiewa Maciej Konopiński.
- Bezdomność, łamanie praw pracowniczych. Wciąż pan jakieś mroczne historie opowiada.
Nie wiem, czy mroczne. Dla mnie teatr zawsze był medium służącym temu, żeby rozmawiać o sprawach dotykających nas bezpośrednio. W nowej rzeczywistości po 89 roku pisaliśmy o yuppies albo o tym, że ktoś bardziej lub mniej kocha - tak jakby nie było robotników.