Artykuły

Epoka przedlodowcowa

Nie bardzo lubię takie miejsca, ale zdarzyło mi się kilka razy w nich być. Mroczne, zadymione puby, w których o łyk świeżego powietrza należy walczyć niczym o Grunwald, szklanki z piwem wlewanym do gardeł w ilościach, o których poczciwy imć pan Zagłoba nawet nie śnił. No i oni, prawdziwi mężczyźni ubrani w czarne kurtki, oglądający tylko kultowe filmy, słuchający jedynie odlotowej muzyki, która podobnie jak wciągano nosem amfetamina dodaje im energii do kroczenia po cienkiej linii życia.

Bohater sztuki Nicky’ego Silvera Pterodaktyle, wyreżyserowanej przez Piotra Chołodzińskiego, nie wiadomo dlaczego nazywany przez ojca Bzykiem, nie nosi wprawdzie kultowej, skórzanej kurtki, ale równie kultowy, czarny, powyciągany sweter. Włosy ma postawione na sztorc, co świadczy niewątpliwie o tym, że nie wystrzega się żelu. Dzięki tym atrybutom i artystycznym zainteresowaniom bohatera (grany przez Rafała Dziwisza chłopak jest rzeźbiarzem), a także buntowniczemu zachowaniu bliżej mu do pubu niż do kościoła.

Przyjeżdża jednak do domu, gdzie zastaje ukochaną rodzinkę, która raczej przypomina pensjonariuszy zakładu dla obłąkanych niż dobrze sytuowanych członków amerykańskiego społeczeństwa. Mamusia (Maja Barełkowska) potrafi mówić wyłącznie o zakupach i nowych projektantach mody, córeczka (Beata Schimscheiner) ma nie tylko kłopoty z osobowością, ale i z własnym ciałem, którego ewidentnie nie lubi oraz z pamięcią, co z kolei jest prawdopodobnie wynikiem gwałtu jakiego dopuścił się na niej ojciec (Andrzej Franczyk). Gdyby komuś tego było mało, jest jeszcze narzeczony córeczki (Tomasz Schimscheiner), który przyjmuje w tym domu funkcję służącej, przebranej w sukienkę.

I właśnie temu doborowemu towarzystwu Bzyk oświadcza, że jest chory na AIDS. Reakcje na to są rewelacyjne, choćby takie jak głupio śmiejącej się mamusi, która planuje przyjęcie powitalne na cześć synka, a następnie stypę, gdyby mu się zmarło. Wiadomość ta nie robi też specjalnego wrażenia na służącym, który kopuluje z Bzykiem (co jest pokazane na scenie dosłownie z wszystkimi szczegółami). Następnie zaraża narzeczoną, która na dodatek jest w ciąży, co m.in. sprawia, że popełnia samobójstwo. Zastanawiające jest to, jak w takiej sytuacji główny bohater może wprowadzić do rodzinnego domu choć trochę fermentu, co zdaje się jest jego zadaniem.

Reżyser musiał dojść do wniosku, że ta nie najlepsza literatura nadaje się wyłącznic na mieszczańską farsę, poprzerywaną realistycznymi scenami homoseksualnymi. Dość to ciekawe, zważywszy na tematykę „dzieła” Nicky’ego Silvera, którą mogłaby obronić jedynie bardzo współczesna konwencja, współgrająca z atmosferą ciemnego pubu. Zamiast nastroju, który ewentualnie miałby nami wstrząsnąć, mamy na scenie pracowicie budowanego dinozaura, pamiętającego przedlodowcową epokę teatralną, bliską, tak naprawdę bardzo ugrzecznionym, twórcom Pterodaktyli.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji