Artykuły

Białystok. Grypsera w "Węgierce"

Niecodzienny spektakl w Teatrze Dramatycznym. W "Kobiecie nad nami", spektaklu, który premierę miał kilka tygodni temu, zagrają więźniowie. Będzie to jednak zupełnie nowa inscenizacja, przystosowana do więziennego slangu.

Jutro [13 grudnia] o godz. 13 w sali kameralnej zamiast Adrianny Biedrzyńskiej oraz trzech aktorów "Węgierki": Marka Tyszkiewicza, Piotra Dąbrowskiego i Tadeusza Sokołowskiego - zobaczymy czworo więźniów aresztu śledczego przy ul. Kopernika: trzech mężczyzn i jedną kobietę.

- Od trzech miesięcy na prośbę aresztu pracowałem z więźniami. Na początku z większą grupą, później wyklarowało się z tego siedem osób. Wspólnie zastanawialiśmy się, co moglibyśmy zrobić. Opowiadałem im o różnych sztukach. Najbardziej przypadła im do gustu "Kobieta nad nami", którą zresztą zaczynałem właśnie realizować w Dramatycznym - mówi Dariusz Szada-Borzyszkowski [na zdjęciu], filmowiec, dziennikarz TVP3, reżyser teatralny. Jest autorem znakomitego przekładu "Kobiety nad nami" Aleksieja Słapowskiego i reżyserem polskiej prapremiery tej sztuki w białostockim teatrze.

- Wszystko dobrze, ale to nie po naszemu - zawyrokowali więźniowie po przejrzeniu egzemplarza sztuki. Szada-Borzyszkowski zaproponował im więc zrobienie ich własnej adaptacji. Więźniowie się zgodzili - część rzeczy wyrzucili, część zostawili, bohaterom nadali własne pseudonimy (np. d'Artagnan), zmienili niektóre sformułowania na bliższe ich więziennemu slangowi. Dla przykładu: wedle oryginału Caplin mówi o swojej żonie: "Wygnałem, bo mnie zdradziła", wedle adaptacji więźniów: "Wygnałem, bo suka rowem poszła".

Reżyser: - Moja rola polegała na koordynacji całego spektaklu, budowaniu napięcia, ogarnięciu całości. Więźniowie z przejęciem zrobili resztę. Bardzo trudno było im oddzielić życie od sceny. Np. mieli olbrzymie trudności z powiedzeniem słów "kocham cię", które padają w spektaklu. Zwłaszcza kiedy na próbach pojawiły się panie z kobiecego oddziału aresztu. Ale jakoś powolutku udało się całość przygotować. Myślałem o dwóch wersjach spektaklu, ostatecznie stanęło na jednej. Cieszę się z niej: poza funkcją terapeutyczną takich zajęć - więźniowie odkrywali nowe sensy, poznawali siebie poprzez teatr - ważne jest pokazanie, że ci ludzie zza więziennych murów też mają emocje.

Z czasem pojawiła się myśl o wystawieniu spektaklu poza więziennymi murami. Areszt się na to odważył, wystąpił z wnioskiem do Sądu Penitencjarnego, ten się zgodził. Nic przeciwko nie miała też dyrekcja Teatru Dramatycznego. Grypsowana "Kobieta nad nami" trwa dwa razy krócej niż pierwowzór - niecałe pół godziny. W środę po spektaklu w teatrze odbędzie się aukcja prac więźniów: rysunków, ręcznie robionych obrusów i przedmiotów dekoracyjnych. Dochód zostanie przekazany na rzecz schroniska penitencjarnego Patronat, które pomaga odnaleźć się w nowej rzeczywistości więźniom opuszczającym areszt.

Osoby zainteresowane obejrzeniem spektaklu i udziałem w aukcji (środa, godz. 13) powinny skontaktować się z teatrem (tel. 085 74 15 740)

"Kobieta nad nami"

To historia trzech mężczyzn i jednej kobiety. Panowie złapani przez policję na spożywaniu alkoholu (w różnych okolicznościach i miejscach) za karę, w więziennych kombinezonach, muszą odpracować kilkanaście dni w pewnym domu, należącym do tytułowej kobiety, przy pracach porządkowych. Mężczyźni więc pracują, częściej jednak spędzają czas na rozmowach: od pogaduszek, rubasznych dowcipów, filozoficznych dywagacji zaczynając, na dramatycznych wyznaniach kończąc. Każdy z nich jest inny: prymityw, przemądrzały filozof, nerwowy nieszczęśliwiec. Całą czwórkę łączy samotność.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji