Dość już tego sikania na scenę
Patrioci „dobrej zmiany" chcą przywrócenia cenzury zlikwidowanej w 1990 roku i zakazanej w konstytucji.
Strzepka, Demirski, Zadara, Mieszkowski, Dziady wrocławskie i warszawskie, Biała siła, czarna pamięć w reżyserii Piotra Ratajczaka — lista szkodliwych nazwisk i spektakli, o których usłyszeli uczestnicy sobotniego II Dnia Patrioty w Krakowie (centralnym punktem było przyznanie tytułu Patioty Roku Antoniemu Macierewiczowi), jest bardzo długa.
Dzień Patrioty to pomysł wydawnictwa Biały Kruk, które stworzyło wpływowy, choć nieformalny, think tank wspierający PiS i suflujący mu pomysły na naprawę kraju, Wdrukują w nim m.in. Krzysztof Szczerski, Andrzej Nowak, ks. Dariusz Oko. Kultura jest solą w oku nowej władzy, stąd liczne pomysły na jej uzdrowienie, np. przez repolonizację. Książka Repolonizacja Polski to zresztą druga część słynnego tomu pt. Wygaszanie Polski — ukazała się niedawno, a podczas Dnia Patrioty była wszechobecna.
Jak repolonizować teatr? Palącą kwestię referowała Temida Stankiewicz-Podhorecka, recenzentka teatralna „Naszego Dziennika". Autorka od lat jeździ po kraju, przekonując, że polski teatr zajmuje się kalanie wszystkiego, co dla prawdziwego Polaka najświętsze: rodziny, Kościoła, Jezusa, historii.
Z masochistyczną precyzją opisywała przypadki wynaturzeń. W Białymstoku profanuje się hostię, we Wrocławiu Gustaw-Konrad oddaje mocz na scenę (na szczęście stojąc bokiem do widowni), w Soplicowie polska szlachta nie mówi, lecz szczeka. Aktorzy chodzą ubrani w łachmany, nie wiadomo, kto mężczyzna, a kto kobieta.
A jeszcze w to wszystko wmieszał się element z zagranicy: przyjeżdża do nas np. ze Szwecji Markus Öhrn, z pornograficznym tryptykiem pokazywanym w Nowym Teatrze. Sprawa jasna: pornografia i dewiacja prezentowane są w miejscu, które powstało dzięki Hannie Gronkiewicz-Waltz, ergo: to ona ponosi współodpowiedzialność za te wybryki. A warszawskie Dziady reżyserował Litwin Eimuntas Nekrošius, który w niewyszukany sposób zakpił sobie z dramatu Mickiewicza.
Przykładów było tyle, że recenzentka nie zdołała myśli rozwinąć, a kto ciekaw, powinien zajrzeć do Repolonizacji Polski: stoi tam czarno na białym pytanie, czy to przypadek, że Litwin, który ośmieszył nasz narodowy dramat, kształcił się w Moskwie.
Największymi zbrodniarzami polskiej sceny są dla Stankiewicz-Podhoreckiej Strzępka i Demirski, którzy kalają polskośc, niszczą katolicyzm, a jak by tego było mało, uprawiają „brutalny rewizjonizm".
W trakcie dyskusji z sali dobiegł głos wzywający do wprowadzenia cenzury w teatrach. A potem drugi i trzeci. Postulaty owe spotkały się z aplauzem, a prowadzący spotkanie uznał pomysł za godny rozważenia. Krzysztof Masłoń, drugi uczestnik panelu obok Temidy Stankiewicz-Podhoreckiej, nie protestował.
Stankiewicz-Podhorecka, dodajmy, dawała wyraz irytacji, podobnie jak wielu uczestników II Dnia Patrioty: od przejęcia władzy minął rok, tymczasem rewolucja toczy się w ślamazarnym tempie, co więcej — „szkodników przybywa". Odciąć im dotacje, wprowadzić ustawę zakazującą dowolnej interpretacji tekstów klasycznych — słychać było w Krakowie.