Artykuły

Maksymiuk i Zawiślak – olé!

Jerzy Maksymiuk coraz bardziej zmierza ku wielkim formom muzyczno-wokalnym. Czasy Polskiej Orkiestry Kameralnej pod jego dyrekcją bezpowrotnie minęły. Kolejnym etapem w życiu Maksymiuka była — i jest nadal — wielka orkiestra symfoniczna BBC Scottish Symphony Orchestra w Glasgow, gdzie od jedenastu lat jest szefem i pierwszym dyrygentem. I ciągle mu mało. Zaczyna powracać więc tam, gdzie swoją karierę rozpoczynał — do opery. Przez dwa lata (1970-72) prowadził orkiestrę Teatru Wielkiego w Warszawie, dyrygując m.in. Weselem Figara Mozarta, Trubadurem Verdiego i Koronacją Poppei Monteverdiego.

W zeszłym roku powrócił do opery. Tym razem w Teatrze Wielkim w Poznaniu przygotował od strony muzycznej Zemstę nietoperza Johanna Straussa. Udziwnienia inscenizacyjne — łącznie z muszlami klozetowymi na scenie — spowodowały, że muzyka znalazła się jakby na dalszym planie. Recenzje oceniające pracę Maksymiuka były nad wyraz pochlebne, ale ogólnie spektakl został przyjęty nie najlepiej. Podkreślano jednak zgodnie muzyczną oryginalność interpretacji, wierność tradycji wiedeńskiej i stylowi Straussa.

Następna opera, którą Maksymiuk przygotował, to Carmen Georgesa Bizeta. Zrealizował ją z zespołem Opery Bałtyckiej w Gdańsku. Podobnie jak w wypadku Zemsty nietoperza, tak i tym razem Maksymiuk tę operę za kilka miesięcy zrealizuje w Anglii. Stąd wniosek, że teatry operowe w Polsce traktuje jako miejsce, gdzie może zmierzyć się z nowym materiałem muzycznym, który jednak naprawdę zrealizuje dopiero w Londynie. Jednak w operowych inscenizacjach naszych teatrów realizacje Maksymiuka zajmują miejsce szczególne. Są one zupełnie inne od dotychczas znanych, może dlatego, że do pracy przystępuje dyrygent z gotową koncepcją całego dzieła, a nie — jak to się nagminnie u nas dzieje — z poszczególnymi fragmentami.

Jerzy Maksymiuk doprowadził do tego, że orkiestra Opery Bałtyckiej — jedna z lepszych orkiestr operowych w Polsce — zabrzmiała w tym przedstawieniu chwilami wręcz rewelacyjnie. Okazuje się, że przy ogromnym zaangażowaniu — jak to Maksymiuk podkreślał — takie rezultaty są możliwe. Możliwe jest to, że orkiestra gra równo, że jest zachowana równowaga między poszczególnymi grupami instrumentów, że nie ma tzw. kiksów, że nawet blacha (problem wszystkich orkiestr u nas) brzmi dobrze, że muzycy nie tylko uważnie słuchają siebie nawzajem, ale także tego, co się dzieje na scenie. Nic więc dziwnego, że frazy są nad wyraz piękne, wykonywane elastycznie i czytelne, że muzyka nawet w momentach kulminacyjnych jest wyrazista i nie tworzy zlanej całości. Jest to zasługą nie tylko muzyków, ale przede wszystkim dyrygenta. Kolejny raz okazuje się, że w naszych orkiestrach drzemie spory potencjał, ale musi być on wydobyty przez odpowiednich specjalistów, którzy dokładnie wiedzą, czego chcą, i konsekwentnie do tego zmierzają.

Reżyseria Marka Sikory nie była na szczęście nowym odczytaniem Carmen, ale dosłownym przekazem tego, co zamierzał kompozytor i libreciści (Henri Meilhac i Ludovic Halévy). W ten sposób widzowie otrzymali dla wszystkich zrozumiałą opowieść o tragicznej namiętności Carmen i Don Joségo. Reżyser i scenograf Andrzej Szczerbań nie ustrzegli się jednak dwóch rażących błędów. Wnętrze gospody Lillas Pastii wygląda tak, jakby przedstawiało łazienkę, w której przez przypadek znalazł się bar. Podobnie w ostatnim akcie, gdzie chmury przesuwają się nie tylko po błękitnym niebie, ale i po dekoracji. To razi, tym bardziej że pozostałe akty reżysersko i scenograficznie są pieczołowicie dopracowane.

Razi również banalna i naiwna choreografia Krystyny Gruszkówny, która nie potrafiła zaproponować publiczności absolutnie nic nowego. Mamy więc te same, doskonale znane figury — Hiszpanki stojące profilem, lekko przegięte w tył, z rozpostartymi wachlarzami, panowie z uniesionymi rękoma, Maszczący w rytm muzyki. Gdyby jeszcze tancerze dobrze wykonali zadanie, to ta nijakość nie byłaby tak rażąca, ale zespół baletowy kierowany przez dyrektora Szkoły Baletowej w Gdańsku Bronisława Prądzyńskiego okazał się akurat w tym wypadku mało profesjonalny, a nawet trącił prowincją.

Najlepiej wypadła odtwórczyni głównej partu Bożena Zawiślak-Dolny. Jest to Carmen, która od pierwszego pojawienia się, od habanery w pierwszym akcie całkowicie opanowuje i wypełnia scenę. Jej temperament, jej możliwości aktorskie, a nawet taneczne czynią z niej prawdziwą i przekonującą postać dramatu. Ta Carmen naprawdę jest nieokiełzana, a przy tym tak uwodzicielska, że wszyscy poddają się jej bezwiednie. A przy tych wszystkich zadaniach aktorsko-tanecznych jakże wspaniale śpiewa! Bożena Zawiślak należy do niewielkiej grupy śpiewaczek, które samą barwą głosu, jego natężeniem i wszystkimi odcieniami potrafią przekonująco kształtować rolę. Skala głosu i technika wokalna stawiają ją wśród najlepszych polskich mezzosopranistek, obok Ewy Podleś i Stefanii Toczyskiej, a doskonałe przygotowanie aktorskie wyróżniają spośród naszych najlepszych śpiewaków operowych. To wszystko świadczy o jej niepospolitym talencie (aż trudno uwierzyć, że nie kończyła żadnej akademii muzycznej), który w Carmen w pełni zaprezentowała.

Chwilami, szczególnie w ostatnim akcie, dobrym partnerem takiej Carmen bywał Krzysztof Bednarek, ten stateczny sierżant, narzeczony Micaëli. Również inni wykonawcy pozostali w cieniu Bożeny Zawiślak, a szczególnie Aleksandra Kucharska-Szefler próbująca zmierzyć się z partią Micaëli, której szczególnie w wyższych rejestrach nie mogła podołać (brak podparcia). Poziom pozostałych wykonawców był dość wyrównany.

Barbara Żurowska-Sutt, dyrektor opery gdańskiej, udowodniła tym przedstawieniem, że stać ją nie tylko na zapraszanie wspaniałych wykonawców, ale także stworzenie przedstawienia jeśli nie wybitnego, to na pewno wyróżniającego się poziomem. W praktyce realizuje system pośredni między stagione a teatrem etatowym, na który to temat toczy się dyskusja także na naszych łamach. I być może jest to jedyna możliwa dziś droga, jaką powinny iść nasze teatry operowe.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji