Odwyk poskutkował
- Nie mam nic przeciwko występowaniu w reklamówkach. - mówi Andrzej Zieliński w rozmowie z Pauliną Pawlak.
"Doskonale się czuje zarówno pized kamerą jak i na deskach teatru. Nigdy nie odważy się powiedzieć, co jest lepsze, co bardziej smakuje. Aktorstwo to jego pasja i zawód, który uprawia z pełnym zaangażowaniem.
Paulina Pawlak: - Jak Pan znosi popularność, którą przyniosła Panu rola doktora Pawicy w serialu Na dobre i na złe?
Andrzej Zieliński: - Jakoś sobie radzę. Z jednej strony bywa to pomocne, np. w urzędach, ale z drugiej także uciążliwe, zwłaszcza gdy ktoś na ulicy krzyczy za mną: - Te, doktor! Wtedy nie wiem, jak się zachować.
- Może należy zapytać, czy pacjent dobrze się czuje?
- Słyszałem, że jeden z aktorów, który grał w niemieckim odpowiedniku tego serialu, otworzył prywatną praktykę lekarską. Niezwykle ciekawy jest fakt, że nie może się opędzić od klientów.
- Pan nie leczy, a kończy zdjęcia do drugiej części Bożej podszewki w reżyserii Izabelll Cywinsklej.
- Już zakończyłem. Gram postać niespełnionego aktora o nazwisku Ursynowicz. Jest to człowiek bardzo zdystansowany do życia. Ma za sobą dwa małżeństwa, a do tego nie stroni od alkoholu. Na swej drodze spotyka Józię (w tej roli Hanna Sleszyńska - przyp. red.), która wprowadza w jego serce pewne zamieszanie. Jest inna od tych kobiet, które do tej pory spotykał, zasadnicza i mieszczańska, a do tego trochę śmieszy i wzrusza. Ponadto podoba mu się ta kobieta.
- Oprócz teatru i filmu grał Pan również w reklamie.
- Owszem, wystąpiłem kiedyś w reklamie samochodu. Proszę mnie źle nie zrozumieć, ja nie mam nic przeciwko występowaniu w reklamówkach.
- Kiedy Pan zaczynał swoją karierę wcale nie było łatwo?
- To prawda, wtedy było znacznie trudniej. Jeśli ktoś wystąpił w dwóch reklamówkach, to było zbyt mało, aby nazywać go aktorem. Aktor najbardziej sprawdza się w teatrze, tam widać jego prawdziwą twarz. To, że wystrugam część ramy okiennej nie nobilituje mnie do miana stolarza. Po prostu zrobiłem okno.
- Jest Pan bardzo sprawny fizycznie. Ćwiczy Pan, trenuje?
- Teraz jestem w całkiem przyzwoitej formie. Pół roku temu po 24 latach przestałem palić. Przytyłem trochę i postanowiłem zacząć się ruszać. Mam bardzo miłe miejsce niedaleko domu, gdzie chodzę poboksować i poćwiczyć. To doskonale wpływa na moją naturalną intensywność i psychikę.
- Pewnego dnia powiedział Pan: dosyć, nie palę i już?
- Nie było to takie proste. Przysięgałem sobie kilkakrotnie, że od jutra koniec z paleniem. Dużo paliłem przy komputerze i alkoholu, podczas spotkań towarzyskich. Przekraczałem granice rozsądku, dlatego postanowiłem iść na odwyk.
- Jak długo trwał odwyk?
- Dwadzieścia minut. Poszedłem na tak zwany biorezonans, gdzie wypala się papierosa do połowy, a resztę wrzuca do urządzenia, które zostaje uruchomione. Wyglądało to śmiesznie, ale poskutkowało.
Wkrótce aktor weźmie udział w nagraniu dla Teatru Telewizji spektaklu Wniebowstąpienie. - Jestem bardzo ciekawy tej pracy, ponieważ od jakiegoś czasu wszystkie sztuki w Teatrze Telewizji mają charakter mniejszego planu filmowego - mówi".