Artykuły

Wrocławska próba

Prawdziwym suwerenem Festiwalu był na pewno Jakub Rotbaum. Jego nowa inscenizacja Wesela stała się najpoważniejszym wydarzeniem artystycznym tych dni, zjawiskiem o bardzo wysokiej, na pewno ogólnopolskiej randze twórczej, ważkiej dla dziejów Wyspiańskiego na naszych scenach. Znacznie ostrzejszą i wewnętrznie bardziej skondensowana w stosunku do poprzedniej rotbaumowskiej realizacji Wesela inscenizacja ta, oparta na tych samych zresztą założeniach, jest udaną próbą połączenia gęstego aromatu bronowickiego arcydzieła z soczystą, obyczajową i psychologiczną egzegezą jego rzeczowego wątku, z dokładnym, realistycznym wczytaniem się w przesłanki i racje postaci, jak gdyby nie były one uczestnikami wydarzeń uświęconych sześćdziesięcioletnią tradycją sceniczną — ale bohaterami zwyczajnej komedii obyczajowej. Ten na pozór ryzykowny zamysł przyniósł znakomite efekty. Ożywił Wesele w sensie oddalenia go od mumifikującej się już tradycji oraz w znaczeniu przywrócenia jego licznym spięciom dramatycznym — szczególnie w obyczajowej warstwie dramatu — pełnej współcześnie interesującej i współcześnie sprawdzalnej prawdy odruchów, ambicji i namiętności. I stała się rzecz niezwykła — ta „degradacja” Wesela z wysokiego koturnu tradycji na ziemię nieuprzedzonej i nieomal weryzującej analizy historycznej, psychologicznej i obyczajowej nie zabiła poezji dramatu ani nie wepchnęła go w ciasne z natury rzeczy ramy historyzmu. Przeciwnie. Poezja emanowała tu nie tylko z genialnych słów tekstu, ale również z realistycznych przecież w założeniu działań postaci, wśród których świetne aktorstwo Haliny Dobrowolskiej w roli Rachel, doskonały Poeta Igora Przegrodzkiego oraz grany z ogromną swadą i pewnością warsztatu Gospodarz Artura Młodnickiego świadczyło o bardzo wysokiej aktorskiej randze tego przedstawienia. I to nie tylko w osobach tych trojga wyróżniających się solistów, ale nieomal w całości zespołu.

Realistyczna tkanka wrocławskiego przedstawienia spotęgowała nawet immanentne oddziaływanie poezji, a także, co jest na pewno drugą niespodzianką tej realizacji — rozszerzyła znacznie poznawczy walor dramatu — zamiast go zawęzić. Omijając skutecznie niebezpieczeństwa partykularyzmu, wynikające z drobiazgowości i ostrości rysunku, inscenizacja Rotbauma odkryła nie tylko historyczny walor Wesela, przynależny epoce zagęszczonej w obrazach i spięciach, ale wydobyta również, przynajmniej częściowo, jego walor uniwersalny, powszechnie zrozumiały. Znalazł się on u źródeł niespodziewanej w tym stopniu, powszechnej komunikatywności dramatu, w jak najbardziej współczesnej, zaskakująco współczesnej „skali wrażliwości”. Rozmowa Czepca. Żyda, Księdza obok swoich walorów poetyckich i funkcjonalnych, obok swojego miejsca w tradycji czy raczej obok tradycji — zaczyna pobrzmiewać molierowską ostrością psychologiczną oraz balzakowską precyzją ekonomiczną, rozszerzając a nie zawężając nośność dramatu. Podobnie wyostrza się w kierunku uniwersalizacji postaw rozmowa Radczyni z Kliminą, Poety z Maryną, Poety z Rachel… Wesele rozszerza swoją pojemność bez szkody dla obyczajowego nurtu dramatu, a także, bez szkody dla wielkiego finału.

Spostrzeżenia tego nie można jednak rozszerzyć na nurt wizyjny, na cały nieomal akt drugi, który w zestawieniu z soczystą tkanką pierwszej i trzeciej części traci sporo swojej dramatycznej siły, swego dramatycznego aromatu — częściowo zapewne z winy aktorów, którzy często (jak Dziennikarz) zamazują intelektualny i historiozoficzny kontur sporu. Nie bez wpływu jest tu jednak rodzaj zainteresowań i temperamentu twórczego reżysera wrażliwszego na poetyckie i obyczajowe a także psychologiczne problemy pierwszej i trzeciej części niż na pogmatwaną historiozofię drugiego aktu. Rotbaum bardzo nowatorsko umieścił kaduceusz i róg na ścianie pokoju. Nie chciał obarczać koniecznością ich prznoszenia Stańczyka i Wernyhorę. W sporze o principia galicyjskiej polityki i narodowej postawy prowadzonym przez Stańczyka z Dziennikarzem pozostał jednak na uboczu.

Festiwal, poza znakomitym rotbaumowskim Weselem, KordianemCudotwórcą", odznaczał się pewną monotonią swego artystycznego rytmu; wydał się dość szary i przeciętny w wysiłkach tworzenia integralnej koncepcji teatralnej — reżyserskiej i scenograficznej. Ale był na pewno bardzo pouczającym i bardzo mobilizującym na przyszłość przeglądem możliwości, celową konfrontacją metod o kapitalnym znaczeniu dla sprawy integracji rozproszonych i pracujących w bardzo ciężkich warunkach teatrów Śląska i Ziemi Lubuskiej. Zapoczątkował tworzenie się realnej więzi artystycznej i geograficznej, a także tworzenie wspólnych kryteriów tak istotnych dla sprawy zwiększenia zasięgu i jakości oddziaływania teatrów. Festiwal pokazał zespoły sceniczne tych ziem w ich codziennej pracy, dal możność przekreślenia wielu krzywdzących a utartych ocen, jak to się stało z zespołem jeleniogórskim w przypadku Pierwszego dnia wolności czy z zespołem opolskim z racji Cudotwórcy. Stąd wywodzi się racja Festiwalu. Jest on świadectwem żywotności teatru na tych ziemiach, a więc świadectwem dynamiki kulturalnej i twórczej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji