Artykuły

„Janulka, córka Fizdejki”

Przedstawienie Janulki, córki Fizdejki w reżyserii Jacka Bunscha wywoływało zrozumiałe zainteresowanie. Jacek Bunsch dat się już wcześniej poznać jako interesujący interpretator twórczości Witkacego. Szewcy w jego reżyserii, wystawione w dodatku w okresie, gdy na naszych scenach było Szewców zatrzęsienie, zwracały uwagę wnikliwym odczytaniem utworu, dla którego ten młody reżyser potrafił znaleźć efektowną, teatralną formę.

Na Janulkę, córkę Fizdejki reżyser spojrzał poprzez twórczość Samuela Becketta. Odrzucił didaskalia autora i umieścił akcję Janulki, córki Fizdejki w scenerii, w jakiej z powodzeniem mogłyby rozgrywać się sztuki beckettowskie. Zabieg ten chwilami mógł wydawać się ryzykowny, ale — w sumie — był uprawniony.

Akcja Janulki… toczy się w czasie, gdy normalne dzieje ludzkie dobiegły końca Raczej — poza czasem. Świadom jest tego Fizdejko, który nie wie, w jakiej żyje epoce, czy jest to wiek XIV czy XXIII. Janulka mówi, że „historia obróciła się zadem do pyska i żre swój własny… ogon”.

Obraz, jaki przedstawia się widzom, przypomina koszmarny sen. Pejzaż po kataklizmie. Ziemia zasłana łachmanami, szczątkami dawnych sprzętów, a nad nią błyszczą zimne gwiazdy przypominające komputerowe wydruki. Ironiczne niebo gwiaździste nad rozbitkami, którzy utracili kompletnie poczucie celu i sensu trwania. Przede wszystkim — nie mają nawet poczucia własnej realności. Czy istnieją naprawdę, czy są jedynie zjawami wywołanymi z zaświatów przez maga, czy może marami sennymi? Próbują walczyć z powszechnym rozkładem, z wszechogarniającą entropią, ale cokolwiek czynią — czy mordują, czy dokonują koronacji, czy w słowach usiłują rozwiązać zagadki własnego bytu — i tak to nie ma znaczenia. Są jedynie puste gesty natychmiast zapadające w nicosć.

Nużąca to historia niewiele wnosi poza przypomnieniem absurdu istnienia Ponura pesymistyczna przypowieść o ludzkim gatunku, która musi tak skończyć, jak widać na załączonym obrazku. Na totalnym śmietniku, spod którego czasem ktoś wygrzebuje się, a po chwili znów zapada w niebyt. Postacie zabijają się nawzajem, ale śmierci brak tragizmu, popełniane mordy wyglądają operetkowo, a nie tragicznie. Natrętna powtarzalność tych samych działań niweczy wielkość i tragizm.

Reżysera jak wolno się domyślać, nurtują ciągle podobne pytania dotyczące historiozofii. Można je było dostrzec zarówno w reżyserowanych przez niego Szewcach Stanisława Ignacego Witkiewicza jak i w Historii Witolda Gombrowicza którą zresztą i tym razem Teatr Polski z Wrocławia ponownie przedstawił warszawskim widzom.

Trzeba dodać, że atrakcyjność przedstawienia Janulki, córki Fizdejki bardzo wydatnie podnosi znakomite aktorstwo Igora Przegrodzkiego, który z całą finezją wykreował postać Fizdejki. Fizdejko wnosi i poczucie humoru, i dystans do tego, co wokół się dzieje, a przy tym ma bardzo ludzkie rysy. W świecie z koszmarnego snu jest jedyną postacią świadomą siebie i pułapek, jakie czyhają.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji