Artykuły

"Najzwyklejszy cud" - pól na pól

"Najzwyklejszy cud" w reż. Natalii Łapiny w PWST w Krakowie. Pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.

Mógł to być bardzo dobry spektakl - dowcipny, mądry i melancholijny. I taki jest (czy raczej bywa), ale tylko wtedy, gdy inscenizacja ustępuje miejsca aktorom.

Natalia Łapina uznała chyba, że szkolny spektakl musi służyć pokazaniu wszelkich umiejętności młodych aktorów. No i aktorzy pokazują, że potrafią tańczyć, grać na instrumentach, demonstrować sprawność fizyczną, w dodatku wszystko to robią z niewymuszoną młodzieńczą lekkością i wdziękiem. Problem w tym, że tych pokazów jest stanowczo za dużo - co chwila bez wyraźnego powodu aktorzy puszczają się w zbiorowe tany, a choreografia jest nieciekawa i monotonna, podobnie jak muzyka. Lekkość i wdzięk podskakujących i figlujących po scenie duszków czy dworzan szybko stają się wymuszone, a ich przekorne minki równie szybko stają się przylepionymi do twarzy grymasami. To przymusowe demonstrowanie radosnej młodości to jeden minus spektaklu.

Drugi to scenografia (zresztą anonimowa - może zrobiona własnym sumptem) - niby funkcjonalna, ale brzydka i toporna. Głównym elementem są ruchome drewniane drzwi; z góry zwisają wielkie białe kule oplecione sznurami, wyglądające jak kłębki włóczki. Włóczką oplecione są framugi drzwi i meble, włóczka panuje także w kostiumach - ażurowe czapki i bereciki z pomponami, szaliki, sweterki, kamizelki, rękawy, orderowe szarfy i co tam komu jeszcze wpadło pod szydełko. Znacznie lepiej byłoby, gdyby ktoś spruł te oznaki naiwnego ujednolicenia scenografii i kostiumów.

Najciekawsze są chwile, gdy te inscenizacyjne ozdoby ustępują miejsca aktorom. A tych chwil jest sporo, jako że przedstawienie trwa prawie trzy i pół godziny. Przewrotna i ironiczna bajka Szwarca opowiada o niedźwiedziu zamienionym w człowieka, dobrym czarowniku, nietypowo miłej córce genetycznie złego króla, pozytywnej sile miłości i destrukcyjnej sile władzy. Szwarc skupia się na ludziach, jego bohaterowie, choć bajkowi, są wcale skomplikowani. I gdy już reżyserka pozwala się nam skupić na akcji, charakterach i emocjach, przedstawienie nabiera wdzięku melancholijnej zabawy. Postaci są ostro scharakteryzowane sformalizowanym ruchem i pozą, ale gdy przestaje to być popisem, nabiera sensu i znaczenia. Wzrusza niełatwa miłość Niedźwiedzia (Jakub Falkowski) i Królewny (Olga Bołądź) czy Oberżysty (Wojciech Wachuda) i Damy Dworu (Honorata Witańska), bawi gnębiony dziedzictwem podłych przodków Król (Paweł Smagała), straszy żądny władzy Minister Administracji (Krzysztof Falkowski), niepokoi melancholijny Myśliwy (Wojciech Niemczyk). Tak przyjemnie byłoby oglądać ich bez tańców i irytującego wytwarzania atmosfery szkolnego popisu...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji