Kij w mrowisko
Niektórzy utrzymują, że widz rozsiadłszy się wygodnie w fotelu teatralnym, rad by zostawić codzienne sprawy na ulicy i przeżywać emocje wychodzące poza powszedniość i zwyczajność. A jednak, wbrew temu przekonaniu, sztuki, które dotykają przyziemnych sfer, związanych z pracę kłopotami życiowymi przeciętnego człowieka mają wielu zwolenników i budzą duże zainteresowania. Bierze się to zapewne stąd, że widz czuje się w takich sytuacjach jak rasowy kibic, który zna dobrze reguły gry i jest świadomy każdego posunięcia. Bal sam mógłby autorowi podpowiedzieć niejedno z własnych obserwacji i doświadczeń, wzbogacić akcję. Są w życiu rzeczy, o których nie śniło się dramaturgom.
Sztukę odwołującą się do realiów jest Ktoś Nowy Marka Domańskiego. Akcja rozgrywa się w fabryce, w momencie, gdy dochodzi do ostrego starcia n o w e g o, które ucieleśnia wicedyrektor Karol Kukuła, ze s t a r y m porządkiem rzeczy, bronionym zawzięcie przez zasiedziałych pracowników.
Data wypisania metryki urodzin tej sztuki, chwytającej życie no gorąco blisko 10 lat temu, zaważyła wyraźnie na jej treści, która w wielu miejscach przyblakła. wydaje się anachroniczna. Coś się jednak w ostatnich latach zmieniło, choćby w kwestii norm technicznie uzasadnionych, których wprowadzenie stało się głównym powodem świętej wojny. Drażni chwilami schematyzm, z jakim autor potraktował i samych ludzi i konflikty, uproszczenia w przedstawianiu racji obu walczących ze sobą stron.
Mimo tych zastrzeżeń, trzeba jednak przyznać, że sztuka spełnia jakże ważną role kija w mrowisku. Prowokuje do dyskusji o codziennych praktykach w zakładach pracy 1974. Jej schemat jest na tyle pojemny, że mieszczą się w nim najnowsze przykłady.
To prawda, że teoretycznie rozprawiono się z wieloma nieprawidłowościami hamującymi postęp i zdrowy rytm życia produkcyjnego. Najtrudniej jednak, jak wiadomo, zmienić świadomość człowieka, jego przyzwyczajenia, niechęć do zmian. Stosunek do pracy, kontakty międzyludzkie w fabryce, relacje: stare i nowe, hierarchia wartości - zawsze są źródłem konfliktów i kontrowersji, tematem nie wysychającym.
Wiedział więc co robi niekonwencjonalny Teatr Ochoty w Warszawie, prowadzony przez parę aktorską: Halinę i Jana Machulskich, wystawiając jako siódmą premierę Kogoś nowego. Wybrał dla tej sztuki formę prostą, dynamiczną. Zrezygnował ze sceny, pomysłów inscenizacyjnych i dekoracji. Koncentruje się na wymianie poglądów, ujawnianiu stanówek, jakie zajmuję w kwestiach zasadniczych (być albo nie być zakładu i ich samych) bohaterowie sztuki.
Z góry wyznaczono główne role, jak to jest w zwyczaju tego teatru, siedzącym wokół widzom. Aktorzy w momencie najbardziej zaognionej dyskusji nagle ją urywają i zwracają się do całej załogi, bo tak jest traktowana widownia. Nikogo, o dziwo, nie trzeba ciągnąć specjalnie za język. Przedstawienie rozpala dyskusję, która wybiega poza ramy utworu w autentyczną rzeczywistość, każe się zastanowić nad niejednym absurdem. I to jest największe zwycięstwo teatru.
W twórczości plastycznej zwykła się wyodrębniać sztukę użytkową. Ktoś nowy mógłby przynależeć do teatru użytkowego. Utwór ten ma, niestety, mało konkurentów. I dlatego, mimo że zdążył się już postarzeć, nadal cieszy się wzięciem i trafia na afisze teatralne w różnych miastach. Współczesnego Rewizora jak nie widać, tak nie widać.