Artykuły

Do łezki łezka

Nie wiem, na czym polega fenomen Love story Ericha Segala, ale ta banalna historia miłosna wzrusza od lat czytelników niemal na całym świecie. Przy jej lekturze panie sięgają po chusteczkę, a podchodzący z ironią do melodramatycznej opowieści panowie muszą przyznać, że ma ona w sobie coś, co uruchamia skrywane w głębi serca tęsknoty. I właśnie na najprostszych, ludzkich uczuciach bazuje przedstawienie Tomasza A. Dutkiewicza, którego premiera odbyła się w Teatrze „Bagatela”

Przy tego typu spektaklach istnieje poważne niebezpieczeństwo, iż nieumiejętnie zagrane mogą rozśmieszyć miast wzruszyć, nawet najprzychylniej nastawioną widownię, czego byłam zresztą kiedyś świadkiem. Na szczęście reżyserowi udało się uniknąć podobnej wpadki. Opowiedział on historię związku dwojga młodych ludzi zwyczajnie, po prostu, bez zbędnych udziwnień, co jest największym atutem spektaklu.

Scena przedstawia błyszczące wnętrze baru. Przy stolikach siedzą mężczyźni, którym Olivier (Łukasz Żurek) opowiada o nieżyjącej już ukochanej. Za chwilę znad książki podnosi głowę Jenny (Alina Kamińska) — uparta istota, której jednak nie można odmówić wdzięku, a przede wszystkim poczucia humoru. To naturalne, że przemądrzały harvardczyk musi się w niej zakochać.

Łukasz Żurek gra pewnego siebie, bogatego chłopaka, który mimo licznych już podbojów miłosnych „mięknie” w zderzeniu z prawdziwym uczuciem. Rozbraja go uroda i kruchość dziewczyny, a równocześnie jej niebywała inteligencja. Alina Kamińska przedstawiła pełną życia, młodą kobietą, przez co jej śmierć wzbudza jeszcze większy sprzeciw i to nie tylko u scenicznego partnera.

Dwójka utalentowanych aktorów sprawiła, iż w oczach widzów zaczęły kręcić się — oczywiście głęboko skrywane — łzy, które przysłoniły nawet okropną kiczowatość scenografii i liczne niekonsekwencje inscenizacyjne, choćby takie jak ta, iż bohaterowie czytają na okrągło tę samą książkę, za każdym razem podając jej inny tytuł. Również dzięki nim o wiele mniej drażni postać ojca Jenny, Fila (Marian Jaskulski), który — nie wiedzieć czemu — zachowuje się jak idiota, czy znudzenie prawie usypiających przy kawiarnianych stolikach mężczyzn, nie mających pojęcia co z sobą zrobić.

Są takie dni, kiedy ma się ochotę odpocząć, nie wysilając przy tym specjalnie szarych komórek. Miast sięgać po głupie „harlekiny” czy wgapiać się w kolejną serialową „dynastię”, lepiej wybrać się do „Bagateli”. Nikt tu nie gwarantuje żadnych przeżyć intelektualnych, ale za to przyjemny wieczór, podczas którego zostanie uroniona niejedna łezka. Nie wstydźmy się wzruszeń.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji