Artykuły

„Nasza patetyczna”

Nasza patetyczna w niedługi czas po nowohuckiej prapremierze trafiła do kieleckiego Teatru im. Żeromskiego i nie wątpię, że i tu wzbudzi ogromne zaciekawienie…

Ostatnie miesiące przyniosły dość znamienne zjawisko w polskim życiu teatralnym. Nastąpiło coś w rodzaju odwrócenia ról. Dotąd kierunek postępowania był jeden — film często posiłkował się dramatami scenicznymi, był inspirowany sztuką teatralną. Niemal od początku istnienia filmu realizatorzy chętnie sięgali do dramatów teatralnych. I tak jest do chwili obecnej. Nie wspominając o wielkich filmach szekspirowskich, przypomnę tylko ostatnie ekranizacje sztuk teatralnych – Mazepa Słowackiego, Dulscy według Zapolskiej, Noc iguany Williamsa, Wesele Wyspiańskiego i wiele, wiele innych. I oto niespodziewanie scenariusze filmowe trafiły do polskiego teatru. Tak powstała tarnowska inscenizacja „Przepraszam, czy tu biją?” Piwowskiego. Ale jeszcze wcześniej, bo w czerwcu 1976 roku odbyła się w nowohuckim Teatrze Ludowym premiera sztuki zatytułowanej Nasza patetyczna, a opartej na scenariuszu filmowym Jana Bijaty. Scenariusz ten został już zresztą zrealizowany przez reżysera Bohdana Porębę, a film nosi tytuł Gdzie woda czysta i trawa zielona. Obecnie trwają ostatnie prace poprzedzające wprowadzenie filmu na ekrany.

Zacznę od niego. W wywiadzie dla „Ekranu” (nr 39, 1976) reżyser Bohdan Poręba mówił:

Gdzie woda czysta i trawa zielona to historia pewnego młodego sekretarza, który w ostrej walce, w trudnych doświadczeniach nabiera dojrzałości. A o czym będzie film? O moralności partyjnej… A właściwie nie, inaczej bym to ujął. To jest film o naczyniach połączonych, bo tym filmem chciałbym przekreślić stale aktualny podział w naszym społeczeństwie, który się streszcza w dwóch określeniach „my” i „oni”. Każdy — tak jak bohaterowie mojego filmu — na każdym stanowisku ma jakieś możliwości, jakieś decyzje w ręku i tym samym określoną odpowiedzialność wobec innych. Nie ma na dłuższą metę podziału aktywna władza i bierne społeczeństwo lub zdemoralizowani ludzie decydujący o innych a czysta moralnie reszta. Albo aktywność, albo marazm, zdrowie moralne lub demoralizacja — obejmują wszystkich (…) Gdzie woda czysta i trawa zielona to jest mój kolejny film poświęcony walce człowieka o realizację swojego programu, o wierność swoim poglądom (…) Starałem się też o wypunktowanie historycznych realiów, które ukształtowały ludzi będących u władzy. Jest to niezmiernie ważne, bo już wtedy, w latach 50-tych pojawiły się poglądy i postawy rzutujące na współczesność. Wówczas to wielu uznało, że skoro socjalizmu nie można zbudować wystarczająco szybko, to uszczęśliwianie społeczeństwa należy zacząć od siebie (…) Sprawy bohaterów filmu „Gdzie woda czysta i trawa zielona” są sprawami nas wszystkich.

Do tej wypowiedzi dodam tylko, że film realizowany był w Sandomierzu.

W jednej z głównych ról występuje aktor i dyrektor kieleckiego Teatru im. S. Żeromskiego — Henryk Giżycki, który gra inżyniera Dekarza.

Wróćmy teraz do teatru. Premiera Naszej patetycznej w Nowej Hucie spotkała się z bardzo szerokim rezonansem społecznym. Dziesiątki osób nie opuszczały gmachu teatru, by spotkać się z reżyserem Ryszardem Filipskim i zespołem aktorskim. Długotrwała dyskusja dowiodła, że spektakl wywołał ogromne zainteresowanie. Dlaczego tak się stało?

Podstawowym problemem Naszej patetycznej w inscenizacji Filipskiego stała się sprawa zaufania ludzi do władzy, konsekwencji utraty tego zaufania i trudności w jego odbudowie. Bohaterem jest sekretarz partii, któremu powierzono władzę polityczną w mieście rządzonym przez władzę skorumpowaną. Zresztą motyw demoralizacji władzy należy w tekście Bijaty do najważniejszych. Historia o sekretarzu Kuriacie to opowieść o walce z rozplenioną siłą kliki. Niebagatelne znaczenie ma też fakt, iż akcja sztuki rozgrywa się w mieście o poważnych walorach zabytkowych, historycznych. Podstawowym tematem pozostają jednak skomplikowane mechanizmy między społeczeństwem a władzą.

Nic więc dziwnego, że taka problematyka rozbudziła żywe zainteresowanie widzów Naszej patetycznej, a sztuka stała się wydarzeniem sezonu nie tylko w Nowej Hucie. Oto fragmenty wypowiedzi widzów po nowohuckiej premierze (cytuję za „Ekranem”, nr 29 z 1976 r.):

„Doskonale przedstawiono, jak daleko może sięgać zakłamanie w stosunkach międzyludzkich, w jaki sposób „poprawia się” wyniki w sprawozdawczości, po to żeby wyłudzić często niezasłużone premie, jak popierają się rozmaici kumotrzy. Myślę, że z tego przedstawienia można wyciągnąć wiele wniosków na temat sztuki rządzenia, zaufania do ludzi, metod postępowania wobec intrygantów i ich ofiar. Warto by na Naszą patetyczną prowadzić wszystkich maturzystów".

„Obejrzeliśmy przedstawienie przede wszystkim na temat władzy, rządzenia, podejmowania decyzji — może zresztą w sztuce tej nie tyle chodzi o mechanizmy tworzenia się i działania klik, grup nieformalnych itd., ile o problem, niezmiernie w moim przekonaniu ważny, to znaczy postaw i świadomości ludzi, którzy z powodu swoich obowiązków zmuszeni są rozstrzygać różne sporne kwestie, lecz są niedoinformowani, nie znają wszystkich uwarunkowań i wskutek tego nie są w stanie przewidzieć wszystkich konsekwencji, jake z ich działalności wynikną. Nawiązując do wypowiedzi mojej poprzedniczki, poszerzyłbym zaproszenie, to znaczy nie ograniczyłbym go do maturzystów".

Podoba mi się w utworze Jana Bijaty przemówienie sekretarza partii, słuchając go zyskałem więcej aniżeli na dwóch czy trzech szkoleniach".

„Stara kwestia: czy należy ze społeczeństwem rozmawiać jak z ludźmi dorosłymi i mówić całą prawdę, czy też traktować ich „jak dzieci” i usypiać bajeczkami! Spektakl według tekstu Jana Bijaty opowiada się za metodą rozmowy otwartej, i cokolwiek powiedzielibyśmy o tym, że w sztuce jest „łatwiej” a w życiu „trudniej”, to jedno jest niezaprzeczalne — i taki wniosek dzięki „Naszej patetycznej” się nasuwa — że właśnie istnieje głęboka potrzeba szczerej, bezpośredniej rozmowy o problemach konfliktowych, a niepoważne jest chowanie głowy w piasek”.

Nasza patetyczna w niedługi czas po nowohuckiej prapremierze trafiła do kieleckiego Teatru im. S. Żeromskiego i nie wątpię, że i tutaj wzbudzi ogromne zaciekawienie, spowoduje niejedną dyskusję, skłoni do głębszych przemyśleń. Kieleckie przedstawienie reżyserował Ryszard Filipski — aktor Teatru Ludowego w Nowej Hucie, wybitny aktor (Hubal, Południk zero, Orzeł i reszka), twórca teatru „eref 66”. Autorem scenografii jest Jerzy Groszang, kostiumy projektował Karol Jabłoński. W rolach głównych: Rafał Nowicki, Władysław Sokalski, Wacław Ulewicz, Bolesław Orski, Janusz Cek Zbrożek, Henryk Giżycki i inni.

A tajemnicę zwrotu teatru w stronę scenariuszy filmowych wyjaśnił Ryszard Filipski następująco („Ekran”, 29, 1976):

„To nasza pierwsza próba tego rodzaju; tekst nie był pisany z myślą o scenie, z premedytacją, świadomie przygotowywaliśmy spektakl o charakterze publicystycznym. Oczekujemy od pisarzy sztuk w podobnym duchu, dramatów scenicznych z prawdziwego zdarzenia, z konstrukcją właściwą dla tradycji teatru. Dopóki jednak takich utworów nam literaci nie zaproponują, będziemy nasze próby w tej czy podobnej postaci kontynuować (…) Sądzę, że obraliśmy drogę właściwą, że służymy tym programem najlepszym intencjom naszej partii”.

Przypomnę, że w repertuarze bieżącego sezonu Teatru im. S. Żeromskiego znajduje się jeszcze „Premia” według scenariusza filmowego Aleksandra Gelmana.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji