Tango
„Spróbuję »po bożemu«, ponieważ wierzę w siłę oddziaływania tej sztuki” – napisał Krzysztof Orzechowski w liście do Sławomira Mrożka opublikowanym w programie. I rzeczywiście – w nowohuckim przedstawieniu wszystko jest zgodne z wolą autora: infantylna, groteskowa babcia – punkówka w trampkach. Edek – wyrafinowany cham. Stomilowie – podstarzałe dzieci-kwiaty, podobna do gombrowiczowskiej Młodziakówny Ala, katafalk, karty, kostiumy. I zbuntowany, naładowany ideami Artur. I pogmatwane, ale wyraziste relacje między bohaterami. I finałowe tango. Nie ma natomiast żadnych udziwnień, żadnego nowatorstwa w rodzaju „reżyser ma pomysły”. Aktorzy skupili się na prostym podaniu tekstu – widać, że wsłuchali się weń i wiedzą, co grają. Opowiadają historię o rozpadzie i buncie przeciw rozpadowi – jak chciał autor, Z ich pomocą Krzysztof Orzechowski wydobył z Tanga element najważniejszy: groteskę. I udowodnił, że zza przedstawionego „po bożemu” Mrożkowego świata wyziera wciąż uniwersalna krytyka społeczna, obyczajowa, rodzinna: że w tym świecie jest mowa o ponadczasowych problemach. Innymi słowy – pokazał uderzającą aktualność Tanga.