Artykuły

W stronę widza

Nasze życie kulturalne jest na tyle bogate, iż niektórzy czują się uprawnieni do postawienia pytania: jaki powinien być kształt naszego współczesnego teatru. Pytanie wydaje się być znakomicie postawione — szczególnie dla celów tzw. dyskusji prasowych, gdzie można spierać się o rzeczy oczywiste i wygłaszać tyrady wyważające otwarte drzwi — lecz, prawdę mówiąc, jest postawione źle. Przypomina pytania: jaka powinna być polska powieść współczesna lub jaki powinien być robotnik w tej powieści? A przecież wiadomo, że odpowiedź może tu być tylko jedna. Teatr powinien być różny, jak różnorodna powieść czy robotnicze wcielenie, bo im większa różnorodność w kulturze, tym większe jej bogactwo, przy czym w wypadku teatru z różnorodnością nie było tak prosto i łatwo. Teatr przecież to nie tylko sztuka, lecz cała machina finansowo-gospodarcza, ujęta dodatkowo w dosyć przyciasne paragrafy. Dlatego z różnorodnością kształtu teatru — w przypadku zespołów zawodowych - przez wiele lat było krucho.

Hegemonia pewnej normy teatralnej została przełamana najpełniej przez teatr Grotowskiego i Pantomimę Tomaszewskiego we Wrocławiu. Wyłom częściowo poszerzyły pewne teatry studenckie, które przeszły na zawodostwo. W Warszawie przez dłuższy czas królował standard: opera, operetka, teatr dramatyczny, plus Studencki Teatr Satyryków z jednej strony i „Syrena" — z drugiej.

Dopiero parę lat temu coś się ruszyło. Teatr Adekwatny Boukołowskiego, Teatr Ochoty Machulskich, Teatr na Targówku Jonkajtysa. Ludzie w świecie bywali znaleźli od razu odpowiednią nazwę — warszawski off-Broadway. Jak gdyby W Warszawie istniał Broadway. Miłość do klasyfikacji, choćby sztucznej lub z gruntu fałszywej, jest jednak; uczuciem dosyć powszechnym. W każdym bądź razie teatry te wniosły trochę urozmaicenia w kulturalne życie stolicy, biegnące dotąd dosyć banalnymi torami.

Interesujący bardzo jest Teatr Ochoty Machulskich. Został założony, jak pozostałe tego typu teatry, przy Dzielnicowym Domu Kultury. I co ciekawsze, placówka Machulskich nie prowadzi działalności w oderwaniu od reszty pracy DDK. Teatr Ochoty stał się po prostu czymś w rodzaju instytucji wiodącej, kierującej zajęciami amatorów mających zainteresowania teatralne lub pragnących pogłębiać swoją wiedzę o tej dziedzinie sztuki. Stąd Ognisko Teatralne, Teatr Poezji, zespoły kabaretowe i teatralne młodzieżowe i dziecięce, obozy wakacyjne.

Powróćmy jednak do działalności scenicznej Teatru Ochoty. Ostatnia premiera to adaptacja znanej polskiemu czytelnikowi powieści amerykańskiego pisarza Johna Bartha W pewnym sensie jestem Jacob Horner, dokonana przez Jana Machulskiego. Reżyseria: Halina i Jan Machulscy. Każdemu, kto nawet po raz pierwszy znajdzie się w tym przybytku Melpomeny, idee jego twórców konkretyzują się bardzo szybko. Mała salka, widzowie siedzą z dwóch stron w bezpośredniej bliskości sceny, a tym samym aktorów. Gra Mister Hit, wchodzi Machulski, coś majstruje przy adapterze, zmienia płytę, tańczy. I niepostrzeżenie zaczyna się widowisko. Aktorsko rzecz jest zagrana brawurowo, bliskość widzów na szczęście nie powstrzymuje aktorów od operowania pełnym głosem, gestem, mimiką. Słowem, duża wyrazistość, szybkie tempo.

Z powieści Bartha Machulski wyjął przede wszystkim dramat trójkąta, który tworzą: tytułowy bohater — człowiek wiecznego wahania, oraz dwie kukły — mąż wierzący, że człowiek kieruje się tylko samą świadomością, regułami, prawami i żona o osobowości zredukowanej do minimum przez dominację męża. Robota adaptacyjna znakomita. Repliki jakby specjalnie pisane dla teatru, ostre. Machulski jako adaptator i współreżyser przede wszystkim uwypukla dramat postaw wobec życia i innych ludzi. Do tego dochodzi typowo amerykańskie opętanie patologią psychiczną, a przynajmniej pewnym odbieganiem od normy.

Talent Machulskiego do odtwarzania postaci zagubionych, zawieszonych wreszcie znajduje pełne zastosowanie, przy czym Machulski nie jest — jako Jacob Horner — nieco przesłodzenie sympatyczny, jaki był zazwyczaj. W tym całym zagubieniu jest dość ostry, uwidacznia się to zwłaszcza w unikaniu wszystkich więzów. Po raz pierwszy podobał mi się Ryszard Bacciarelli — mąż uparcie szukający we wszystkim motywacji, karykatura racjonalisty. Bardzo dobry Tadeusz Bogucki, grający świetną rolę trochę psychiatry, trochę szarlatana (może przydałby się większy nacisk na szarlatanerię). Wreszcie panie: Joanna Keller — żona, której przydarzyła się zdrada — bardzo dobrze uwypuklająca miotanie się między zakorzenionym poczuciem autorytetu męża a prawdą o nim. Halina Machulska — nadająca bardzo ludzkie cechy dosyć rozpaczliwej postaci podstarzałej podrywaczki.

Przedstawienie jak się niespodziewanie zaczęło, tak się niespodziewanie kończy. Ostatnia replika w sztuce jest jednocześnie skierowanym do widza pytaniem, rozpoczynającym dyskusję z publicznością, co należy zazwyczaj do rytuału w tego typu teatrach. Sposób kierowania dyskusją przez Machulskiego pozwala również na odczytanie idei przyświecających twórcom Teatru Ochoty. Machulski nie wciąga widzów w rozmowę o’teatrze, o sprawach warsztatowych. Dyskusja dotyczy przede wszystkim postaw moralnych, psychiki człowieka. Zabierają głos ludzie z trzech pokoleń, z różnych środowisk. Młoda dziewczyna, przełamując nieśmiałość, protestuje przeciwko przerwaniu ciąży, któremu poddaje się bohaterka. Do dyskusji zapraszać nie trzeba. Ludzie bardzo pragną wykorzystać okazję — wyrwanie się z biernego odbioru widowiska. Oby takich możliwości było jak najwięcej. Dla wielu z nich teatr przemienia się w szkołę życia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji