Lublin. Boniecki do dymisji?
Leszek Hadrian, dyrektor Teatru Muzycznego w Lublinie, chce, by Urząd Marszałkowski zwolnił Jacka Bonieckiego [na zdjęciu] ze stanowiska dyrektora artystycznego kierowanej przez siebie placówki.
- Chodzi o wkraczanie w kompetencje dyrektora naczelnego. Uzurpowanie sobie prawa zatrudniania i zwalniania pracowników artystycznych bez mojej zgody i dowolne ustalanie im stawek honoraryjnych - mówi Hadrian.
Wczoraj [2 stycznia] dyrektor przesłał do UM pismo w sprawie naruszenia przez Bonieckiego kodeksu pracy. Uważa, że powinien zostać zwolniony dyscyplinarnie: - Mimo iż teatr zatrudnia trzech etatowych dyrygentów, do dyrygowania bajką "Pinokio" został przez niego wyznaczony na 9 stycznia muzyk z orkiestry. Kuriozalne - mówi.
W grudniu pisaliśmy o tym, że mamy w Lublinie jednego z najdroższych w skali kraju dyrygentów. Zarobki Jacka Bonieckiego, dyrektora artystycznego Teatru Muzycznego, w roku 2006 przekroczyły 200 tysięcy złotych. Miesięczna płaca rzędu 30 tys. zł, a nawet 50 tys. zł, jaką pobierał z kasy, to pułap nieosiągalny dla dyrygentów zatrudnionych w innych miastach Polski.
***
Rozmowa z dyrektorem Teatru Muzycznego Leszkiem Hadrianem
Małgorzata Gnot: 18 grudnia zgłosił Pan do Urzędu Marszałkowskiego wniosek o zwolnienie Jacka Bonieckiego ze stanowiska dyrektora artystycznego kierowanej przez siebie placówki. Z jakim uzasadnieniem?
Leszek Hadrian: Obszernym. Chodzi o wkraczanie w kompetencje dyrektora naczelnego. Uzurpowanie sobie prawa zatrud-niania i zwalniania pracowników artystycznych bez mojej zgody i dowolne ustalanie im stawek honoraryjnych.
Jak to możliwe?
- Odbywało się to bez mojej wiedzy, "na hurra". Ktoś rozpoczynał pracę i dopiero potem zawierało się z nim umowę o dzieło. Kolejny zarzut: przekroczenie funduszu honoraryjnego na rok 2006 o kwotę 287.600 złotych. Wypompowywaniu pieniędzy nie towarzyszyły żadne wysiłki w kierunku pozyskiwania sponsorów dla działalności naszego teatru. Zainteresowania dyrektora Bonieckiego były ukierunkowane na ciąg-nięcie jak największych profitów własnych, bez ich finansowego zabezpieczenia.
Od pięciu lat Teatr Muzyczny zamykał każdy rok stratą.
- W pierwszym roku mojej dyrekcji udało mi się to zahamować, mamy niewielki, ale jednak zysk. Nie mogę sobie jednak pozwolić na współpracę z kimś, kto uważa, że stoi ponad prawem i jest w swych działaniach niereformowalny. Dyrektor artystyczny jest pracownikiem administracyjnym, ponosi konkretną odpowiedzialność. Nie mogłem się jednak doczekać jakiegokolwiek kosztorysu planowanych premier, choć zarządzenie w tej sprawie wydałem w maju.
A słynny, niedoszły "Jezus Chrystus superstar", też nie wiadomo ile miał kosztować?
- Wstępnie klecone kalkulacje opiewały na ponad milion złotych. Za te pieniądze można wybudować kościółek, który by przetrwał dłużej niż pięć przedstawień.
Sytuacja więc dojrzała do tego, że złożył Pan wniosek o zwolnienie dyscyplinarne?- - Od początku mojej obecności w teatrze dyrektor Boniecki nie podpisuje listy obecności i nigdy nie wiadomo, kiedy się pojawi. W pracy przestał się pokazywać jeszcze przed złożeniem przeze mnie wniosku o jego zwolnienie i do dziś jest nieuchwytny. 2 stycznia wysłałem do Urzędu Marszałkowskiego pismo w sprawie naruszenia przez niego kodeksu pracy. Jacek Boniecki powinien zostać zwolniony dyscyplinarnie. Dodam, że mimo iż teatr zatrudnia trzech etatowych dyrygentów, do dyrygowania bajką "Pinokio" został przez niego wyznaczony na 9 stycznia muzyk z orkiestry. Kuriozalne.