Artykuły

Weksel w dobrym guście

Kolejna premiera w Warszawskiej Operze Kameralnej jest potwierdzeniem nużącej już nieco prawdy, że cokolwiek dzieje się na jej scenie, kończy się pełnym sukcesem artystycznym, organizacyjnym i towarzyskim.

Tak też było i tym razem. Choć część krytyków wybrzydzała na skromne dekoracje i niedostatki techniczne solistów, premiera wczesnej opery Gioacchino Rossiniego Weksel małżeński, jest przykładem niespotykanej u nas rzetelności i dobrego gustu.

Treść Weksla małżeńskiego, osadzona w tradycji opery buffo, jest nieskomplikowana i naiwna. Intryga zaś przeniesiona prawie żywcem z komedii dell’arte. Oto bowiem występuje para sprytnych służących mających się ku sobie. Jest też para kochanków, przed którymi piętrzą się trudności, ale którym szczęśliwy los i prawdziwa miłość pozwolą połączyć się węzłem małżeńskim. Jest wreszcie bogaty kupiec stający na drodze ku szczęściu obojga kochanków. Wzruszony uczuciem młodych, staje w końcu po ich stronie. I wreszcie chytry ojciec młodej panny, który knuje skomplikowaną intrygę i sam pada jej ofiarą. Wszystko kończy się, jak należy, happy endem.

Tyle libretto opery. Najważniejsza jest jednak muzyka. To ona czyni z widowiska znakomity spektakl, pełen humoru i wspaniałych pomysłów formalnych. Duety miłosne i piękny finał w wykonaniu wszystkich postaci scenicznych są doskonałe. Kompozytor dał szansę wszystkim śpiewakom, ale największe możliwości mają kochankowie oraz ojciec panny młodej.

W warszawskim przedstawieniu najlepsze są obie postaci kobiece. Szczególnie Fanny (Tatiana Gierlach) zwraca uwagę swoją urodą i umiejętnością prawdziwego i niezwykle rzadko u nas spotykanego śpiewu koloraturowego. Bardzo dobra jest także Sylwia Feherpataky w roli pokojówki Clariny. Nieźle radzą sobie też mężczyźni, spośród których wyróżniają się Andrzej Klimczak w roli Tobiasza Milla oraz Bogdan Śliwa jako lokaj Norton.

Scenografia jest szalenie skromna, niemal uboga. Składa się po prostu z zastawek w neutralnych barwach. Z tyłu od czasu do czasu pojawia się widok Londynu, fragment jednego z obrazów Canaletta.

Orkiestra pod kierownictwem Tadeusza Karolaka gra jak zwykle na poziomie, którego pozazdrościć jej może wiele bardziej znanych i renomowanych zespołów. Nawet kilka kiksów waltornisty ma swój urok i bardziej wzrusza niż denerwuje.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji