Artykuły

„Carmen” wróciła na scenę

Dwa lata temu Państwowa Opera Bałtycka wystawiła Carmen Georgesa Bizeta pod muzycznym kierownictwem Jerzego Maksymiuka, w reżyserii Marka Sikory. Inscenizacja zebrała zasłużone komplementy. Teraz zatem ją wznowiono, ale już nie w oryginalnej, lecz w polskiej wersji językowej. Takie ponoć było życzenie publiczności.

W myśl zasady „widz — nasz pan” teatr życzenie to spełnił —Carmen wróciła na gdańską scenę. A wraz z nią — Bożena Zawiślak-Dolny, bardzo dobra, zarówno w wokalnym jak i aktorskim wyrazie, odtwórczyni roli tytułowej. Wróciła piękna muzyka Bizeta w nienagannym, pełnym temperamentu wykonaniu operowej orkiestry przygotowanej i prowadzonej przez Andrzeja Knapa.

Tego typu „powtórki” bywają i ciekawe, i niebezpieczne. Odświeżona, nieco dziś krótsza gdańska Carmen, zachowała malowniczość scen zbiorowych, klimat i nastrojowość. Zachowała kształt nadany przez Marka Sikorę, zmarłego niedawno młodego, utalentowanego reżysera, który stworzył ten spektakl przy współpracy scenografa Andrzeja Szczerbania i choreografa — Krystyny Gruszkówny. Czy śpiewana po polsku, do trochę już archaicznego tekstu Wiktora Brégy i Kazimierza Czekotowskiego, wypada bardziej atrakcyjnie niż w oryginale — to już rzecz gustu. Ale fakt, iż muzykę pisał Bizet do francuskich słów, iż dźwięk i melodia tamtego języka tworzyły harmonijną całość, miejscami daje o sobie znać.

Nowa Carmen pojawiła się w trochę zmodyfikowanej obsadzie. Powierzenie roli Escamilla Florianowi Skulskiemu wyszło tej realizacji na dobre. Udział Liliany Kamińskiej, która teraz śpiewa partię Micaeli, też wart jest odnotowania, bo to bardzo udany występ. Dyskusyjna, by nie rzec — chybiona — jest natomiast partia Don Josego w wykonaniu Józefa Przestrzelskiego. Śpiewa on co prawda poprawnie, ale ani warunki zewnętrzne, ani — tym bardziej — sceniczna bezbarwność i sztywność nie pozwalają mu zbudować postaci, która byłaby wiarygodna — zarówno w duecie z Carmen jak i w konwencji całego widowiska.

Drugie poważne zastrzeżenie dotyczy chóru. Cóż z tego, że śpiewa czysto, skoro dykcja woła o pomstę do nieba. Przysłowiowego konia z rzędem temu, kto wyłowi z chóralnych partii przynajmniej jedno pełne zdanie. W takiej zaś sytuacji powiedzieć można, że wersja językowa jest zupełnie obojętna. I tak niczego zrozumieć nie sposób.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji