Artykuły

Teatr z Grudziądza i „Musicorama”

Jako następny o stanie naszych scen dramatycznych „zdał raport” środowisku warszawskich teatromanów Państwowy Teatr Ziemi Pomorskiej w Grudziądzu. Jak wiadomo, grudziądzanie do stołecznego pokazu wybrali ze swego bieżącego repertuaru Kartotekę Tadeusza Różewicza, reżyserowaną przez Krzysztofa Rościszewskiego i podaną w oprawie scenicznej Marka Durczewskiego. Spektakl dano w piątek, 22 bm., w sali Teatru Żydowskiego na placu Grzybowskim.

Mimo że Kartoteka jest aktualnie także na afiszu warszawskiego Teatru Małego, realizacja grudziądzka zdołała zaciekawić wcale liczną widownie. Znowu więc pełna frekwencja. (Jakże chłonne jest miasto. I kilkanaście własnych teatrów, kilka małych scenek i kabaretów oraz mnóstwo innych jeszcze atrakcji widowiskowych i nigdy tego za wiele. A przecież i tu kusi telewizja i zatrzęsienie kin. Nic tylko zazdrościć).

Grudziądz nie zawiódł oczekiwań. Mówię tak nie tylko na podstawie własnych doznań, biorę bowiem za miarę przede wszystkim odbiór warszawskiej publiczności. Realizacja ujmuje podaniem czystym, co znaczy zgodnym z duchem Różewiczowskiej swoistej poetyki dramatycznej. Silnie się więc przeżywa ów osaczający anonimowego „bohatera” strumień świadomości, zakodowana w psychice „kartotekę” najprzeróżniejszych doznań, nachalnie powracających i kłócących się obsesyjnie w pamięci; Rzecz podobała się też aktorsko. Kto nie znał teatru grudziądzkiego poprzednio, przyjmie fakt bez zdziwienia. A jak przecież ta scena wydźwignęła, jak szybko i konsekwentnie.

Być może ten czy ów z czytelników niniejszych sprawozdań zechce autora pomówić o nadmierny bezkrytycyzm tłumaczyć nieco świątecznym nastrojem całej „Panoramy”, Uczciwie zaprzeczam. Cóż byłby zresztą za pożytek z kadzidlanych dymów? Czy w samej Warszawie, gdzie — co tu ukrywać — widza nas głównie ludzie znakomicie zorientowani w skalach wartości, ostałaby się miernota bez ostrej krytycznej reakcji t to niezależnie od całej „panoramowej” życzliwości? Jesteśmy tu z tym, co uznaliśmy za najlepsze, można się wszak było w pewnych miejscach mylić. Sad jednak ostateczny należy do gospodarzy.

Tak samo dobrze mogę powiedzieć o koncertach naszej muzykoramy, za którą to modna ostatnio nazwą kryło się 5 naszych, ładnie już zapisanych wśród swoich codziennych słuchaczy zespołów estradowych: „BW. 69” z Włocławka, „Labirynty” z Inowrocławia, „Optymiści” z Nakła, „Kontrasty” z Bydgoszczy i „Wa-muz” z Chełmna. Muzykorame daliśmy Warszawie w sobotę. Były dwa koncerty: jeden w zakładowym domu kultury tarchomińskiej „Polfy”, drugi (którego sam mogłem wysłuchać) wieczorem w klubie „Handlowiec”. Wieczorny świetnie bawił swoją publiczność. To samo można powiedzieć o koncercie wcześniejszym, o tym, że muzykorama utrafiła we właściwy ton, niechaj zaświadczy zaproszenie jej na jeszcze jeden dodatkowy występ do Rembertowa. (Koncert ten odbył się wczoraj w godzinach przedpołudniowych).

Na marginesie: trochę szkoda, że bydgoska muzykorama miała w samym śródmieściu, a więc w „Handlowcu” sale zbyt małą. Publiczności na pewno by nie zabrakło, a jakby inaczej zabrzmiało w warunkach większego dla dźwięków „oddechu” …

Z innych imprez chciałbym jeszcze odnotować spotkanie ludzi nauki z UMK w Toruniu w sali klubu MPiK na Ścianie Wschodniej. Niestety, pokrywało się ono rasowo ze spektaklem Kartoteki, więc nie uczestniczyłem w nim. Słyszałem tylko, że było to spotkanie nader interesujące.

Wczoraj odbyły się dwie następne imprezy: Występ „Młodego Torunia” i jedna z koronnych i pozycji naszej „Panoramy” — i koncert Filharmonii Pomorskiej wespół z chórem „Arion”. O tych wydarzeniach poinformuję jutro. I jeszcze jedno: na łamach niedzielnej „Trybuny Ludu” ukazał się artykuł na temat kulturalnej pozycji naszego województwa w kraju.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji