Artykuły

Genialny teatr telewizji

"Norymberga" w reż. Waldemara Krystka w Teatrze TV. Pisze Tomasz Mościcki w Dzienniku.

Spektakl Krzystka to nie tylko wysmakowana estetycznie i psychologicznie sztuka, to także wielkie rozliczenie z komunistyczną przeszłością Polski.

Gdy rok temu Agnieszka Glińska realizowała w Teatrze Narodowym "Norymbergę" Wojciecha Tomczyka - nie szczędzono zachwytów. W zatrzęsieniu polskich sztuk współczesnych pojawił się tekst mówiący coś istotnego o świecie, w którym wciąż straszą upiory przeszłości.

Dziś, gdy trwa rozliczanie tej przeszłości, festiwal oskarżeń zamieniający się w typowo polską groteskę - "Norymberga"jest jednym z niewielu poważnych głosów w tej dyskusji.

Sztuka Tomczyka nie jest jednak tekstem doskonałym. Sam pomysł pozostaje na granicy prawdopodobieństwa: ubek, automat do niszczenia ludzi, istota bez krzty sumienia, kanalia - nagle przeżywa objawienie, coś w rodzaju wiadomego wypadku, który w drodze do Damaszku z Szawła uczynił Pawła. Znamy trochę historię naszego kraju, znana jest już dość dobrze ubecka mentalność, która przypomina znany aforyzm Leca: "Sumienie miał czyste - rzadko używane". Trudno więc spodziewać się, by ubol Kołodziej nagle żądał dla siebie Norymbergi, sądu nad sobą i tym wszystkim, czemu wiernie służył całe parszywe życie. Sama ekspozycja tej sztuki szeleści gazetowym papierem, Tomczyk opowiada o rzeczach znanych od kilkunastu lat. Można sądzić, że gdyby ten tekst pojawił się na scenach 18 lat temu, w chwili gdy polski teatr gorączkowo rozliczał chylący się ku upadkowi komunizm, byłby swoistym katharsis.

Po "Norymbergę" warto jednak sięgać, co udowodnił Waldemar Krzystek jej telewizyjną realizacją. Zatuszował deklaratywność tego tekstu, wydobywając to, co u Tomczyka najciekawsze: psychologiczną komplikację. Ma się wrażenie, że młoda dziennikarka przybywająca do starego funkcjonariusza aparatu przemocy - odkrywająca z przerażeniem, że cała jej kariera mogła się spełnić tylko dzięki cichej pomocy tego potwora, który dla niepoznanki przybrał ludzkie kształty - jest muchą, która uświadomiła sobie, że od dawna tkwi w pajęczynie. Jest igraszką, ofiarą sił, którym nie jest się w stanie przeciwstawić.

Siłą telewizyjnej "Norymbergi" jest kameralność. Tu najważniejsze rzeczy rozgrywają się w spojrzeniach, niemal niedostrzegalnych grymasach. To, co najbardziej przerażające, mówi się tu półgłosem. Żadnej nietrafionej nuty, niemal wszystko filmowane w zbliżeniach. Krzystek i jego aktorzy wiedzą dobrze, że w teatrze najważniejszym rzeczom nie towarzyszy hałas. Służy im cisza, niedopowiedzenie.

Osiemdziesiąt minut dialogu dwojga ludzi uznano swego czasu za rzecz niemogącą znaleźć się w telewizji. "Norymberga" pokazuje jak nieprawdziwe jest to przekonanie. Trójka wielkich polskich aktorów nie, pozwala choćby na chwilę odejść od ekranu. Wspaniała Dominika Ostałowska, niesłychanie oszczędnie grająca twarzą, ściszonym głosem. Rosnące przerażenie widać tylko w jej oczach, nieruchomo wpatrzonych w człowieka, który zniszczył jej dom.

Wielka rola Janusza Gajosa ujawniająca dwoistość postaci ubeka Kołodzieja. Z jednej strony: uprzejmy starszy pan, czasem nawet jowialny, z drugiej, Gajos co chwila daje sygnały, że to tylko pozory. Ironicznie rzucone półsłówko, zimny wzrok taksujący dziennikarkę. Ten człowiek wciąż jest groźny. I Halina Łabonarska w epizodzie-puencie "Norymbergi": elegancka dama, nienaganne maniery. Tylko że to wszystko pryska w chwili wspominania pacyfikacji Stoczni. Nagle zmienia się ten glos, żona Kołodzieja syczy o bandytach z "Solidarności", ta cała ogłada jest tylko pozorem, skrywa nienawiść, ale pokazuje także i to, że wciąż są ludzie, dla których fikcja sprzed lat, w której ich wychowano, to wciąż realny świat.

"Norymberga" Krzystka zwraca uwagę estetycznym wysmakowaniem, starannie skomponowanymi kadrami, kapitalnym, czasem niemal rembrandtowskim światłem. Kilka portretów Dominiki Ostałowskiej to znakomita artystyczna fotografia, rzecz idąca pod prąd brzydoty i taniochy, która w ciągu ostatnich lat zalała telewizyjne ekrany.

Świetne przedstawienie dające nadzieję, że niemiłosiernie skopany ostatnimi laty Teatr Telewizji wróci do lepszej formy, że znów zobaczymy na naszych ekranach dobrą literaturę i wielkie role.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji