Trudno śmiać się z samego siebie
Angielska farsa Czego nie widać w niedzielę wchodzi na deski bydgoskiego teatru. W tym spektaklu aktorzy żartują z siebie samych i z pracy w teatrze o prosta historia, która ma bawić — opowiada dyrektor teatru i jednocześnie reżyser tego przedstawienia Adam Orzechowski. - Nie chcemy prezentować wyłącznie ambitnego materiału: zła, brutalności, studium psychologicznego.
Nową komedię bydgoski teatr przygotowuje w każdym sezonie — wcześniej były to: Księżyc nad Buffalo, Kolacja dla głupca, a teraz Czego nie widać.
Kilka tygodni temu mieliśmy okazję zobaczyć tę farsę w Operze Nova, w wykonaniu warszawskiego Teatru Powszechnego. - Nie boję się porównań z innymi realizacjami — zaznacza dyrektor. - Na niejednym festiwalu wystawialiśmy przedstawienia wcześniej już prezentowane przez inne teatry i byliśmy za nie nagradzani — argumentuje.
– Widziałem już kilka razy Czego nie widać, ale odrzuciłem wszystkich wcześniejszych Fredericków Fellowesów i mój będzie zupełnie inny — dodaje jeden z aktorów grających w sztuce — Sławomir Holland. - W tej farsie śmiejemy się z samego teatru. Aktorzy na scenie grają aktorów.
– To kawał prawdy o nas — tłumaczy aktorka Małgorzata Witkowska. I często nie jest to miła prawda. Trudno jest się śmiać z samego siebie.
Spektakl wymaga od wykonawców dużego skupienia. - W farsie dużo jest takich samych wejść i zejść. Jak ktoś się na
chwilę wyłączy, to pada całość — zaznacza Witkowska. Do tego większość tych, których zobaczymy na scenie, odgrywa przynajmniej dwie role. - Gramy aktorów to jedno i jeszcze tych, których oni grają — opowiada aktorka Katarzyna Kowalik.
Premiera odbędzie się w niedzielę, o godz. 19. (dziś o tej samej porze zaplanowano spektakl przedpremierowy).