Zygmuntowi Koniecznemu na 70. urodziny
Wspaniały artysta, cudowny człowiek. Miłośnik porannej gimnastyki i czystej wódeczki, długich nocnych rozmów i spania przy otwartym oknie, wielki kibic Cracovii (w opozycji do swego wiernego ucznia Zbigniewa Preisnera, który wybrał Wisłę), lubi życie towarzyskie i pracę w domowym zaciszu. Zygmunt Konieczny skończył wczoraj 70 lat. Z tej okazji - zdrowia, szczęścia i serca jak dzwon, Zygmuncie! - pisze Jerzy Armata w Gazecie Wyborczej - Kraków.
Jest kompozytorem wszechstronnym. Pisze piosenki, muzykę filmową i teatralną. To dzięki jego kompozycjom do wierszy m.in. Juliana Tuwima, Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, Mirona Białoszewskiego popularność i uznanie zdobyła Ewa Demarczyk, zwana Czarnym Aniołem, a później Anna Szałapak, zwana Aniołem Białym, która zasłynęła songami ze "Sztukmistrza z Lublina". Stworzył piosenki, w których tekst był co najmniej tak ważny jak muzyka. Nigdy nie pisał muzyki do tekstu, zawsze go muzycznie interpretował. Nie ilustrował, a interpretował właśnie.
Współpracował z najlepszymi reżyserami, m.in. z Konradem Swinarskim, Tadeuszem Konwickim, Andrzejem Wajdą, Wojciechem Marczewskim, Janem Jakubem Kolskim, Henrykiem Klubą. Tego ostatniego poznał dzięki Wiesławowi Dymnemu, koledze z Piwnicy pod Baranami, gdzie pełnił rolę nadwornego kompozytora. Przyprowadził go tu kiedyś - jak głosi legenda - Mieczysław Święcicki, za dwie butelki wina i napisanie piosenki. Szybko wypracował sobie własny, natychmiast rozpoznawalny styl. I pozostał mu wierny do dziś. Wierność wydaje się chyba jego najważniejszą cechą. Wierność ludziom, miejscom, uprawianej sztuce. Tak jak przed laty można go spotkać w Piwnicy pod Baranami, kawiarence Vis-a-Vis, Starym Teatrze.
Zygmunt Konieczny skończył wczoraj 70 lat. Z tej okazji - zdrowia, szczęścia i serca jak dzwon, Zygmuncie!