Artykuły

Sztuczki z Mrożkiem

1.Sławomir Mrożek skończy w czerwcu siedemdziesiąt lat. Ale jego sztuki wydają się znacznie starsze. Przynajmniej w postaci, jaką zawdzięczają kilku inscenizacjom z mijającego sezonu.

2.To, co obecnie nazywa się recepcją dramaturgii Mrożka, jest w istocie układaniem Mrożka na półce. Od premiery Tanga minęło już trzydzieści pięć lat. Czas zaczyna robić swoje, puls teatru bije już trochę w innym rytmie niż puls dramaturgii Mrożka. Nie ma już w niej klucza do Polski i polskiej mentalności. Trochę się przecież przez ostatnie lata zmieniliśmy. I nie wiem, czy Mrożek dalej mówi o naszym świecie. Bo co jest znakiem rozpoznawczym jego dramatów?

Staroświecka elegancja języka, inny niż miłościwie nam panujący typ komizmu i napakowanie absurdem, który wcale teraz nie kojarzy się z czymś groźnym. Absurd ma dziś posmak szaleństwa, niekonwencjonalności, niespodzianki, albowiem żyjemy w świecie uporządkowanym i przewidywalnym aż do znudzenia. Parabole Mrożka otrząśnięte zostały z tego, co było w nich podpatrywaniem życia.

Nieprzypadkiem wszystkie tegoroczne realizacje Mrożka (Emigranci Warszawskiej Inicjatywy Teatralnej, Pieszo z Teatru im Juliusza Osterwy w Lublinie. Tango poznańskiego Teatru Nowego. Tango Teatru Miejskiego w Gdyni i Kraniec zrealizowany w krakowskim Teatrze Ludowym) mają bez wyjątku okropne scenografie. Jakby „dekoratorzy pustki i absurdu” nie bardzo mieli pomysł na miejsce, w którym dzieją się lub mogłyby się dziać Mrożkowe sytuacje.

Tango Babickiego jest rozegrane w jakiejś monstrualnej graciarni, pełnej pseudoartystycznych odlewów, rzeźb i manekinów teatralnych – zresztą z jedną z kukieł Rodzina Stomila gra na początku w brydża! Pośrodku sceny w spektaklu Kruszczyńskiego widnieje piecyk zamykany na tekturowe drzwiczki – coś pomiędzy kominkiem a domowym krematorium. Stomil z Poznania to wyłysiały glamowiec. brząkający coś na gitarze elektrycznej (nie ma teatrzyku – jest koncert!), a jeden z głównych rekwizytów gdyńskiego Tanga to pianino, na którym gra Artur.

Zgoda, didaskaliowe sugestie Mrożka dotyczyły rekwizytorni i konwencji teatru lat sześćdziesiątych i dziś – po latach i dziesiątkach realizacji Tanga na wszystkich scenach kraju – nieco się zużyły. To, co jest „zapisem teatru”, starzeje się w jakimkolwiek tekście dramatycznym najszybciej. Scenograf musi znaleźć dla Mrożkowego świata i bohaterów nowe miejsce. Takie, w którym nie tylko odbija się współczesność, ale przede wszystkim zostaje zachowana logika i funkcjonalność przestrzenna oryginału. To powinno być jego odświeżenie, a nie wywrócenie do góry nogami. Na to zwykle brakuje odwagi i wyobraźni. W efekcie scenografowie zatrzymują się gdzieś w pół drogi. Ani to stary, ani nowy Mrożek…

Myślę, że słuszniejsze jest dopisywanie Mrożkowi teatralnych obrazów i estetyki, której nie przeczuł. (Nie do końca udało się to w Krawcu debiutanta Tomasza Wysockiego. byłego aktora z Zakopanego, ale mimo to próba jest godna uwagi.) Zmiana klimatu, konwencji, do której przywykliśmy przy Mrożku, mogłaby dotyczyć choćby sposobu mówienia opartego na paradoksach tekstu, likwidacji aury intelektualnego chłodu. Swoista sztuczność, wykoncypowana precyzja nasączonego najróżniejszymi stylizacjami literackimi języka, którym posługują się bohaterowie, sprawia dziś najwięcej kłopotu realizatorom. Może dlatego Paweł Kruszczyński każę Edkowi mówić z akcentem charakterystycznym dla ortodoksyjnych członków klubu kibica, a Arturowi odśpiewać część wyznań do Ali. Młodzi dopowiadają także Mrożkowi sceny, jakby nie ufając jego zmysłowi konstrukcji – u Wysockiego w finale Krawiec (Piotr Dąbrowski) jednak obdziera ze skóry Karlosa. Kruszczyński słusznie postuluje, żeby Ala (Karolina Adamczyk) zdjęła bluzeczkę, a zamiast La Cumparsity w jego przedstawieniu rozbrzmiewa dynamiczne rzężenie grupy Rammstein. Herezja: aby dziś dobrze zrobić Mrożka, może trzeba nie pamiętać czasów i realiów, w jakich te dramaty powstawały?

3.Przy Mrożku warto zadawać pytanie: klasyk to czy autor „jeszcze współczesny”? jest to pytanie nie tylko metodologiczne, zawiera w sobie bowiem istotę podejścia reżyserów do tego materiału dramatycznego. Jeśli Mrożek jest „współczesny” – inscenizator może go ciąć i komponować na nowo, udając, autor wciąż mówi o naszym świecie. Obcina się wtedy to. co nie pasuje do naszych realiów. Stawia się na pewną powierzchowność interpretacji. Bo w ocalałym tekście zostaje tylko to co podobne i co zrozumiałe „tu i teraz" bez żadnych przypisów. Przymierza się więc do Mrożka schematy z telewizji “Tango” Babickiego to teatralne dyskontowanie sukcesu sit-comu Świat według Kiepskich: Eugenię gra znana z tego serialu Krystyna Feldman, a Edek – Ildefons Stachowiak ucharakteryzowany jest na Ferdynanda Kiepskiego, czyli Andrzeja Grabowskiego).

A jeśli Mrożek to „klasyk”? Reżyser, który potraktuje go w ten sposób, będzie szukał w tekście przede wszystkim materiału na role aktorskie, wystawi spektakl pod tytułem „Tak ongiś bywało”. Interpretacja narzuci się sama – młodzież odbierze tak potraktowany dramat jako surrealistyczną opowieść o nieznanym im PRL-u i jego zabawnych mieszkańcach: z kolei trzydziestolatkowie i jeszcze starsi widzowie odnajdą w przedstawieniu swój świat. Jak to wyglądało w tym sezonie? Młodzi reżyserzy (Kruszczyński Wysocki) usiłowali dopasować Mrożka do swoich czasów, starzy reżyserzy (Babicki, Kochańczyk) również. tylko że nie za bardzo wiedzieli, co to są „ich czasy”. Jeszcze raz wypróbowano wytrzymałość tezy, że do wystawienia Mrożka nie trzeba wcale reżysera, starczą sami aktorzy, kawałek pustego miejsca i tekst (Emigranci Sławomira Hollanda i Jerzego Zygmunta Nowaka). U Kruszczyńskiego udało się kilka ról, przede wszystkim Urszula Kowalska i Sławomir Lewandowski jako Eleonora i Stomil. Tomasz Wysocki dobrze poprowadził Dariusza Gnatowskiego jako Onuca. Ciekawą, niepokojącą, niemal sonambuliczną postać – Czeladnik! stworzyła właściwie z niczego Katarzyna Galica.

4.Nie ma w ogóle pytania, czy na Mrożka ludzie przyjdą jeszcze do teatru. Przyjdą. Publiczność śmieje się z dowcipów w tekście, za którymi nie nadąża inscenizacja. To znaczy, że albo „podobają się jej tylko te dowcipy, które już raz słyszała", albo tekstu rzeczywiście nie zna, bo zapomniała, nie uważała i nie czytała w szkole… Za każdym razem mimo kilku haniebnych wykonań Mrożkowe premiery zbierały w tym sezonie huczne i szczere brawa zwyczajnych widzów.

Czemu w takim razie jest tak źle? Najczęściej – nie ma aktorów, którzy by zagrali Mrożka po nowemu. Dzięki długotrwałemu użytkowaniu tej dramaturgii wytworzył się pewien kanon zachowań, sztamp i kolein wykonawczych. EmigrantówPieszo gra się tak. jakby to było Tango. Kiedyś mówiło się, że zespół teatralny to taki, który własnymi siłami dobrze obsadzi Wesele. Dziś w prowincjonalnych teatrach sukcesem jest znalezienie przyzwoitej obsady właśnie na Tango. Marcel Kochańczyk porwał się na Pieszo i zespołowi lubelskiemu sił starczyło ledwie na dwie – trzy role. Po drugie – reżyserzy przestali przy Mrożku myśleć. Wydaje im się łatwy i równy, interpretacyjnie przeorany jak wiosenne pole. Nic tylko iść i siać pomysłami. Przy takim podejściu z tekstów autora Alfy zostaje jedynie garść dowcipów i anegdot, kilka qui pro quo. Nieprzypadkiem też Tango skrawa się do wymiarów czasowych jednoaktówki.

O czym mówi taki dziwny, fałszywy Mrożek? O tragedii zaharowanego polskiego chłopa Emigranci Hollanda i Nowaka podobaliby się Andrzejowi Lepperowi). O uroczym lwie salonowym Edku i jego miłosnych perypetiach z Eleonorą i Alą (bezczelnie hucpiarskie Tango Babickiego). O trudnej sytuacji Polskich Kolei Państwowych w czasach formowania się PRL-u (Pieszo Kochańczyka).

I tak oto oglądamy chyba smutny finał niegdysiejszego nowatorstwa, sukcesu i popularności twórczości Sławomira Mrożka. Autor Tanga to teraz guru i zbawca reżyserów drugiej ligi, akuszer wątpliwych sukcesów biednych scen na obrzeżach, dostarczyciel lekturowych premier dla szkół. Sięganie po jego teksty staje się w wielu teatrach synonimem pójścia na łatwiznę albo jest sztucznie wspomagane przez ministerialny konkurs na sztukę współczesną. Wystawić coś współczesnego? Ano – dawaj jakiegoś Mrożka! W dwa tygodnie mamy premierę! Jest to tym smutniejsze. że taki los nie spotyka ani sezonowej gwiazdy, ani jakiegoś stylistycznego koniunkturalisty tylko – było nie było – najwybitniejszego polskiego dramaturga XX wieku. Ale to w końcu nie jest – wina Mrożka, że biorący się za niego reżyserzy nie potrafią myśleć „w poprzek”. Odnaleźć w starym Mrożku nowego Mrożka.

Zresztą nie ma się czego bać. Nawet jeśli przez jakiś czas Mrożek będzie sobie leżał na półce, to odkurzony przez kogoś, kto nic myśli schematami, jeszcze nie raz nas z niej ukąsi. Zębów póki co mu nie spiłowali.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji