Dżonką na kontynent wyobraźni
Teatralny debiut STACHY ZAWISZANKI przypadł na rok 1945; związana była ze scenami Lublina, Olsztyna, a przede wszystkim Krakowa. Poetycki debiut następuje jeszcze później, debiutantka ma wówczas... siedemdziesiąt pięć lat. Wspomnienie o artystce.
Akwarele z Dalekiego Wschodu. Bajecznie kolorowe żagle wietnamskich dżonek... Wiele razy energiczna dziewczyna, z warkoczem po pas, a po kilkudziesięciu latach - starsza już pani, z przekonaniem, że inna rzeczywistość jest na wyciągnięcie ręki, wsiadała na statki handlowe i pływała po całym świecie - wspomina Anna Lutosławska, krakowska aktorka i zarazem bliska przyjaciółka, niemal przybrana córka, Zawiszanki.
Stacha Zawiszanka urodziła się w roku 1914. Jej teatralny debiut przypadł na rok 1945; związana była ze scenami Lublina, Olsztyna, a przede wszystkim Krakowa. We wczesnych latach sześćdziesiątych XX w. nie tylko gra, ale także pisze i wystawia dramaty: "Czarna róża" oraz "Strip-tease z hebanu". Później szczególnie popularne stają się jej znakomite interpretacje piosenek Hanki Ordonówny, wykonywane wspólnie z Haliną Jarczyk i Januszem Stokłosa.
W 1989 roku Zawiszanka debiutuje jako malarka, wspomnianą wyżej dalekowschodnią wystawą, którą zorganizował krakowski teatr Mandala. Poetycki debiut następuje jeszcze później, debiutantka ma wówczas... siedemdziesiąt pięć lat. Poezję Stachy w 1991 roku publikuje "Więź" - patron medialny nagrody literackiej jej imienia - a redaktor pisma, Cezary Gawryś, zachwyca się jej wierszami. Zawiszanka jest autorką sześciu tomików wierszy: "New York Collage"; "Los nie frajer"; "Wenecjo, cóżeś ty za Pani"; "Mój fin de siecle"; "Aktorzy wiersze piszą" i "Łabędzi krzyk"; ten ostatni powstał, kiedy już straciła wzrok.
Z pracy w teatrze - mówią przyjaciele Stachy - zrezygnowała uznając, że nie chce już "trzepać kanap Dulskiej". Jednak poezja Zawiszanki jest wyjątkowo sceniczna, aż prosi się o odpowiednią modulację głosu, o wykrzyknięcie, nawet gestykulację - są to wiersze, którym monotonne odczytanie odbiera większość siły wyrazu. To wiersze kilku powracających myśli, najczęściej o tych, z którymi była najbardziej związana, utwory podyktowane uczuciem. Stacha nie żyła sama, jej myśli były blisko bliskich jej ludzi - tych z teraźniejszości i z przeszłości. Widać, że nieprzerwanie trwała we wspólnocie z najbardziej ukochanymi osobami, rzeczywistymi lub wyobrażonymi. A wiersze powstawały z inspiracji pytaniami: co by na "to" powiedział syn Bolek, Rimbaud, Lorca, Chagall, Don Kiszot, Nefretete... Jak "to" daje się ująć w grze symboli burza-cisza, a nade wszystko, jak w tangu, we wzajemnych nagłych przemianach bliskości i tęsknoty. Jak w wierszu "wierzę że":
wierzę, że
gdy stanie się czas
i zawołam "więcej światła"
przyjdą po mnie
ukochani
syn bolek -
rimhaud
lorka -
chagall -
/ promienna nefretete -
uśmiechnięci
i każde w swoim języku powie
"jak pięknie nas kochałaś" -
poza tym nie wierzę w nic
Zawiszanka odeszła 22 października 2003 roku. W wierszu "moje ostatnie tango" pisała:
Pejzaż kulturalny
kiedy będę umierała
zaproś mnie do tanga -
"ktokolwiek"
weź mnie w ramiona -
będę coraz lżejsza -
w takt muzyki będę tracić wagę -
w końcu zostanie po mnie tylko
uśmiech -
złóż go na fotografię syna
który już odtańczył swoje ostatnie tango
w Nowym Yorku -
moja ręka zaistnieje embrionem
w ogromnej metafizycznej dłoni
która wytarga mnie z życia
i powiedzie
do nikąd -
Stacha była fascynującą osobą. Osobowością, która przyciągała ludzi. Ale przyjaźniła się tylko z tymi, których sama wybierała. Zasłużyłem sobie na jej przyjaźń, bo pomagałem jej w ucieczkach. Kiedy ją poznałem, mieszkała w Domu Aktora Weterana w Skolimowie. Kiedy miała dosyć starości, kiedy chciała odmłodnieć, planowała przeprowadzki. Dzwoniła do mnie, żebym pomógł jej z tego Skolimowa uciec. Pakowałem jej bagaże, przeprowadzałem z południa Polski na północ i tak dalej. Nosiło ją. Nawet kiedy była już ciężko chora. Zadziwiała mnie i zarażała swoją witalnością i młodością. Uwielbiałem z nią rozmawiać o poezji. Imponowała mi tym, że poezja stała się dla niej całym światem. Fundowała stypendia dla zdolnych poetów. Kiedy odeszła, czego nigdy nie przyjąłem do wiadomości, postanowiłem ją upamiętnić, ale w sposób, który by się Staszce podobał - nagrodą za najodważniejszy debiut poetycki mówił trzy lata temu Remigiusz Grzela, pisarz, dziennikarz i organizator wydarzeń kulturalnych, założyciel Salonu Promocji Talentów Parnas.pl. To dzięki jego inicjatywie, we współpracy z krakowska Fundacją NADwyraz, zmaterializowała się idea Nagrody Literackiej im. Stachy Zawiszanki. Od 2005 roku pamięć Stachy i zainteresowanie talentami młodych poetów ożywa podczas październikowych Targów Książki w Krakowie, które dzięki życzliwemu wsparciu Joanny Sułek, komisarza Targów, patronują Dżonce.
Kapitułę Nagrody tworzą artyści i przyjaciele Zawiszanki - Izabella Cywińska, Marta Fox, Hanna Maria Giza, Tadeusz Górny, Marta Kucharska, Krystian Lupa, Józef "Żuk" Opalski. Rok temu jurorzy wskazali jako zdobywcę Nagrody Krzysztofa Siwczyka -jego wiersze ukazują się w wydawnictwie Biuro Literackie - a w tym roku Kapituła w składzie powiększonym o ubiegłorocznego laureata, nagrodziła Joannę Wajs, której nominowany do Dżonki tomik "Sprzedawcy kieszonkowych lusterek" przygotowało Wydawnictwo Zielona Sowa.