Artykuły

Nienowy brak ładu na początku nowego wieku

"Nowy ład świata" w reż. Piotra Szczerskiego w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach. Recenzja Ryszarda Kozieja z Radia Kielce.

Nowy ład świata nie jest żadnym ładem - jest chaosem, jest bałaganem moralnym, społecznym, psychicznym. Nowy ład świata jest tylko pojęciem - nie rzeczywistością, jest wiecznie poszukiwaną wartością, o której mało kto ma jakiekolwiek pojęcie, więc tworzy je na nowo, więc tworzy je w bezładzie, chaotycznie właśnie, więc każde nowe pojęcie nowego ładu jest ułudne i najczęściej niebezpieczne, śmiertelnie niebezpieczne.

Widzowie kieleckiej prapremiery czterech jednoaktówek Harolda Pintera tłoczą się przed bramą teatru, na której szczycie widnieje napis z tytułem przedstawienia, ale napis wyraźnie stylizowany na "Arbeit macht frei" z Auschwitz. Rozmawiają, śmieją się, oczekują na coś nowego, wszak tak zapowiadano spektakl, że będzie nowy, inny. Później wchodzą przez bramę, a ich bilety są znaczone przez ludzi w czarnych mundurach. Nagle brama z głośnym złowrogim hukiem zamyka się za nimi, stoją stłoczeni na dziedzińcu, a ludzie w czarnych mundurach przechodzą obok, dzieląc ich na różne grupy. Jedynie mechaniczny odgłos windy przerywa ciszę, nikt nie wie co będzie dalej, wszyscy poddają się ludziom w mundurach kierującym widzów w różne miejsca teatralnego budynku, ludziom pilnującym ładu i porządku.

Każda z jednoaktówek odgrywana jest w czterech miejscach teatru jednocześnie, podzieleni widzowie oglądają przedstawienia równolegle. Sam znalazłem się w grupie zaprowadzonej najpierw na małą scenę, na której w ponurym spektaklu "Jednego na drogę" obserwowałem oficera tajnej policji znęcającego się nad inteligencką rodziną. Ludzkie zło bardzo często bywa niewidoczne, pewno tak też miał zagrać tę rolę Paweł Sanakiewicz, w każdym razie nie przerażał, nie odpychał, nie wywoływał odruchu obrzydzenia, a przecież powinien. W foyer teatru słychać nagrane fragmenty wierszy Pintera. Piotr Szczerski czyta jednostajnym, mechanicznym głosem prawdy zawarte w brutalnych miejscami metaforach, spacerując tam i z powrotem wzdłuż niewidocznej linii. Widzowie znów są dzieleni, idziemy już za innym kolorem, by na jaskółce teatru obejrzeć jedną z najlepszych jednoaktówek Pintera - "Dworzec Victoria" pozornie niepasującą do pozostałych - "policyjnych" sztuk. Dyspozytor firmy taksówkowej i kierowca prowadzą dialog dosłownie nad widownią i sceną, dialog bez ludzkiego kontaktu - doskonała metafora naszego dzisiejszego nowego ładu komunikacji. Ten ład został zaburzony, kierowca zwariował, zapragnął innego porządku - ożenić się z pasażerką, w której się zakochał i przestać być codziennie wyłącznie numerem bocznym swojego samochodu. Świetny w roli taksówkarza Krzysztof Mateusiak, niestety, jakby bez myśli, prowadzi swoją rolę dyspozytora Edward Janaszek. Ta jednoaktówka wymaga od widzów skupienia, niestety widzowie nie mają na nie najmniejszych szans - zza kurtyny dobiegają stłumione odgłosy innego spektaklu.

Właśnie tam jesteśmy prowadzeni, z jaskółki przechodzimy na scenę, znajdujemy się za kurtyną przed więziennym murem albo na więziennym dziedzińcu. Rozpoczyna się kolejny spektakl - "Górski język" - najbardziej poruszająca i groźna część kieleckiej inscenizacji, nie chcę zdradzać szczegółów, powiem tylko, że i tu scenografia autorstwa Jerzego Sitarza buduje wyraźną metaforę, aktorzy grają doskonale, szczególnie kobiety - Aneta Wirzinkiewicz i niewypowiadająca niemal żadnej kwestii Maria Wójcikowska. Koniec spektaklu wieńczy dzieło, już z widowni oglądamy tytułowy skecz Pintera, a nad sceną niczym klamra całej inscenizacji znów napis - tytuł przedstawienia stylizowany na socjalistyczne hasło propagandowe wycinane ze styropianu. Takie hasła właśnie miały i mają cały czas na całym świecie opisywać jego istotę i nigdy nie były niczym innym jak tylko hasłami i nigdy niczym innym nie będą.

Pinter tego nie mówi, ale tak można odczytać sens kieleckiego przedstawienia - Na początku było Słowo, ale dziś już słowo nic nie znaczy, nowy ład słów to jeszcze nie nowy ład świata. Zresztą tego Pinter też nie mówi bezpośrednio, ale to znów możemy wyczytać z kieleckiej inscenizacji - nie ma nowego ładu świata, tak jak nigdy nie było demokracji socjalistycznej. Ład świata i demokracja nie potrzebują przymiotników - jest demokracja albo jej nie ma, jest ład, albo go nie ma. To już Pinter mówi - dziś nie ma demokracji - to już mówi kieleckie przedstawienie - świat jest dziś w bezładzie, a my się temu przyglądamy, jak widzowie.

(Emisja w programie "Dawka kultury").

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji