Artykuły

Król Jeleń

Osiemnastowieczny teatr dziwów Carlo Gozziego w konfrontacji ze współczesnym Teatrem Erwina Axera, ożywiony w dodatku reżysersko przez rodaka hrabiego — komediopisarza to dostateczny powód, by tłumy widzów waliły do sali przy ul. Mokotowskiej. Teatr Współczesny jest miejscem, gdzie precyzja w przekazywaniu widzowi istoty sztuki, którą się wystawia zachwyca, ale i niepokoi zarazem. Nie mamy przy tym nigdy do czynienia z teatralną kopią utworu, lecz z nowym a wiernym jego przekazem we współczesność. Tak też jest z baśnią tragikomiczną Carla Gozziego. Król Jeleń, która mimo naiwności fabuły i nieokreśloności czasu, miejsca akcji, zastanawia współczesnego widza jak mało się zmieniamy, choć dziś już nikomu nie pomagają czarodzieje skutecznie wypierani przez komputery, i często również jak komputery bezradni.

Jednak tym razem nie w ironiczno-filozoficznej warstwie zabawnej bajeczki szukamy owego przekazu do współczesności, ale w zaspokojeniu coraz silniej powracającej tęsknoty polskiego widza do wirtuozerii aktorskiej. Dlatego reżyser zaproponował nam przedstawienie, które jest zarazem lekcją włoskiego teatru sprzed lat dwustu, skutecznie przeniesionego do współczesności, jak i prezentacją możliwości przekształcenia epizodów w osobne etiudy aktorskie i umiejętności wcielenia się aktorów w zindywidualizowane postacie bez pomocy magicznych formułek. Trzeba jednak w tym przedstawieniu szukać lekkości, niedopowiedzenia, ironii, dystansu aktorów wobec postaci i postaci wobec widzów, którym nic nie wolno przedstawiać serio. Dostojność i szlachetność króla Derama jest już podejrzana co z niemałą godnością podpowiada nam Czesław Wołłejko, podobnie jak najlepszy w tym przedstawieniu Wiesław Michnikowski w roli Tartaglii, który przekonuje nas, że jego; bohater ma raczej warunki na małego intryganta, niż wielkiego zbrodniarza. Ale cóż, szata i pozycja króla zobowiązuje albo do wielkiego łajdactwa, albo do wielkiej szlachetności. O różnych barwach i znaczeniach słowa w zależności czy wypowiada się je w masce, czy bez — przekonał nas jak zwykle skutecznie Kazimierz Rudzki. Bliskimi ruchliwości swoich pierwowzorów byli Smeraldina — Barbary Krafttówny i Truffaldino — Piotra Fronczewskiego. Panie mniej zresztą miały okazji do popisu, dlatego Stanisława Celińska musiała zaprezentować Angelę sentymentalnie i troszeczkię patetycznie, Barbara Wrzesińska podkreślała raczej zaznaczoną kostiumem i charakteryzacją naiwną śmieszność swojej Clary, tworząc dobry duet z Janem Englertem w roli Leandra. Wszyscy z maestria i z poświęceniem grali swoje role, a właściwie wypełniali wspaniale zakomponowane etiudy aktorskie. Dotyczyło to nawet świetnie pomyślane, scharakteryzowane kostiumem zwierząt. Smutnie konały wielkie Jelenie i bawił widzów rubaszny dowcipniś — Niedźwiedź.

I być może dlatego dłużej pamiętać będziemy aktorów i epizody, które wypełniali swoim działaniem, niż całość przeciągniętego w czasie przedstawienia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji