O wzajemnym kaleczeniu
"POROZMAWIAJMY o życiu i śmierci", to debiut szczecinskiego autora Krzysztofa Bizia. Premiera odbędzie się 25 marca w Malarni (Teatr Współczesny).Reżyser, Tomasz Man, mówi o przygotowywanym przedstawieniu tak:
Sztuka jest o rozbiciu rodziny; matka ma kochanka, ojciec - kochankę, a syn jest dealerem narkotyków. Czerwoną, czyli matkę, zagra Beata Zygarlicka, Niebieskiego (ojca) - Grzegorz Młudzik, Białego (syna) - Paweł Niczewski. Widzowie dowiadują się o historii rodziny z rozmów jakie pro wadzi ona... przez telefon.
Zainteresował nas problem kreowania siebie na zewnątrz. Oni inaczej siebie przedstawiają w kontaktach zewnętrznych, inni są w domu. Mówią, mówią, mówią, mówią do telefonu bardzo dużo, z entuzjazmem, wyobraźnią i emocjami. Gdy wracają do domu, nie potrafią ze sobą zamienić słowa. Rozmowa ogranicza się do: cześć, jak leci, dobrze.
Tekst jest dosyć surowy. Postawiliśmy sobie zadanie, że musimy go napełnić życiem, czyli emocjami. Za każdym słowem kryje się emocja. Zwykłe dzień dobry do pani portierki jest inne, niż dzień dobry do mamy. Koncentrujemy się na takiej właśnie wahadłowości emocji.
Problem rozbicia, nieporozumienia, jest bardzo współczesny. Widzę to też po sobie. Jak byłem młody, szybko wybiegałem z domu, nie chciałem dzielić się z rodzicami tym, że słucham zespołu Metalica, bo ich to nie interesowało. Ich interesowała moja nauka. W sztuce rodzice rozmawiają z synem tylko o nauce, a on ma problemy ze sobą. Nie znajduje potrzebnego mu ciepła i zrozumienia... Wszyscy mamy emocje, każdy człowiek jest gotowy do miłości tylko nie zawsze ma możliwość, żeby się zrealizować. Sztuka jest współczesna i dlatego, że pokazuje kult pieniądza. Syn jak najszybciej chce się wzbogacić, robi to bezprawnie - tak jak ojciec. Kiedyś Bursa pisał wiersz o miłości: "rób tak, żeby nie było dziecka". Tutaj też pojawia się taki problem: matka wyrzuca ojcu, że kiedyś chciał usunąć dziecko, czyli Białego. Później syn robi to samo, namawia swą dziewczynę, by usunęła ciążę.
Dążymy do tego, żeby iskierka nadziei, która pojawia się w ostatniej scenie, była zauważalna. Pojawia się ona jednak wraz z cierpieniem, Czerwona dowiaduje się, że ma raka piersi. I to jest przełom. W tym momencie muszą ze sobą porozmawiać naprawdę. Zaczynają się wyrzuty, pretensje, ale w końcu sprowadzone do prostego: może byśmy usiedli? Porozmawiajmy.
Wierzę, że bezpośredni kontakt z aktorem jest lepszy, niż telewizja, która również opowiada takie historie. Zwłaszcza że to bardzo żywy tekst, dramat tej rodziny rozgrywa się przed naszymi oczami. My ich właściwie podglądamy. Z wieloma rzeczami nietrudno jest się utożsamić. Tak się zachowujemy, tacy są ludzie, tak do siebie krzyczą, tak szepczą, tak załatwiają interesy i... tak im dużo brakuje. To dramat o wzajemnym kaleczeniu się.