Artykuły

Kłopot z "Wigiliami"

Spektakl "Wigilie polskie" w Teatrze Wielkim zamiast być atrakcyjną lekcją patriotyzmu, okazuje się napuszoną i nudną akademią wystawianą po to, by szkolnymi wycieczkami napędzać frekwencję w teatrze - o widowisku Barbary Wachowicz w Teatrze Wielkim w Poznaniu pisze Jolanta Brózda w Gazecie Wyborczej - Poznań.

"Prowincjonalna wieczornica" - recenzja Teresy Dorożały pod takim tytułem ukazała się tuż przed Bożym Narodzeniem w 1997 r. w poznańskim wydaniu "Gazety Wyborczej". Czytamy w niej o premierowym wówczas spektaklu Barbary Wachowicz (scenariusz, reżyseria, narracja). Oto niektóre wnioski recenzentki: "Miała być Wigilia - ciepła, sentymentalna, intymna. Była akademia na cześć - pompatyczna, pretensjonalna, monumentalna. (...) broni się na całe szczęście muzyką. To ona, poprzez historyczne i współczesne pieśni patriotyczne oraz najpiękniejsze kolędy, tworzy serdeczną więź między występującymi a publicznością". Albo: "Przypomina to trochę prowincjonalną wieczornicę, na którą skrzyknięto wszystkich chętnych z okolicy. Publiczność (...) w przeważającej części będąca w tzw. wieku średnim - świetnie się w takiej właśnie atmosferze czuła (...). Myślę jednak, że spektakl nie straciłby swojej siły, gdyby postawiono na kameralność, skromność i intymność. Może mniej nachalne odwoływanie się do uczuć patriotycznych byłoby bardziej do przyjęcia, zwłaszcza dla młodzieży".

Od ukazania się cytowanego wyżej tekstu minęło prawie dziesięć lat, a "Wigilie polskie" nie schodzą z afisza. Liczba przedstawień zbliża się do 180, w tym sezonie zagrano ich 14. Byłam na jednym z ostatnich tegorocznych przedstawień. W przerwie poprosiłam o opinię Martę - harcerkę z Sochaczewa: - Jeśli ktoś nie jest przygotowany do takiego spektaklu, jeśli np. nie zna biografii Mickiewicza, może mieć kłopoty ze zrozumieniem, o co tu chodzi - stwierdziła. Na pytanie o to, czy podoba jej się taki styl mówienia o patriotyzmie, odparła: - Jesteśmy w teatrze. Taki styl do niego pasuje. Dobrze jest też posłuchać takiej polszczyzny, jakiej używa pani Barbara Wachowicz.

Z kolei pani Anna z Poznania, która na "Wigilie" przyprowadziła już drugą swoją wnuczkę, zastanawiała się, czy młodych ludzi przekonuje "akademijna" lekcja historii i patriotyzmu. - Ale widzę, że wnuczka się uśmiecha, więc chyba jej się podoba - mówi.

Ja po spektaklu mam refleksje bardzo podobne do tych, które wysnuła recenzentka po premierze. A przecież od niej minęło prawie 10 lat. Od tego czasu zmieniło się wiele zarówno w teatrze jak i w sposobach mówienia o patriotyzmie. A "Wigilie polskie" wciąż są takie same. Mam wrażenie, że Barbara Wachowicz chce w nich pomieścić za dużo: poezję, historyczne inscenizacje, śpiew, taniec. To wszystko podlane jest sosem dydaktyki patriotyczno-obyczajowej, w której pobrzmiewa protekcjonalny ton narratorki. Według mnie lepsza jest prosta prezentacja poezji i muzyki, np. tak, jak to się robi w ramach cyklu "Verba Sacra". A jeśli już dodawać elementy teatralne, to najlepszej jakości, z pomysłem i rozmachem.

"Wigilie polskie" to lokomotywa frekwencji Teatru Wielkiego. W tym roku obejrzało je prawie 11 tys. widzów, a to ok. 10 proc. wszystkich widzów odwiedzających Teatr Wielki (w 2004 r. było ich 116 tys.). Widownia jest pełna, teatr zarabia. A zatem sukces? Myślę, że połowiczny, skoro na "Wigilie polskie", zwłaszcza na spektakle przedpołudniowe, przychodzą głównie grupy uczniów rozmaitych szkół. Jak wolno przypuszczać, wielu czyni to raczej z obowiązku niż z dobrej woli. Uczą się wprawdzie patriotyzmu, i to nie byle gdzie - w największej instytucji kulturalnej Wielkopolski. Ale ta instytucja zasługuje na spektakl patriotyczny znacznie wyższej jakości. Taki, na który widzowie "organizowaliby" się sami, przyciągani wartością samego przedstawienia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji