Artykuły

Skromny portret dyrygenta

Od Polskiego Radia otrzymał właśnie prezent na 80. urodziny i 60-lecie pracy artystycznej. Dwupłytowy album ukazuje wszakże jedynie część możliwości Jana Krenza - pisze Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej.

W wieku zaledwie 23 lat został szefem Wielkiej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia, którą kierował przez 14 sezonów. Prowadził Teatr Wielki w Warszawie i był generalnym dyrektorem muzycznym miasta Bonn. Jego stała współpraca z orkiestrami w Polsce czy Europie zawsze przynosiła sukces. Wiosną ubiegłego roku przyjął stanowisko dyrektora Filharmonii Krakowskiej, bo - jak mawia - "dyrygowanie odmładza".

Jan Krenz zadziwia rozległością muzycznych zainteresowań, unika jedynie kompozytorów baroku. Ma ogromne zasługi w promowaniu współczesnej muzyki polskiej, sam komponuje, a jego dzieła nie mają charakteru tworzonych na marginesie głównego zajęcia, jakim przez większość życia była dla niego dyrygentura.

Urodzinowy album to zatem jedynie skromny szkic jego artystycznego wizerunku. Pierwszą płytę Jan Krenz poświęcił zapomnianym polskim twórcom symfonii. Dla wielu słuchaczy mogą to być nazwiska wręcz egzotyczne: działający w Wielkopolsce na przełomie XVIII i XIX w. Czech z pochodzenia Wojciech Dankowski, jego rówieśnik Antoni Milwid, kapelmistrz klasztoru w Czerwińsku, którego dorobek kompozytorski ocalał jedynie we fragmentach, oraz najzdolniejszy po Chopinie uczeń Józefa Elsnera Ignacy Feliks Dobrzyński. Jego talent nie mógł się w pełni rozwinąć, bo w połowie XIX w. w Warszawie nie było stałej orkiestry, zajął się więc głównie nauczaniem.

" Sinfonia concertante" Milwida, zrekonstruowana przez Jana Krenza, jest muzyczną ciekawostką, I symfonia Dobrzyńskiego dowodzi, że jej twórca pozostawał pod wpływem starych wiedeńskich klasyków, a nie dojrzałych dzieł Beethovena. Najciekawiej wypada symfonia D-dur Dankowskiego, której subtelne pomysły brzmieniowe oraz ciekawe rozwiązania orkiestracji mogłyby wyjść spod ręki samego Mozarta. To jednak zasługa nie kompozytora, lecz właśnie Jana Krenza, który dokonał nowej orkiestracji utworu, podnosząc w ten sposób jego wartość.

Krenz lubi się bawić w opracowania utworów innych autorów - Bacha czy Szymanowskiego - i w tym kręgu jego zainteresowań pozostają próby doskonalenia dzieł dawnych polskich twórców. Jako dyrygent pełniej prezentuje się wszakże na drugiej płycie zestawu, w całości poświęconej Mozartowi. Wybrał trzy jego słynne symfonie: Haffnerowską, Jowiszową oraz najpopularniejszą chyba, tę oznaczoną numerem 40. Jak przystało na dojrzałego dyrygenta, nie bawi się w interpretacyjne eksperymenty. Odczytuje je w sposób klasyczny, by nie powiedzieć tradycyjny. Wszystkie tempa są odpowiednio wyważone, a Polska Orkiestra Radiowa brzmi szlachetnie. Muzyka bez niespodzianek, ale na mistrzowskim poziomie.

To są nagrania nowe, z lat 2004 -2005. Szkoda, że nie spróbowano przy tej okazji zarejestrować bardziej różnorodnego repertuaru, a zwłaszcza tak bliskich Krenzowi późnych romantyków. Po raz kolejny się przekonujemy, jak ulotna bywa sztuka dyrygencka, bo Jan Krenz doczekał się niewielu płyt. Album wydany w 2001 r., także przez Polskie Radio, zawiera jego własną I symfonię oraz pojedyncze utwory Brahmsa, Mahlera, Rachmaninowa i Richarda Straussa, a w poprzedniej dekadzie płytę wydał Krenzowi CD Accord, także z 40. symfonią Mozarta.

Jak na biedną polską fonografię, ten zestaw nagrań i tak jest obfity. Choć w przypadku artysty tak wybitnego jak Jan Krenz stanowczo za mały.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji